piątek, 29 maja 2015

[Twelve Forces] - Rozdział IX *SPECIAL* "Ja lub ty"


Jest to krótki Special opisujący przyczyny pewnej tragedii, którą mieliście okazję poznać w poprzednich rozdziałach Twelve Forces. Wszystko pisane z perspektywy Kai'a. Relacje, jak i sytuacje bohaterów różnią się od tych obecnych.

{POV – Kai}



   Założyłem na uszy swoje ulubione, fioletowe słuchawki i ruszyłem w dalszy głąb korytarza, prosto w stronę sali sportowej. Mieściła się dokładnie po drugiej stronie szkoły. Równie mógłbym się przeteleportować, ale naprawdę lubiłem dłuższe spacery. Do tego trwała właśnie długa, 20-minutowa przerwa. Chciałem się zatopić w ukochanej przeze mnie piosence, gdy nagle poczułem lekkie szarpnięcie za ramię.
   Ściągnąłem przedmiot na szyję i odwróciłem się z pytającym wyrazem twarzy. Przejechałem wzrokiem po niskiej, drobnej sylwetce i przyjacielsko się uśmiechnąłem.
- Coś się stało, Kyungsoo? - zacząłem, przeczesując dłonią włosy.
- Niezupełnie... - mruknął zmieszany. - Mamy teraz wspólną lekcję, więc chciałem się do ciebie doczepić. - posłał speszony uśmiech.
   Pokiwałem zrozumiale głową i znów ruszyłem. Starszy natychmiastowo powtórzył moją czynność tyle, że starając się nadążyć za moimi ruchami. Zaśmiałem się łapiąc go za rękę, gdy zauważyłem, że o mało co by się nie przewrócił.
- Ostrożnie.
- Wiem, wiem. - stwierdził stanowczo, stępając już normalniej.

   Skręciliśmy do miejsca, w którym najchętniej wspólnie przesiadywaliśmy podczas wolnego czasu, popijając różne napoje. W moim przypadku da się zgadnąć jakie. Choć z tym też czasami było ciężko, szczególnie gdy prawie przyłapywał mnie któryś z nauczycieli.
   Zasiadłem na ławce, poklepując miejsce obok. Uwielbiałem to pomieszczenie. Mało uczniów wiedziało o jego istnieniu, dlatego tak bardzo je preferujemy.
- Jongin... - rozpoczął D.O, wyciągając z torby puszkę coli i mi ją podając – Proszę, wybij sobie z głowy ten durny plan.
- Hm?
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. - kontynuował nieco podirytowany.
- Właśnie nie specjalnie. - jęknąłem bezmyślnie, udając jakby nic się nie stało i sącząc kolejną 'porcję' napoju.
   Oburzony założył rękę na rękę i stanął przede mną, jakby oczekując, iż łatwo się poddam. Leniwy wzrok spoczął na jego twarzy, wymyślając to kolejny pomysł, by wyminąć krępujący temat. W końcu otworzyłem usta, ale przerwał mi głośnym stupnięciem.
- Kai! - wydarł się, lecz nie tak głośno, by mógł nas każdy usłyszeć.
   Przymrużyłem oczy i wyciągnąłem z kieszeni marynarki małą, zagiętą kartkę. Patrzyłem na nią przez dłuższy czas i ostatecznie w końcu powróciłem do rozmowy :
- Spokojnie. Dam mu jeszcze parę gróźb i będzie fajnie. Zobaczysz.
- Ta zabawa jest kretyńska. - sprostował, wciąż widocznie zdenerwowany.
- Ale gdybyś widział jego reakcję! - zaśmiałem się, łapiąc za brzuch. - Trząsł się jak galareta, a oczy miał większe niż ty.
   Przygryzł wargi, podchodząc bliżej i wreszcie zasiadając tuż koło mnie. Nerwowo złapał się ud, kołysząc to w przód, to w tył. Zacząłem delikatnie przejeżdżać dłonią po jego plecach, by go nieco uspokoić.
- Będziemy tego żałować, zobaczysz. - odwrócił się, patrząc na mnie rozpaczony.
   Nic nie odpowiedziałem, wolałem to przemilczeć. Trochę się schyliłem, by móc go złapać i przybliżyć bardziej do siebie, szukając ślepo mocno wyczekiwanych warg. Oczywiście nie protestował. Nigdy tego nie robił.

~~~

- A więc dasz radę? - dosłownie wcisnąłem chłopakowi do ręki część pieniędzy, przy czym od razu je schował. - Pozostałą kwotę dostaniesz po wykonaniu zadania. - uciśliłem.
- Nie ma problemu. - uśmiechnął się jakby z wygraną i poprawiając przyduże okulary, odszedł w przeciwnym kierunku.
   Odetchnąłem z ulgą i wyszedłem z szkolnego zauka. Na moje nieszczęście akurat zauważyłem dwójkę wilków, które działały mi cholernie na nerwy. Przystanąłem tuż obok ściany, by mieć na nich lepszą widoczność. Wyglądało na to, że dość ostro się spinali.
- Lu, dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co się dzieje?! - wyższy blondyn starał się złapać Czarnego, lecz ten ciągle się wyrywał uciekając od niego krokiem.
- To nic takiego. Sam sobie dam z wszystkim radę! - stwierdził bezsilnie, wybiegając gdzieś, byle jak najdalej od niego. Jedyne co dostrzegłem, to spływająca po jego policzku łza oraz zaciśnięte ze wściekłości pięści drugiego. Uśmiechnąłem się pod nosem, cicho przygwizdując.

