wtorek, 28 kwietnia 2015

[Twelve Forces] - Rozdział V "Bywają różne tragedie"



{POV – Suho}



    Automatycznie przybiegliśmy na miejsce wypadku, będąc całkowicie oszołomionymi. Jednak gdy już zjawiliśmy się tam, poczułem nagły spad swych sił. I nie chodzi tutaj tylko o tę fizyczną część, lecz także mocy. Większość uczniów klęczała lub leżała, wyglądając niczym jakieś zombie. Drzwi były kompletnie spustoszone, a z dymu wyłoniło się parę sylwetek. Byli to sami mężczyźni ubrani w szare mundury, o jasnych odcieniach włosów i kompletnie białych oczach. Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego.

    Jeden z nich, najwidoczniej lider wyszedł na środek. Rozpoznałem po poprzywieszanych na jego piersi różnorodnych złotych odznakach. Spojrzał po wszystkich z śmiertelnie poważną miną i zaczął iść przed siebie. Ostatkiem jednak próbowałem coś z siebie wydusić :

- Kim jesteście... Czego chcecie? - ciężko było mi cokolwiek wypowiedzieć poprzez silny ból w klatce piersiowej.

- Smutne, że nie wiesz smarkaczu. - zaczął dziwnym tonem. - Śnieżne Wilki się kłaniają... albo i nie. Bawi mnie to, że nikt was nie przygotował do naszego wspólnego spotkania. - prychnął. - Lecz spokojnie. Dzisiaj nie szykujemy niczego specjalnego. Po prostu poszukujemy pewnej osoby...

    Nagle dokładnym ruchem dłoni powalił nas wszystkich. Cisza.



***

{POV – Baekhyun}



- Co jest?! - wydarłem się.

- Ehh... - wyższy przetarł oczy ze zmęczenia. - Nic takiego.

- A-ale...

- Jak powiedziałem, że nic, TO NIC. - przerwał donośnie, co mnie zatkało.

    Przez moment miałem wrażenie, że do oczu napływają mi łzy. Siedziałem w gabinecie z liderem i nie pozwolił mi w cokolwiek ingerować. Jednak postawiłem się, wstając i patrząc na niego upartym wzrokiem.

- Powiedziałem coś. - mruknął wyraźnie.

- Pójdę. - skończyłem stanowczo.

    Warknął, lecz cóż mógł zrobić? O konsekwencje mogę martwić się później. Już chciałem wyjść, gdy przed samymi drzwiami uderzyłem w jakąś niewidzialną barierę i upadłem. Złapałem się mocno za głowę i odwróciłem z błagalnym wzrokiem. O dziwo jego mina w tej chwili wyglądała nieco dziwnie. Był to szok pomieszany z gniewem. O co do cholery chodzi?!

- Zgoda. - wypowiedział, celując dłonią w moją stronę. Nie wiem co dokładnie zrobił, ale dostałem częścią jego mocy. I to wcale nie w negatywnym sensie, więc na pewno musiał mi coś podarować.

    Wstałem czym prędzej, otrzepując się i wybiegając z miejsca.


-
   Biegłem pomiędzy korytarzami, starając się omijać leżące na podłodze ciała. Musiałem także pilnować, by nie wlecieć na jakieś pomniki czy inne przedmioty. Może nie powinienem tego używać, ale w tym przypadku...

- Drugorzędna moc : otwarcie!

    Dosłownie z prędkością światła zjawiłem się w holu, widząc w zwolnionym tempie uczniów, a w tym parę osób z mojej drużyny. Wszyscy stracili przytomność. Brama, jak i połowa ściany były kompletnie rozwalone, a z poniektórych stron unosił się ogień. Ścisnąłem dłonie w pięści i zerknąłem na podłogę. Znajdowały się na niej białe ślady. Kiwnąłem pewnie sam do siebie głową i ruszyłem w tym kierunku.

    Byłem blisko sali dyrektorstwa szkoły, gdy ktoś nagle silnie mnie złapał odpychając do tyłu, tuż przy samej ścianie. Moje usta były zasłonięte najwidoczniej czyjąść ręką, ale nie widziałem nic. Czułem, ale nie mogłem widzieć, lecz z pewnością właśnie na kimś siedziałem. Po chwili wreszcie osoba przybrała normalny wygląd, ujawniając się. Niewidzialność?

- Nie możesz tam iść. - szeptnął.

