sobota, 25 kwietnia 2015

[Twelve Forces] - Rozdział IV "Ziemia, czy niebo?"



{POV – Kai}



- 3, 2, 1... START! - dało usłyszeć się donośny huk, spowodowany wylotem kolorowej petardy tuż nad naszymi głowami.
    Przyczaiłem się, przybierając pozycję obronną. Wolę poczekać, aż sam wykona ruch. Był o dziwo bardzo spokojny i opanowany, nawet nie szczędził by posłać w moją stronę uśmieszek. Gdy zawarczałem, jego mina jakby zrzedła. Uniósł swe dłonie i po chwili wzbił się do nieba, z zawrotną prędkością. Zaśmiałem się cicho.
- Wiesz co jest równie szybkie, jak nasze zdolności? Dźwięk. - szeptnąłem i na wszelki wypadek skumulowałem swą moc w pierścieniu, który mieścił się na moim prawym palcu serdecznym.
    Postanowiłem, że wolę nie ryzykować stojąc w jednym miejscu, więc po prostu teleportowałem się to tu i tam. Nie widziałem go, ani nie słyszałem. Słońce zbyt mocno dawało we wznaki, więc modliłem się, aby jak najszybciej zaszło.
    Nagle usłyszałem świst i oberwałem dość silnie w plecy, turlając się bezwładnie po ziemi. Wychwyciłem niezadowolone krzyki, co poniektórych Białych Wilków, więc postarałem się, choć kalecznie – jak najszybciej wstać. Skupiłem swą dłoń przed sobą i po chwili tylko pstryknąłem palcem.
- Agh! - nagle wydarł się lider Czarnych, łapiąc za oba uszy i opadając na kolana, wydając coraz to dziwniejsze odgłosy.
- Zdecydowanie zostaliśmy dobrze wybrani. - mruknąłem. - Choć w tej chwili zapewne nawet tego nie słyszysz...
    W pewnym momencie Wu Yifan splunął krwią na ziemię, a ja zaczynałem być coraz bardziej to z siebie zadowolony. Na moje nieszczęście automatycznie pojawił się nauczyciel, który machnął ręką w moją stronę i zezłoszczony stwierdził, że już dość. Nie sądziłem, że ta walka potrwa tak krótko... jak widać ćwiczenie mojej drugorzędnej mocy na coś się opłaciło.
    Chcieli stwierdzić koniec, lecz wilk o dziwo stanął o własnych siłach. Profesor od razu odskoczył, a ja stałem jak wryty. Jakim cudem plan się nie powiódł?! Teraz jedyne co widziałem, to wkurzone czerwone oczy i pojawiający się ze wszystkich stron ogień. Wyłonił się z nich ogromny czarny smok, ze srebrnymi wzorami i oczach, o tej samej barwie.
    Nie potrafiłem się ruszyć, lecz w końcu postarałem się ogarnąć swą psychikę i zacisnąłem mocno pięści. Muszę jakimś cudem zaczaić się za brunetem i go zaatakować. Nim jednak zdążyłem cokolwiek zrobić, poczułem jak mityczne zwierze powala mnie swymi silnymi pazurami, odrzucając na parę metrów do krańca małego wzgórza.
    Jedyne co zauważyłem to osoby biegnące w moją stronę, lecz nie mogłem stwierdzić kto dokładnie, bo powieki mimowolnie same się przymykały. Zostałem ogłuszony i nic nie czułem.

~~~
- A może umarł? - poczułem dźgnięcie.
- Ogarnij swoje debilne myśli, Junmyeon!
    W tej chwili ledwo otworzyłem oczy, przez co wszyscy nagle ucichli. Chciałem coś powiedzieć, ale było mi zbyt sucho w gardle. Najwidoczniej ktoś to zauważył, więc od razu podszedł do mnie z szklanką wody i próbował pomóc napić. Jak przeczuwałem, był to mój najlepszy przyjaciel – Kyungsoo. Czułem się jak jakiś bezwładny staruszek...
- Hejo Jongin! Gratulacje za zdobycie nagrody, jako „najszybciej pokonany przez kogokolwiek uczeń naszej szkoły!” - stwierdził radośnie ten pierwszy. D.O automatycznie odwrócił się do niego z niezbyt miłą miną, więc tamten tylko skulił się z piskiem.
    Westchnąłem i spojrzałem na nich z dezaprobatą.
- Przykro mi, że splamiłem nasz honor chłopaki... Chanyeol pewnie będzie zły...
- Daj spokój! - wtrącił najniższy. - To nie twoja wina, że dostałeś takiego przeciwnika. On przecież przerasta nas wszystkich... to zrozumiałe. - speszył się lekko, a ja posłałem w jego stronę ciepły uśmiech.
- Dziękuję, że zawsze starasz się o mnie troszczyć i poprawiać humor.
***
{POV – Kris}



- Duizhang, jesteś najlepszy! - odparł podekscytowany Tao, skacząc we wszystkie strony.
- Wiem, wiem. - stwierdziłem dość skromnie i się zaśmiałem.
- To było niesamowite. - powiedział mało co nie zapłakany Minseok, rzucając się w me ramiona.
- Biali pewnie teraz wyją w kącie!
- Tak poza tym... - zaczął Chen. - Co powiecie na małą imprezkę?
- Małą?
- Hehe, no dobra. Znacznie większą. - jego mina nie wróżyła nic dobrego.
- Nie powinniśmy zaprosić także Jongin'a? - wtrącił Xiumin.
    Wszyscy spojrzeliśmy na niego jak na kogoś nienormalnego. Jongdae podszedł i zaczął sprawdzać, czy oby nie ma gorączki. Ten w odpowiedzi zaatakował go falą mrozu, więc tylko zajęczał i odszedł od niego na większy dystans. Uniosłem wysoko brew, a gdy ten to zauważył, zaczął kontynuować :
- No co? Nie powinniśmy przecież ciągle udawać jakiś dupków. Z resztą mu też się należy za dobrze wykonaną robotę...
- Oszalałeś? Czyli mamy sobie tak do nich podejść, spytać i zostać wyśmianymi? Do końca życia by nam to wypominali. - oburzył się przyjaciel.
- Dobry pomysł. - wtrąciłem, uśmiechając się.
    W tej chwili nawet Lay, który siedział w kompletnej ciszy, zakrztusił się wodą, którą właśnie pił. Tao zszokowany otworzył jak najszerzej usta, ale po chwili ogarnął się i podbiegł, by pomóc starszemu.
- Wariatkowo! No wariatkowo! - Chen złapał się za głowę i wciąż nie mógł uwierzyć w moje słowa.
- To ja ten... idę sprawdzić co o Lu-ge. - ledwo oznajmił Yixing, wychodząc z pomieszczenia. No nie powiem, że atmosfera była dość zagęszczona.
- Postawimy wam bubble tea ~
- A nawet dwa. - dokończyłem.
    Zitao zerkał na nas, nie zbyt rozumiejąc tą sytuację. Lecz po momencie wrócił obok, wtulając się jak to w zwyczaju ma – do mojego ramienia. Stwierdził też, że to wszystko mu obojętne. Czyli teraz brakuje potwierdzenia władcy błyskawic. Głęboko się zastanawiał, wpatrując w podłogę, ale w końcu podniósł głowę i zaczął stanowczo :
- Okej, niech wam będzie... ale zapomnijcie, ja z nimi nie będę rozmawiał! - tupnął nogami i wyszedł. Jasne, tak najłatwiej.