~~~

- Co zamierzasz? - spytał przyjaciel, zabierając z mej tacki jednego pączka, na co prychnąłem.
- Wynająłem do roboty Kibum'a. Ma stworzyć klona Sehun'a i tej debilki Yeonhee.
   Ten od razu zakrztusił się posiłkiem, więc natychmiastowo się nachyliłem i zacząłem poklepywać go po plecach. Gdy już w miarę wrócił do normalności, zrobił spory łyk picia i spojrzał na mnie jak na debila.
- A więc... - ściszył głos, parę razy odkaszlując. - Chcesz zrobić wkręt biednemu Luhan'owi i Sehun'owi, bo nie przepadasz za tym drugim? - na to dumnie pokiwałem głową, rozsiadając się wygodnie i zakładając ręce za głowę.
- Dokładnie. - stwierdziłem triumfalnie.
   Niższy oparł się o stół łokciami, jakby przemyślając moje zacofanie umysłowe. Nawet nie chcę wiedzieć o czym właśnie myśli. Zrobił parę oddechów, a ja tylko wyczekiwałem na dalszą dyskusję.
- Wiesz, że się o ciebie martwię, prawda? - spytał znikąd, a ja ze zdziwienia rozszerzyłem oczy. - Ale może to ten wiek. Trzeba zaszaleć, prawda? - szczerze przeraziły mnie jego słowa. Gdy powtarzał ciągle jedno i to samo, to wiadomo, że był załamany. Znam go od trzech lat i śmiało mogę to stwierdzić.
- Będzie dobrze. - uśmiechnąłem się, delikatnie dotykając jego ramienia.
    Starałem się go pocieszyć i przekonać do planu w 100%, ale nagle ktoś mocno uderzył o stolik, powodując, iż od razu zerwaliśmy się z własnego świata.
- Junmyeon! - wydarłem się oburzony, uderzając Białego pięścią w brzuch. - Wystraszyłeś nas, kretynie.
   Ten od razu złapał się za obolałe miejsce z niezbyt zadowoloną miną. Pisknął i wymamrotał coś pod nosem, ale ostatecznie zasiadł obok Kyungsoo. I w tej chwili chciałem zacząć mu gratulować, gdyż samopoczucie wilka uległo kompletnej zmianie. Nareszcie miał okazję się zaśmiać.

~~~

- Zawsze byłem dla ciebie zwykłą zabawką, ha? Aż tak bawi cię manipulacja moimi zmarnowanymi uczuciami? - łzy przelewały się na wszystkie strony, starał się złapać równowagę, lecz nie potrafił. - Świetnie, że ty oraz znajomi mieliście ze mną doskonałą polewkę przez te cztery miesiące! Jesteś kłamcą. Kłamcą, kłamcą, kłamcą! - krzyknął, ile miał powietrza w płucach i silnie uderzył dłonią o ziemię. - Znałem cię tyle czasu, obiecałeś mi tyle rzeczy... - jęknął bezsilnie, kuląc się coraz bardziej. - Tak łatwo zniszczyć słabego, małego wilczka, ha? - szeptnął po raz ostatni, znikając wraz z ostatnią, cichą nadzieją.

   Podniosłem się natychmiastowo, szybko dysząc. Starałem się opanować swoje zbyt oszalałe serce, ale byłem tak spanikowany, że nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Kropelki potu spływały po mym nagim, gorącym torsie. Po chwili złapałem się jedną ręką czoła, drugą mocno ściskając pościel.
   Nie wiem co miał oznaczać ten cholerny sen, ale być może to przestroga. Powinienem się wycofać?