Wziął ze mnie swą dłoń, a ja tylko odchyliłem zszokowany głowę. Jak się okazało był to...

- Luhan?

- Ciszej! - nalegał, przeczesując mnie uważnie wzrokiem. - W ogóle widziałeś straże czy cokolwiek? Wszędzie jest kompletna cisza. Większość osób poległo pod wpływem jakiejś dziwnej magii, syreny ucichły, a oprócz ciebie nikogo nie zauważyłem... - pokręciłem głową, a ten mocno się skupił, przygryzając wargi.

- A ty... wyzdrowiałeś? - spytałem niepewnie.

- To nie czas na to... nie wiem co robić. - zajęczał zdezorientowany.

    Nagle usłyszeliśmy ciężkie kroki zmierzające w tę stronę, więc spanikowany towarzysz od razu użył na nas swojej mocy. Drzwi otworzyły się z donośnym hukiem, a my staraliśmy tylko uspokoić swe oddechy. Po dłuższej chwili zauważyłem, że płomiennowłosy mocno ściska mą dłoń, najwidoczniej ze strachu.

    W tym momencie poczułem się jakbym śnił. Na przodzie całej bandy przerażających typów szedł bez żadnych większych emocji... Kim Minseok. Wilk obok rozszerzył jak najbardziej oczy i nie mógł uwierzyć, w to co właśnie widzi. Poczułem jeszcze silniejszy ból, poprzez jego dotyk.

- No braciszku. Jak cieszę się, że w końcu do nas wracasz. - powiedział dumnie najwyższy z nich, wyglądający na przywódcę. Ten zaś w odpowiedzi tylko spojrzał w jego stronę niepewnie i przytaknął.

    Wydawało się jakby ich chód trwał z co najmniej parę minut, a w rzeczywistości zajęło to tylko sekundy. Modliliśmy się w głębi, by nas nie wyczuli i nasze błagania zostały wysłuchane. Staraliśmy się nieco ruszyć w lewo, by zobaczyć gdzie zmierzają. Gdy nagle zniknęli w niebieskim błysku, tylko odetchnęliśmy z ulgą upadając już kompletnie na ziemię.

- Ja... - zaczął zapłakanym głosem chłopak. - Xiumin-hyung, on... nie wierzę. - od razu zacząłem go przytulać do swego ramienia.

    Ta akcja była tak szybka i chaotyczna, że sam nie potrafiłem poukładać swych myśli. Już po chwili jakby nigdy nic, rówieśnicy po kolei zaczęli wstawać. Każdy oczywiście zaczął się wydzierać z pretensjami, co i tak w sumie pogarszało sytuację. Gdy zauważyłem z oddali znane mi odwrócone do nas tyłem sylwetki, wezbrałem w swe płuca ogromną ilość powietrza.

- SEHUN-AH! JUNMYEON-AH!

    Jeszcze bardziej zszokowany blondyn odwrócił się w naszą stronę i zaczął biec, łapiąc przyjaciela obok za rękę. Dopiero w tej chwili zaczęli pojawiać się strażnicy, sanitariusze oraz nauczyciele. Naprawdę... co tu się wyprawia?

- Czy ktoś potrafi to ku...źwa wytłumaczyć?!

- Jasne, a co ja jestem?! Wróżka przewidująca przyszłość?!

    Mniejszy jeszcze bardziej się skulił, a ja wyłapałem wzrokiem jednego z profesorów, który do nas podszedł.

- Błagam, nie wchodźcie do strefy Czarnych Wilków, gdyż jest póki co skażona. Reszta osób już stara się temu zaradzić. - a gdy zauważył, że jeden z nas już chce otworzyć usta by coś powiedzieć, ten przerwał. - Nie możecie póki co wiedzieć czegokolwiek. - i odszedł, sprawdzając stany to innych poszkodowanych.

- Lu, dobrze się czujesz? Masz gorączkę... - próbowałem przetrzeć jego dość spocone czoło.

    Oh chwilę się zastanawiał, ale w końcu ukucnął i bez najmniejszego problemu podniósł starszego, biorąc go na ręce. Suho spojrzał na niego zdziwiony, a ja doskonale wiedziałem, że dobrze robi.