~~~
    Po skończonych zajęciach, wracałem samotnie w stronę biblioteki i akurat natknąłem się na wywieszanie informacji o kolejnej walce. Poczekałem, aż wilk ją przypnie i czym prędzej pognałem zobaczyć kto jest następną ofiarą. Okazało się, że w tym samym czasie będą walczyć aż dwie drużyny.
Han Taeyong vs. Lee Jimin
Kim Jongdae vs...
- Matko. - szeptnąłem zaskoczony.
vs. Kim Minseok
- Chyba sobie żarty stroją. - mówiłem pod nosem, nie potrafiąc wyjść z szoku. Takiego obrotu sytuacji chyba nikt by się nie spodziewał.
    Pewnie sami to w końcu zauważą i pogodzą się z prawdą. Obecnie muszę zająć się swoimi sprawami, więc ponownie wróciłem myślami do swojego głównego celu.
    Otworzyłem drzwi, a mym oczom ukazało się ogromne miejsce z masą mosiężnych półek po wszystkich stronach. Nie zabrakło także wielu uczniów, którzy to czytali, czy się uczyli przy wielkich stołach.
Podszedłem do starszej kobiety, pokazując swój indetyfikator i przepuściła mnie dalej. Do pomieszczenia, gdzie mogli wchodzić tylko nieliczni. Oczywiście pierwsze co zrobiłem, to odłożyłem swoją torbę i zacząłem się rozglądać dookoła. Miejscówka nie była przyjemna, bo było dość ciemno, a do tego byłem kompletnie sam. Gdy znalazłem się przy pewnej półce, od razu zacząłem szukać istotnej dla mnie rzeczy.
- Ha, bingo! - i wyjąłem księgę.
    Rozsiadłem się dość wygodnie i przetarłem ją lekko z kurzu. Widniał na niej złoty napis „Rody i ich historie”. Zależało mi na dowiedzeniu się czegoś o Śnieżnych Wilkach. Wprawdzie chyba oprócz mnie, czy Chanyeol'a nikt się tym nie interesował. Nim jednak zacząłem cokolwiek czytać, do środka wpadła inna osoba i zdziwiłem się tak samo, jak on.
    Spojrzał na mnie dziwnie, przeczesując te swoje blond włosy.
- Musisz przychodzić, gdy akurat jestem zajęty? Przyjdź później. - nalegałem groźnie.
    Był to ten cały Sehun, władca wiatru. Zauważyłem, że od dłuższego czasu sam coś węszy w sprawach, podobnych do mnie. A to dziwne, bo nie powinien się wtrącać. Takie zlecenia głównie dostają osoby z wyższą rangą.
    Popatrzył na mnie jakby od niechcenia i zerknął w stronę tego, co miałem przed sobą.
- Wziąłeś akurat to, czego potrzebuję... liderciu Czarnych. - mruknął.
- Oh, to urzekające. A teraz spadaj, bo inaczej poskarżę się radzie, że bywasz w miejscach, w których nie powinieneś. W ogóle jak cię tu wpuścili? - wstałem powoli, a ten zaczął się wycofywać.
- Przykro mi, ale nie mogę tego zdradzić. Też mam na głowie ważne problemy, więc mam nadzieję, że się rozumiemy i nic nie wypaplasz? - uśmiechnął się krzywo, już łapiąc klamkę.
- Wynoś się. - warknąłem, a ten czym prędzej wykonał polecenie.
    Nie wiem co kombinuje, ale dowiem się. Dowiem się jakie ma plany wobec nas.