~~~

- To oczywiste, Kai. - mruknął ani trochę zdziwiony przyjaciel, przygryzając kolejnego precla.
- Odbija mi. - powiedziałem, próbując trzęsącą ręką złapać szklankę z herbatą.

   Krążyłem samotnie wokół budynku szkoły, próbując ogarnąć swe myśli. Zastanawiałem się również nad słowami wilka, który pragnął namówić mnie do wyjaśnienia wszystkiego moim celom tego głupiego pomysłu.
Zerknąłem w stronę innych uczniów. Każdy był zajęty czym innym. Niektórzy radośnie się wygłupiali, niektórzy stawali do walki, a niektórzy robili sobie naprawdę przyjemne pikniki. Mimowolnie uśmiechnąłem się, czując to ciepło wokół siebie. Czasami marzyłem o tym, by mieć równie, spokojne życie.
   Wdech i wydech. Nie powinienem zachowywać się tak szczeniacko. Nawet nie wiem dlaczego taka głupota zagościła w mojej głowie. Postanowiłem. Wzbiorę w sobie odwagę i im wyjaśnię sytuację.

~~~

   Poczułem ostry ból przeszywający całe me ciało. Modliłem się w głębi, by skończyło się to jak najszybciej. Zasłużyłem sobie na to. Lecz D.O ani trochę. Więc dlaczego miałem wrażenie, że w tej chwili cierpi gorzej ode mnie? Rozpaczone wrzaski odbijały się echem po mojej głowie.
- To twoja wina... twoja, twoja, TWOJA! - wydarł się blondyn, oddając ostatni cios.
   Przepraszam, że nie zdążyłem. Wybaczysz mi?

niedziela, 17 maja 2015

[Twelve Forces] - Rozdział VIII "Chodź, zaryzykujmy razem"


{POV – Xiumin}





- Powiedziałem baczność! - wydarł się białooki, a ja tylko wykonałem rozkaz, tak jak i reszta hali.

    Wszyscy w milczeniu obserwowali pustym wzrokiem... tak właściwie to co? Mógłbym rzec, że nicość, coś w rodzaju czarnej dziury. Każdy bez jakiejkolwiek krzty czystej duszy. Byli po prostu zwykłymi maszynami do zabijania, a za ich sznurki pociągał nikt inny, jak Kim Jaesok. Przygryzłem wargi, gdy usłyszałem charakterystyczny stukot ciężkich butów. Jak mogłem się tego spodziewać, dana sylwetka przystanęła tuż przede mną, więc podniosłem powoli głowę.

- Drogie wilki! - wydarł się, lecz wciąż wpatrując we mnie. - Mam zaszczyt poinformować was, że nasz drogi Minseok oficjalnie zostanie nowym generałem, tuż przy mym boku.

    W odpowiedzi dało się usłyszeć donośne oklaski, roznoszące się po całym pomieszczeniu. Byłem zszokowany, ale wolałem tego nie pokazywać na zewnątrz. Nie sądziłem, że wpadnie na taki plan, bez jakiegokolwiek uprzedzenia mnie co do zamiaru. Najchętniej uciekłbym z kompletną dezaprobatą, lecz w tym właśnie rzecz. Nie miałem jak.

- Czy to nie oznacza, że musi przejść test? - odezwał się któryś z podwładnych.

    Starszy uśmiechnął się i pokiwał radośnie głową. O co im cho...

- Dokładnie. Już dziś postara się o wasze uznanie. Na znak, że zostanie godnym reprezentantem szkoły Dwunastu Łowców! - odwrócił się z wciąż doskonałym humorem, łapiąc za me ramię. - Zabije któregoś z uczniów Grupy Specjalnej z naszej znienawidzonej szkoły Dwunastu Przymierzy! Przyniesie również jego głowę.

    W tej chwili Śnieżni zaczęli wydzierać się i gwizdać, ukazując jak bardzo podoba im się pomysł. Ja oczywiście zacząłem nerwowo się trząść i panicznie wpatrywać w brata. Pewnie zauważył błysk gniewu, który roznosił się po całych mych oczach. Jak mogłem się spodziewać, nic go to nie ruszyło, a wręcz jeszcze bardziej rozszerzył usta.