- Zabierzmy go póki co do naszego dormu. Potrzebuje odrobinę ciszy, a założę się, że szpital będzie cały zapełniony. - i bez słowa ruszył, a my za nim.



~~~

- Ja pierdziele! - brunet uderzył dłonią o stolik, a wilk obok od razu groźnie go ostrzegł. - Przeczuwam, że głowa wybuchnie mi od tego nadmiaru informacji...

- Co za różnica. I tak nic w niej nie masz. - stwierdził wciąż podenerwowany Sehun. - Ale wracając. Śnieżne Wilki to wcale nie uprzejmi panowie, którzy chętnie zaprosiliby nas wszystkich na herbatkę. To organizacja... a w sumie druga, wroga nam szkoła.

- Ha?

- Na pewno o nich słyszeliście nie raz. - powiedział stanowczo.

- No tak... – wtrącił nagle Luhan, leżący w łóżku naprzeciwko nas. - Ale dlaczego zjawili się tak znienacka?

- Po usłyszeniu waszej historii, mogę wywnioskować, że po prostu zależało im na chłopaku z twojej drużyny. - tu podkreślił słowa, wpatrując się w niego zmartwiony. Ten w odpowiedzi oczywiście spuścił głowę, bawiąc się nerwowo swymi palcami.

- Usłyszałem jak jeden z nich mówi „bracie”... - zacząłem ciekawski. - Mogą być ze sobą spokrewnieni, czy ogółem chodzi o przymierze?

- Nie wiem. - wycedził od razu Czarny. - Po nim nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewał... naprawdę. Znam Xiumin'a tyle lat i jakoś nigdy nie był tym podejrzanym... - znów zaczął cicho szlochać, widocznie zbyt przejęty wszystkim. Nie dziwię się, sam bym nie wiedział co robić, a szczególnie w takim przypadku, iż są przyjaciółmi.

- A co z ich potężną magią? Dlaczego zadziałała dosłownie na wszystkich oprócz was. - Suho przyglądał się nam zbyt bacznie. - A może wy także...

- O nie! - wtrąciłem od razu. - Byłem z Chanyeol'em, więc nie byłoby dziwne, gdyby potrafił odepchnąć taką siłę. Jednak zaintrygowało mnie to, że sam nie chciał nic zrobić. Jakby wiedział, że tu przyjdą i w sumie nie narobią większych szkód. - przeraziło mnie to, jak sam poważnie w tej chwili mówiłem. Zupełnie jak nie ja.

- Myślisz, że mu by się chciało cokolwiek? On martwi się tylko o siebie. - skwitował blondyn. - Jednak najdziwniejsze, że była kompletna pustka. Normalnie sami nauczyciele powinni być przygotowani na takie sprawy, a tu jakby nigdy nic dopiero zaczęli się ujawniać po odejściu tych złych.

    Wszyscy nagle ucichnęliśmy, rozmyślając o całej tej sprawie. Próbowałem wysilić swój mózg, ale stwierdził, że to i tak zbyt porypane. Popatrzyłem ponownie na niskiego. Zbyt przybity skupiał się na naszyjniku, który widniał na jego szyi. Zastanawiałem się jak to udało mu się nabrać sił i przy okazji nie wpaść w puapkę tamtych. Jednak gdybym o to spytał wprost, mielibyśmy jeszcze więcej zagadek do odgadnięcia, więc od razu wybiłem sobie ten plan z głowy.

- Tak czy siak... - kontynuował Oh. - Prędko się nie dowiemy, tego czego chcemy.

- Luhan? - spytał nagle Junmyeon, więc tamten od razu spojrzał w jego stronę. - A tobie jak się udało?

Kurde. Wiedziałem, że ktoś w końcu wpadnie na to pytanie.

- Widzisz ten wisiorek? - wskazał. - Broni mnie przed złymi czynami. Dostałem go od swojej mamy. - dokończył z lekkim uśmiechem, pewnie wspominając swoją rodzicielkę. W tym momencie natomiast Sehun jakby posmutniał, ale wolałem już się nie wcinać. Za dużo tego wszystkiego.



***

{POV – Luhan}



    Po jakiś dwóch dniach szkoła zarządziła apel, na którym stanowczo musiał zjawić się każdy uczeń. Nie wiele nam wyjaśnili, oprócz tego, że w końcu zaczną wprowadzać lekcje dotyczące różnorodnych niebezpieczeństw. Mają na nich poruszać tematy samoobrony, jak i ogółem przedstawiać inne rody, które nie są z nami w bliskich kontaktach.

    Usłyszałem wersję tego dnia od wszystkich chłopaków z grupy. Oczywiście byli zszokowani tym, co opowiedziałem im o mnie, Baeku czy pozostałej dwójce Białych. Nauczyciele zabronili jakichkolwiek rozmów o tym zdarzeniu, ale naprawdę sobie wyobrażają, że tak szybko zapomnimy?

    Jednak po tygodniu każdy wrócił do swego poprzedniego stanu. No prawie wszyscy. Brakowało dwóch wilków. Jeden zaginął bez śladu, a drugi wolał udawać jak bardzo umiera poprzez chorobę. To nie tak, że zupełnie był chory. Po prostu nie chciał mieć przez najbliższy czas kontaktu z kimkolwiek. Wolał być kompletnie w sobie zamknięty.

    Staraliśmy się mu pomóc, ale ciągle odmawiał zrezygnowany wszystkim. Mogliśmy się tego spodziewać. Dla niego było to największym ciosem.

- Chen, błagam. - podszedłem, lekko go popychając. - Chodź z nami na tą imprezę...

- Nie chcę. - odpowiedział, okrywając się cały kołdrą.

- Eh... a kupić ci coś? - starałem się jak najbardziej przedłużyć rozmowę, co i tak mi nie wychodziło.

- Nie, dzięki.

    Doskonale go rozumiałem. Jeszcze chwilę siedziałem obok zmartwiony, aż w końcu wstałem, przerzucając czarną marynarkę przez ramię. Kilka razy odwracałem się do tyłu z nadzieją, że być może zechce, ale jednak po prostu wyszedłem bez słowa.

    Turniej również stał pod znakiem zapytania. Jedni mawiali, że wszystko wróci do normy, a drudzy, że raczej z niego nici. Sam wątpię, żeby szkoła zrezygnowała z tak ważnej uroczystości. Założę się, że za parę dni dostaniemy kolejną informację o walkach. Tylko, że na pewno nie ujrzymy już na liście Xiumin'a.