***
{POV – Sehun}



    Niech to szlag! Czemu właśnie teraz...
    Wkurzony zmierzałem do dormu, martwiąc się o to, czy czasami nie będę mieć przechlapane. Błagam, oby nie. Jednak pierwsze co zrobiłem, to zatrzymałem się w holu i spojrzałem na zamieszanie. Dwójka Białych zaczęła się na siebie wydzierać, a jak zauważyłem byli to ci z Grupy Specjalnej. Sporo rówieśników stało dookoła i przypatrywało się sytuacji. Wyjąłem z kieszeni mundurka opakowanie lizaka, po czym, po odpakowaniu włożyłem go do buzi. Zaczyna się ciekawy seans.
- Powiedziałem, żebyś kuźwa zrezygnował! Nie będę z tobą walczyć!
- Uspokój się, młody! Nie zrobię tego, to wbrew naszym zasadom!
- Nie denerwuj mnie! Inaczej sam zaprowadzę cię do tej cholernej rady i zmuszę do powiedzenia tych słów!
    Jednak nie mogliśmy długo się tym nacieszyć, bo jeden ze strażników podbił, próbując ich uspokoić. Tak, nawet nasza szkoła posiada kogoś takiego jak strażnicy. Oboje w odpowiedzi oczywiście zaczęli marudzić i protestować, więc po chwili użyto na nich mocy, która spowodowała, iż zemdleli. Prychnąłem pod nosem rozbawiony tym wszystkim i po chwili sobie o kimś przypomniałem.
    Ciekawe co u czerwonowłosego szczeniaczka... powinienem go odwiedzić? W sumie kto mi zabroni? Warto ryzykować w życiu, a założę się, że jego reakcja na mnie będzie jeszcze bardziej zabawniejsza. Ah, te twoje chytre plany Oh Sehun...

~~~
    Wszedłem ostrożnie bez jakiegokolwiek pukania czy pozwolenia. Spojrzałem na niego i jak widać był kompletnie pochłonięty czytaniem jakiejś książki. Lecz długo nie trzeba było czekać, aż podniósł wzrok i zamrugał parę razy gwałtownie. Jakby wzrok go mylił. Zerknął na mnie pytająco, ale w końcu odłożył przedmiot na bok i skupił się na mnie.
- Chcesz mi dokopać, gdy jestem bez żadnych sił? - zaczął.
- Nie zupełnie. - podszedłem bez emocji, siadając na łóżku obok. - Po prostu chciałem sprawdzić, czy wszystko ok.
- Hm? - zdziwił się.
- Jakby tak nie było, to by jeszcze mnie posądzili o twoją śmierć, czy coś... a ja najzwyczajniej w świecie pomogłem. - posłałem wredny uśmieszek, a ten w odpowiedzi przewrócił oczyma.
- Jak długo masz zamiar udawać kogoś kim naprawdę nie jesteś?
- Co proszę? - teraz to on mnie zaskoczył.
- Z jednej strony pokazujesz jak to bardzo zły jesteś, a z drugiej w głębi starasz się temu zaprzeczyć.
    Skupiłem się przez dłuższy moment na jego wypowiedzi i szczerze nie wiedziałem jak na to odpowiedzieć.
- Powiedzmy... że kiedyś byłem tym dobrym.
    Rozszerzył oczy jak najbardziej mógł i nagle mocno złapał się poręczy jedną ręką, a drugą za brzuch, kuląc się. Zaczął krzyczeć z bólu, a ja oszołomiony nie wiedziałem co się dzieje.
- Luhan! - wydarłem się.
    Zauważyłem, że z jego oczu napływają łzy, więc natychmiastowo pobiegłem do gabinetu lekarza. Który jak za złość musiał się znajdować wcale nie tak blisko, co oddział sanitarny. Spanikowany zacząłem tłumaczyć wszystko lekarzowi i w pośpiechu pojawiliśmy się na sali z powrotem. Czarny zemdlał, a ja przestraszony zaczynałem obawiać się jego stanu.