~~~

- Panie Minseok! - chłopak wpadł na mnie, zdyszany ciągłym biegiem. Spojrzałem na niego pytająco i starałem się zmusić siebie, by nie wpaść w panikę. Byłem masakrycznie nieogarnięty i zszokowany. Musiałem złapać dłonią drugiej, by nie było widać jak bardzo wyglądam w tej chwili na chodzącą galaretę.

- Nie mów do mnie tak. Wystarczy samo Minseok. - zmusiłem się do delikatnego uśmiechu.

- Rozumiem! - nerwowo odpowiedział, szybko się kłaniając. - Jestem tylko biednym świeżakiem, ale chciałbym...

- Jak masz na imię? To chyba póki co najbardziej istotne. - przerwałem. - Tak dziwnie z kimś rozmawiać i nawet nie wiedzieć jak się zwie.

- Ah, przepraszam! - i ponownie zaczął składać pokłony, więc wydusiłem z siebie cichy śmiech. - Jestem Taeyong.

    Wyciągnąłem w jego stronę rękę, a ten niepewnie odpowiedział na czyn. Gdy posłałem mu dość sympatyczny uśmiech, ten najwidoczniej od razu się speszył, bo odwrócił wzrok, lekko się czerwieniąc.

- Zawsze pana... to znaczy, zawszę cię podziwiałem. Wiem, że jeszcze parę lat temu pomagałeś wielkiemu Jaesok'owi w sprawach szkolnych i w ogóle...

- Zgadza się. Mimo, że miałem przerwę od tego wszystkiego, to znów powróciło. - spuściłem głowę, smutniejąc. - Niby miałem być tylko zwyczajnym szpiegiem, ale naprawdę pokochałem tamto miejsce... i tamtych wilków. - niższy wpatrywał się zafascynowany i zdziwiony moim stwierdzeniem, więc natychmiastowo odchrząknąłem. - Ale korytarz to nie dobre miejsce do takich rozmów. Chodźmy do mojego dawnego gabinetu. - i pociągnąłem go w danym kierunku.



    W ciszy przyglądałem się drewnianym drzwiom, które niegdyś bardzo dobrze były mi znane. Zapewne cały pokój będzie zarośnięty kompletnym kurzem. Westchnąłem, popychając je i modląc się, by faktycznie nie wyglądał aż tak źle. Mimo, że byłem tutaj jakieś dobre dwa tygodnie, to czułem się obco. Brat nie pozwalał mi tu przesiadywać, więc to też mnie ciekawiło. Cóż takiego skrywał mój pokój, że nie mogłem nawet do niego wejść?

    Popchnąłem ostrożnie wrota i mym oczom ukazało się pomieszczenie, które o dziwo wydawało się być takie same jak zwykle. Wszystko dosłownie na swoim miejscu, nie ruszone nawet o centymetr. Czyli ktoś musiał tu przychodzić i sprzątać. Ale jak?

    Podążyłem naprzód, uprzednio informując młodego, by również wszedł do środka. Włączyłem światło i próbowałem już normalnie się ogarnąć. Wskazałem mu, by usiadł w fotelu naprzeciwko i zmęczony zasiadłem za swoim głównym. Od niechcenia zacząłem otwierać szafki sprawdzając raporty, które również nie były ani trochę tknięte.

- Em... - przerwał ciszę, a ja zerknąłem w jego stronę. - Co miałeś na myśli mówiąc, że są tacy wspaniali? - widać było, że nadal stresuje się faktem, że może mówić do mnie na „ty”.

- Nie powiedziałem, że tacy są. Chodzi o to, że wcale nie należą do tych złych. Wprawdzie bardzo ich polubiłem. - i uśmiechnąłem się sam do siebie, wspominając moją paczkę. - Nie chcę żyć w ciągłym strachu i bólu. Gdy dostałem list od szkoły Dwunastu Przymierzy, pomyślałem właściwie o nadaniu mi nowego żywota. - ucichłem, zastanawiając się.