~~~

- KRIS, KRIS, KRIS! - wszyscy wiwatowali na cześć zwycięzcy, który właśnie opijał pospiesznie szósty kieliszek szampana pod rząd.

- Ge, nie przesadzasz czasami? Wypiłeś trzy puszki piwa, a teraz to... - zaczął zatroskany Tao, starając się przekrzyczeć głośną halę.

- Nie martw się o mnie, młody! Świetnie mi idzie! - jak mógł się spodziewać blondyn, odpowiedział mu kompletnie spity. - A teraz chodź na kolanka.

- Co? Fu. - skrzywiłem się. - Błagam, tylko nie przy wilkach!

    O dziwo chłopak przystał na jego propozycje z kompletnym wyszczerzem na twarzy, sam przy okazji biorąc łyk trunku. To ja się może oddalę...

    Już zmierzałem w kierunku dość ciekawego miejsca, gdy akurat jeden się wydarł :

- Nie masz ze mną żadnych szans!

- Ph, dajesz. Chętnie zobaczę twoją zapłakaną mordę.

    Kai wybiegł na środek, wybierając styl tańca, jakim był popping. Naprawdę? Nie macie niczego innego do roboty? Ale nie mogłem przestać się śmiać, gdy zauważyłem zawzięty wzrok Sehun'a, który sam wyzwał go na walkę taneczną. Po chwili i on odepchnął biednego Suho, by zademonstrować nam swój breakdance.

    Oboje podczas bitwy piorunowali się spojrzeniami, to pokazując różne groźne gesty wskazujące ich wyższość nad drugim. Kyungsoo stał przy ścianie dość zmieszany, a wręcz wyglądał strasznie blado. Wiem, że nienawidził kłótni, co już wcześniej opowiadał Baekhyun. Mam nadzieję, że nie wpadnie na głupi pomysł by się w nich mieszać, bo zostałby kompletnie staranowany.

    Po 10 minutach oboje polegli, zbyt zmęczeni i spoceni. Mimo to mieli jeszcze siły, by podejść do swoich przyjaciół i zacząć wypytywać kto był w końcu lepszy. Ponownie lekko się zaśmiałem przymykając oczy, gdy ktoś nagle oparł się o moje ramię.

- Już mnie głowa nawala od tej muzyki... - stwierdził leniwie Lay.

- Nie martw się. Za niedługo pewnie już się im znudzi.

    Nagle jakby znikąd zjawili się przy mnie Biali, popychając się ostrzegawczo.