~~~
    Po odpowiednim zachowaniu opieki nad starszym, postanowiłem, że teraz natomiast pójdę sprawdzić co u... o nie, do niego to tym bardziej się nie zbliżę. Lecz Suho napisał mi w wiadomości, żebym jak najprędzej przyszedł. Zrezygnowany zgodziłem się na jego propozycję i zmierzyłem swe kroki w kierunku kolejnego skrzydła szkoły. Starałem się iść jak najwolniej. Przepraszam, ale wcale mi się tam akurat nie spieszyło.
Przy okazji rozmyśleniami powróciłem do słów, które wypowiedział mój dawny nauczyciel. O tym całym zamachu. Czyli mam rozumieć, że w każdej chwili ktoś może bezkarnie tu wbić, no i nie wiem... wybić połowę szkoły? Aż przeszły mi po plecach nieprzyjemne ciarki. Dlatego muszę się czegoś o nich dowiedzieć. Jednak oczywiście już natrafiłem na swoją pierwszą przeszkodę – Wu Yifan'a.
    Przymknąłem powieki i biorąc parę głębokich oddechów, popchnąłem drzwi. Moim oczom o dziwo nie ukazał się tylko Jongin, Kyungsoo czy Junmyeon. Byli z nimi także Czarni. Osoba, o której przed chwilą wykrakałem i ten jego wieczny przydupas. Wszyscy nagle skupili swój wzrok na mnie, niczym na jakiejś figurze woskowej z wystawy. Popatrzyłem niepewnie i podszedłem bliżej.
- O co cho...
- Impreza. - przerwał mi D.O, więc spojrzałem na niego jeszcze bardziej pytająco. - Zostaliśmy zaproszeni na zabawę, Kai oczywiście nie umiał odmówić...
    Ten wymieniony tylko spojrzał na niego dumnie, wypychając swoją klatkę bardziej do przodu. No oczywiście, że musi wykazać, iż jest panem domówek. Chciałem nagle popełnić samobójstwo, ale wypuściłem ostrożnie powietrze z ust i zrobiłem sztuczny uśmiech.
- Świetnie, naprawdę świetnie. Nie ma problemu. - i gwałtownie nałożyłem rękę na rękę.
    Chłopaki chyba nie spodziewali się takiej reakcji z mojej strony, bo dziwnie po sobie zerknęli.
- A więc dzisiaj o 20:00? - kontynuował ten zdradziecki murzyn.
    Lider Czarnych w odpowiedzi pokiwał głową i po chwili nas przeprosił, wychodząc wraz z blondynem z pomieszczenia. Gdy w końcu ich sylwetki zniknęły za rogiem myślałem, że nagle wybuchnę. Suho podbiegł do mnie i zaczął mnie uspokajać, mówiąc jakieś tandetne regułki o zachowaniu harmonii w swojej duszy. Uderzyłem go w plecy, by ogarnął, że ma się w końcu uspokoić. Swój wzrok przerzuciłem na kujonka :
- Nie wiem jakim cudem was przekonał, ale w sumie mało mnie to obchodzi. Przyjdę jeśli... - tu się zamyśliłem. - Wpadną jakieś równie ciekawe osoby.
- Masz na myśli tego małego, który też leży na oddziale? - wtrącił niespodziewanie mój wróg, a ja się tylko skrzywiłem.
- Być może tak, bądź nie. Niech cię to nie interesuje. - warknąłem.
- Sehun, spokój! - nalegał Junmyeon. - Błagam, chociaż dziś nie wszczynaj żadnej bójki. Mamy dość zmartwień na głowie. Lepiej zająć się teraz Turniejem...
- Masz rację. - ciężko wycedziłem przez zęby. - A teraz chodźmy. - i złapałem go za rękę, wychodząc.
Mogłem tu nie przychodzić. Zmarnowałem tylko swój dobry humor. A nie, ja przecież nigdy takowego nie miałem.
    W połowie drogi niespodziewanie usłyszeliśmy silny wybuch, próbując złapać równowagę przez ruszającą się pod wpływem siły podłogę.
- Co się dzieje?! - zaczął panicznie wydzierać się przyjaciel.
- To od strony wejścia do szkoły... biegiem!
    Dało się usłyszeć syreny alarmowe i panikę uczniów, wychodzących z różnych zakamarków. Wydaje mi się, że poznamy kogoś, kogo nigdy byśmy nie chcieli.