- Oni nie wiedzieli, że należysz do Śnieżnych Wilków?

- Oczywiście, że nie. - szybko wróciłem do dyskusji. - Zawsze uczęszczałem do normalnej szkoły, zbierając doskonałe wyniki. W Śnieżnych siedziałem jakby w ukryciu. Właściwie to Jaesok mnie do tego przekonał...

- Po otrzymaniu danych o rekrutacji od razu się zgłosiłeś. Dlaczego? - kontynuował, skupiając się kompletnie na mojej historii.

- To również jego pomysł. Zawsze wpajano mi, że oni są tymi złymi i trzeba ich powoli, choć skutecznie zlikwidować. Dlatego dostałem zadanie polegające na szpiegowaniu. - przymrużyłem oczy, odchylając się bardziej do tyłu. - Ale to my się mylimy.

- Czyli?

- Oni to dobro, my to zło.



~~~

    Przechodziłem przez salę, gdy nagle przez przypadek wpadła na mnie nieznana osoba. Od razu zaklnął pod nosem, starając się zebrać z podłogi porozrzucane papiery. Natychmiastowo zareagowałem, pomagając mu i przepraszając. Mimo, że to nie była zupełnie moja wina. Gdy wstał, mogłem od razu ocenić jego wygląd. Nie należał do wysokich, chociaż i tak był ode mnie trochę wyższy. Miał ciemne włosy, mocno podkreślone oczy oraz czarne okulary. W prawdzie nie wyglądał na typowego Śnieżnego Wilka, a wręcz nie posiadał żadnych ich cech, więc się zdziwiłem.

- Dziękuję za pomoc, Xiumin. - odparł, zabierając z mej ręki swój notes.

- Ha, skąd znasz moje przezwisko? - spojrzałem na niego podejrzanie i oparłem się lekko o ścianę.

- Jestem tu jednym z dyrektorów, więc zapewne wiem dużo, a szczególnie o tobie. - podkreślił tajemniczo. - Jongwoon, ale możesz mówić mi Yesung. - jednak nie wysilił się, by podać mi dłoń.

- Coś mi to... - wyszeptałem pod nosem, skupiając się nad usłyszanym imieniem.

Po chwili rozszerzyłem usta niedowierzając. Ten jakby nic posłał mi uśmieszek i odwrócił się w przeciwnym kierunku. Jeśli się nie mylę to, to jest...



***

{POV – Sehun}





- Twój były nauczyciel?! - wydarł się brązowowłosy, a ja tylko dziwnie poruszyłem brwiami.

- Opowiem wam to bardziej szczegółowo przy ognisku. Powinniśmy rozbić w tej chwili obóz, nie uważacie? - wskazałem ręką na idealne do tego miejsce.

    Reszta pokiwała zrozumiale głową i zaczęła wykonywać swoje zadania. Rzuciłem torbę na ziemię i usiadłem przy najbliższym drzewie, wzbierając sporą ilość powietrza do płuc. Powoli je wypuściłem, wpatrując się w gwieździste niebo, które wywoływało u mnie dziwne odczucia.

Pamiętam gdy dwa lata temu znajdowałem się w podobnej sytuacji. Deja vu? Uśmiechnąłem się pod nosem, ale niekoniecznie zadowolony. Bardziej wynikało to z bólu i tęsknoty. Mam nadzieję, że tym razem uda się nas ocalić.

    Zerknąłem w stronę Czarnego, który szczęśliwy starał się rozpakować jedzenie, bawiąc przy tym w najlepsze ze swoim obecnym przyjacielem. Mimowolnie stan samopoczucia uległ polepszeniu, by po chwili spadnąć poniżej zera. Jego radość zawsze dodawała mi czegoś w rodzaju... odwagi? Odwagi do dalszego działania, lecz to też miało wadę. To tak jakby walka szczęścia z pechem.

    Przeniosłem wzrok w stronę kolejnej pary, która wpatrywała się w siebie zahipnotyzowana, trzymając uroczo za ręce. Co chwilę posyłali do siebie radosne uśmiechy, często żartując na różne tematy. Szczerze – dobiło mnie to jeszcze bardziej.

- Sese! - wrzasnął Biały, opadając zaraz obok mnie. - Nad czym się tak dołujesz?

- Junmyeon... - zacząłem słabo. - Jak myślisz?

- Chodzi o Luhan'a? - spytał cicho, a ja tylko przymrużyłem oczy. - Wiedziałem.

- Chcesz jeszcze coś dodać? - ciągnąłem, tym razem nieco groźnie.

- Spokojnie no! Masz humorki niczym wilczyca w ciąży... albo jesteś dopiero co przed okresem? - w tej chwili zasmakował mojej pięści na swojej twarzy. - Ał! Przepraszam! - zaczął się wiercić, masując obolałe miejsce.

- Co ja się z tobą mam... - westchnąłem, ale zbyłem się na lekki uśmiech.

- Na pewno nie brak ci rozrywki. - stwierdził dumny.

- Ta, na pewno...