- KTO WYGRAŁ? - krzyknęli jednocześnie, a ja zaskoczony nie wiedziałem co powiedzieć.

- Yy...

- Z resztą nie obchodzi mnie to. - wyższy jakby się opamiętał, nonszalancko prostując i przeczesując mnie dziwnym wzrokiem. - Chodź księżniczko, napijmy się, by choć dziś o niczym nie myśleć! - złapał mnie za dłoń i zaczął prowadzić w stronę barku, a ja nic nie rozumiałem. Nic, a nic.

- Sehun? Dobrze się czujesz? - w końcu wydukałem, siadając obok niego niepewnie na siedzeniu.

Zdawało mi się, że póki co nie wypił, aż tak wiele... czuję się jakby pomylił mnie z Junmyeon'em.

- Postawie ci, ok? - zignorował pytanie, a ja tylko nieśmiało przytaknąłem. - Barman, poproszę dwa piwa!

    Gdy w końcu przyniósł upragniony alkohol, ten od razu delikatnie podał mi go, dość ładnie jak na niego się uśmiechając.

- Dzięki... - naprawdę coraz bardziej mnie zaskakiwał. - Ale z jakiej okazji?

- Och, w przypływie tych wszystkich spraw nie skapnąłeś się jaki dzisiaj dzień? Patrz. - wskazał na zegar, na którym widniała widoczna 00:02 godzina. - Twoje urodziny, nieprawdaż?

    Popatrzyłem na niego niemrawo, nieco się trzęsąc.

- Ale... skąd ty?!

- Wszystkiego najlepszego. - stwierdził słodko, uśmiechając się jak najszerzej. Jak na złość oczywiście musiał pominąć moje pytanie.

- Oh Sehun, kim jesteś?

- Kimś bardzo ważnym. - jego dobry humor nadal unosił się w powietrzu, natomiast ja kompletnie osłupiałem. 


--
A/N : Nie mam nic za wiele do powiedzenia, oprócz tego, że wychodzi mi totalne bagno z tego ff... mam nadzieję, że uda mi się w miarę je ogarnąć, by was nie zawieść... jednak dzięki wielkie wszystkim, którzy czytają 'to coś' i komentują! Naprawdę, dzięki waszym opiniom polepsza mi się samopoczucie :) // AxE 



4 komentarze:

  1. najlepsze najlepsze i zajebiste <3 czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kris, trzy piwa na łeb i już masz odlot? Słabo XDDDDD
    Sehun vs Kai yas XD Biedny Kyungsoo musi znosić debilizm Jongina.

    Anyway, to wejście śnieżnych wilków było mega. Zauważyłam też, że zaczynasz coraz lepiej opisywać gesty, emocje itd.
    Zdziwiłam się, że Xiumin to zdrajca. Whut? :/
    No i co tu dodać jeszcze? Było zabawnie, ale na poziomie.
    Czyżby Chanyeol coś ukrywał? <:

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ten rozdział. Na początku troszkę się przeraziłam ze względu na śnieżne wilki i na dodatek Xiumin został zdrajcą. Aż trudno mi w to uwierzyć. Współczuję Jongdae! Imprezka świetna! Uwielbiam Krisa, ale spodziewałam się po nim lepszej głowy do alkoholu. I jeszcze moment Taorisa! Sehun i Kai zachowują się, jak dzieci, ale to urocze z ich strony. Na miejscu Luhuana również dziwnie bym się czuła w towarzystwie takiego miłego Sehuna.
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozwolę sobie zacytować "Próbowałem wysilić swój mózg, ale stwierdziłem, że to i tak zbyt porypane". To zdanie idealnie odwzorowuje to co miałam w głowie, gdy Śnieżne Wilki weszły do szkoły, zrobiły niezły rozpiździel (znowu tworzę dziwne słowa, ok.) i potem wyszły razem z Xiuminem. Próbowałam wymyślić o co chodzi, ale tak okropnie mi szło, że po 10 minutach zrezygnowałam.
    Widzę tu tak pięknego HunHana, że aż mam płacz, bo to moje OTP~ Czekam na więcej scen między nimi. A walka pomiędzy Sehunem i Kaiem jest piękna, poważnie. Uwielbiam jak się nie lubią!
    Co do błędów to rzuciło mi się tutaj parę interpunkcyjnych i jakieś mniejsze błędy w zdaniach, ale raczej nie mam nic do wytknięcia.

    OdpowiedzUsuń