---
A/N : Zaczynamy wchodzić w te cięższe tematy, tak więc może nieco zejść tej 'komedii', ale mam nadzieję, że Was nie zrazi. Szczerze coraz gorzej przychodzi mi do głowy wena, więc módlcie się za mnie x"D // AxE

3 komentarze:

  1. Mimo małych wpadek, o których pisałam na pw, wszystko jest super. Nie widzę żadnych większych błędów~
    Podoba mi się zakończenie rozdziału, sprawia, że czytelnik chce więcej i więcej. Nie mogę się doczekać co będzie dalej! Walka na turnieju też jest świetna, choć ja opisałabym ją nieco dłużej, ale ja zawsze leję wodę niczym H. Sienkiewicz, więc tak... Kai panuje nad dźwiękiem? Mam rację? Jak dla mnie super! Ogólnie mega podoba mi się pomysł głównej mocy i tej dodatkowej, którą należy odkryć. Zastanawia mnie co kombinuje Sehun i mam nadzieję, że to będzie jakiś mega ciekawy wątek.
    Sehun + ciekawa historia = Jung w niebie.
    Suho to w ogóle głupek do kwadratu i czasami się zastanawiam czy on ma coś w głowie w ogóle x'DDD
    Jest jak najbardziej na tak. Czekam na kolejne rozdziały! Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
  2. ok

    Mówiłam o tym, że byłam zdziwiona czasem tej walki, ale w sumie dobrze, bo mniej cierpienia Jongina. D.O jest przeuroczy dla swojego "crusha" i chce mi się rzygać tęczą XDD

    Sehun zaczął mnie intrygować i ciekawi mnie, co on kombinuje. +wyraźnie leci na Luhana, biedaczek

    Jeśli chodzi o błędy, nie zauważyłam żadnych większych, tylko nieraz raziło mnie zbyt potoczne słownictwo, bo styl wtedy nie jest taki jednolity i nie trzyma się kupy, ale poza tym bardzo dobrze budujesz akcje i napięcie.
    Wgl nwm co się dzieje, byłam psychicznie nastawiona na jakąś wielką imprezę, schlanego Sehuna, tańczącego z Kai'em gdzieś w kącie, a tu nagle bum i takie "the fuck happened"
    I cieszę sie, że w końcu rozwija się fabuła. Chcę badass EXO, używających swoich mocy, yaaay!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako ze jestem słaba w pisaniu kreatywnych komentarzy - epickie ciekawe wciągające i inne synonimy zajebistości. Nie pozostaje mi nic jak czekać na następny rozdział. :D i zmodle zdrowaśke za twoją wene <3

    OdpowiedzUsuń