~~~

- D-dlaczego mi t-to zrobiłeś? - mniejszy bardziej się skulił, ciągle łkając.

- Posłuchaj mnie uważnie, to nie tak jak myśl...

- NIE PRAWDA! - krzyk odbił się echem po pomieszczeniu, a ja zszokowany drgnąłem, cofając się kawałek do tyłu. - WIEDZIAŁEM, ŻE TAK BĘDZIE! OBIECAŁEŚ, ŻE ZROBISZ DLA MNIE WSZYSTKO. TO BYŁO PODŁYM KŁAMSTWEM! - łzy coraz to mocniej zaczęły spływać po drżących dłoniach. - Ja... cię nienawidzę. - schował swą twarz pomiędzy kolana, a ja bez słowa opuściłem pokój. Nie trzeba było nic więcej dodawać. By określić sytuację, wystarczyło zobaczyć mój próżny wzrok.



    Silnie uderzyłem swój cel prosto w brzuch, sprawiając, iż zajęczał z bólu. Teraz bez żadnych zahamowań, z czystym gniewem zacząłem go okładać. Nie zwracałem uwagi na pozostałą dwójkę obserwatorów, którzy błagali mnie bym przestał. Jeden z nich wręcz płakał z bezsilnością.

- To twoja wina... twoja, twoja, TWOJA! - wydarłem się, oddając ostatni cios.

    Ciało bezwładnie opadło na ziemię, a ja jeszcze wysiliłem się by raz, czy dwa w nie kopnąć. Nie ruszyło mnie to, że zdążył już zemdleć. Czy widok krwi wypływającej z jego ust. Prychnąłem, zrzucając zabrudzoną marynarkę i odszedłem w kierunku szkoły.



- Oh Sehun? - spytał jeden z nauczycieli, który wyłonił się zza drzwi do mego dormitorium. - To... bardzo ważny list. Do ciebie. - stwierdził dość podenerwowany i pozostawił rzecz na stoliku.

    Odłożyłem książkę i zaciekawiony zacząłem odrywać kopertę. Zatopiłem się w dość długiej treści i z każdym zdaniem, coraz to mocniej rozszerzałem oczy. W pewnym momencie kartka upadła na ziemię, a ja niekontrolowanie zacząłem się trząść.

    Ostatnie słowa kompletnie mnie przeraziły. Nie wiedziałem co robić. Chyba... oszalałem?

Uczeń Luhan – data zgonu ; 26.07.XXXX, godz. 13:08 ; przyczyna – samobójstwo”.



~~~

- Sehun! - poczułem nagłe dźgnięcie. - Dlaczego... płaczesz? - zaczął opuszkami palców ścierać łzy z mojej twarzy. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że znów zagłębiłem się w jakiś dziwny, przeszły trans. Ledwo ogarniając, odwróciłem się w jego stronę i pokiwałem przecząco głową.

- Przepraszam. Czasami tak mam.

- Nie czasami. - zaprzeczył, wyglądając na dość zmartwionego. - Ja już nie wiem jak ci pomóc... - nagle i jego zaczęło zbierać na płacz, więc od razu go za to ochrzaniłem.

- Suho, nie masz o co panikować. Naprawdę. - upewniłem go, starając się doprowadzić do poprzedniego stanu. Widocznie mi zaufał, bo od razu postanowił poopowiadać jak to w jego przypadku – zabawne suchary.

    Jednak nie mogliśmy długo się tym nacieszyć, bo zaraz zjawił się przed nami czerwonowłosy. Najwyraźniej nie zbyt zadowolony. Założył ręce na biodra i ilustrował nas uważnie wzrokiem.

- Co się obijacie? Wszyscy pracują, a wy akurat postanowiliście poleżakować? - zakpił.

    Wstałem, otrzepując się i podając przy okazji dłoń towarzyszowi. Spojrzałem na wilka niepewnie, ale w końcu wezbrałem sił by coś powiedzieć.

- Nie sądziłem, że sam panicz Luhan zechce cokolwiek do mnie powiedzieć. Byłem pewien, że się jednak nie znamy od paru dni. - starałem się okazywać, jak to mi na nim 'nie zależy'.

    Naburmuszył poliki, robiąc przeuroczy wyraz twarzy. O mało co bym nie wybuchnął, ale w efekcie końcowym się od tego powstrzymałem. Nagle jakby opuścił głowę i po prostu odszedł w stronę ogniska. Wodny burknął coś pod nosem, ale złapał mnie za ramię i pociągnął w tym samym kierunku.



    Większość osób przysiadła sąsiednio przy ogniu, by się ogrzać. Baekhyun okropnie dygotał, przytulając się do swego kocyka. O dziwo zaraz obok niego przysiadł lider, tworząc w ręce małą kulę ognia i starał się ją trzymać jak najbliżej mniejszego. Co takiego się wydarzyło, że Byun potrafi tak na niego wpływać? Chanyeol znany jest ze swojej chłodności i słabego kontaktu z innymi, ale gdy zjawił się Świetlny, miałem wrażenie, że nieco się zmienił.

    Myślałem, że coś mnie ruszy, gdy zauważyłem ponownie ten lepiący się duet. Jongin beztrosko karmił Kyungsoo pieczonymi warzywami. Ph, dieta? Który wilk nie je mięsa? Chciałem powrócić do dyskusji pomiędzy Suho, Kris'em i Chen'em, gdy akurat usłyszałem te słowa :

- Sese, mógłbyś jutro przyjąć formę wilka? Chciałbym cię ujeżdżać. - rozmówcy oczywiście zamarli, wpatrując się w niego dziwacznie, a ja tylko uderzyłem ręką swoje czoło. - No co? Mam dość chodzenia...

- Kim Junmyeon! - wydarłem się, wskakując na bruneta, który natychmiastowo zaczął się bronić.

Jego piski spowodowały śmiechy ze strony Czarnych, a ja naprawdę miałem chęć go zabić.



- Teraz możesz nam to wytłumaczyć. - stwierdził Tao, zdejmując piankę z patyka.

    Każdy ucichnął, kompletnie skupiając się na mojej osobie. Ekipa wydawała się być bardzo poważna w tym momencie. Oprócz jednego wilka. Wolał siedzieć smutny, jak najdalej mnie. Uznałem, że w tej chwili nie powinienem się tym jednak przejmować...

- Mój dawny profesor, Kim Jongwoon jest jedną z najważniejszych osób w szkole Dwunastu Łowców.

Ci natomiast przybliżyli się jeszcze bardziej, jakby pragnęli usłyszeć mnie wyraźniej.

- Spokojnie, jest po naszej stronie. Można powiedzieć, że ich wykiwał.

- Albo nas. - wtrącił Yifan.

- Nie zupełnie. - oburzyłem się. - Znam go od wielu lat i proszę, uwierzcie mi. Byłem nawet się z nim spotkać dość niedawno.

- Co on tam robi? - kontynuował Czarny.

- Przeprowadza badania na temat Śnieżnych Wilków. Chce wiedzieć o nich dosłownie wszystko.

- Bardziej sprostujmy. - nagle odezwał się lider Białych, zakładając już rękę na rękę. - Jakim cudem udało mu się tam dostać?

- Proste. - krótko uciąłem. - Jego ojciec jest założycielem szkoły.


---
A/N ; W sumie planowałam wrzucić rozdział dopiero jutro, ale jakoś się uwinęłam. Nie wiem co powiedzieć, oprócz tego, że coraz bardziej się zniechęcam do pisania. No niestety.

poniedziałek, 11 maja 2015

[Twelve Forces] - Rozdział VII "Raz, dwa, trzy"

{POV – D.O}



    Przetarłem niespiesznie zakurzony napis widniejący na beżowej, kamiennej ściance. Był zapisany w języku wilków, więc można się spodziewać pradawnych grobowców naszych przodków. Niby nigdy nie bałem się takich widoków jak kościotrupy, lecz w tej chwili zrobiło mi się dziwnie zimno. Westchnąłem i odwróciłem się w stronę towarzyszy, którzy również rozmyślali jakby tu przejść dalej. Niestety bramy broniła bardzo silna magia, dlatego nie będzie to łatwym zadaniem.
  Miałem chęć wypytać blondyna o parę istotnych spraw, ale stwierdziłem, że to nie najlepszy pomysł. Był przy nas Czarny, co mogłoby spowodować większe kłopoty, czy zamieszanie. Nagle ukucnąłem zauważając średniej wielkości otwór w ziemi. Jongdae natychmiastowo oderwał się z swego miejsca i przystanął obok, ilustrując wszystko uważnym wzrokiem. Już chciałem to dotknąć, lecz młodszy od razu złapał mnie za dłoń. Spojrzałem na niego pytająco, ale ten tylko zbył mnie machnięciem ręki.
    Skupił swą moc, szeptając coś pod nosem. Zauważyłem pojedyncze błyski przechodzące jego ramię i po chwili wolne miejsce zabłysnęło na biało. O dziwo ściana nagle się poruszyła, opadając w dół. Sehun od razu podskoczył do tyłu, łapiąc się rośliny. Zaskoczył mnie faktem, że doskonale wie co robić w tej sytuacji.
- Przepraszam, ale najwidoczniej do otwarcia, wejście potrzebowało nieco energii. Widniał tu znak mego rodu, więc zainterweniowałem. - stwierdził szatyn, już powoli wstając.
   Popatrzyłem na niego nieco mrawo i po prostu ruszyłem w głąb korytarza, który się przed nami ukazał. Był zachowany w stylu wyjętym prosto niczym z czasów jakiegoś Voodoo. Wszystko wykonane z jasnego kamienia i oplatające je przeróżne zielska.
- Kyungsoo... - Chen złapał mnie za dłoń, a ja ponownie zdziwiony nie wiedziałem co mu właśnie chodzi po głowie. - Wiem, że się starasz i w ogóle, ale może powinniśmy ustalić przywódcę tej grupki? Oraz poprzydzielać zadania? Wątpię, że będzie nam zbyt prosto podczas tej wyprawy...
- Myślę, że właśnie D.O powinien nim zostać. - nagle przerwał najwyższy. - Nie wiem czy wiesz, ale w Białych ma rangę Atakującego, więc to dobry plan by był na przodzie.
- Rozumiem. - przymróżył oczy, zastanawiając się. - W takim razie wolę zostać na tyłach. Jestem bardziej osobą od rozmyślania strategii.
- Wow, idealnie nas dopasowali. - uśmiechnąłem się przyjacielsko. - Maknae po prostu będzie pomagał. - ten w odpowiedzi przytaknął.
    Pomieszczenie strasznie się dłużyło. Po pewnym czasie jednak natrafiliśmy na kolejne przejście, które uprzednio było rozdzielone mini rzeką. Z łatwością przeskoczyłem wodę, lecz z resztą były problemy. Sehun przez przypadek zaczepił się o bluzę drugiego i oboje runęli prosto na twarz. Nie mogłem nic z siebie wydusić, oprócz śmiechu. No tak, Kyungsoo.
    Chen groźnie zawarczał, ale ostatecznie podał mu dłoń. Nagle jednak dał upust złości i na jego twarzy pojawił się strach, gdy zauważył co znajduje się przede mną. Aby przejść dalej trzeba pokonać przeogromne pajęczyny, więc ten w odpowiedzi cicho pisknął.
- Cholera! Taki syf! - złapał się za głowę, a ja ponownie parsknąłem.
- Młody, możesz? - zacząłem, a ten natychmiastowo pomógł nam użyciem siły wiatru, by przepędzić niechciany brud. Drugi odetchnął z ulgą.
- Mam nadzieję, że nie pojawią się znikąd jakieś pająki-mutany.
- Po co mówisz takie rzeczy? Znając los, to i tak się to spełni.
- Dobra, wyluzujcie chłopaki. - skończyłem.
Chciałem już ruszyć, gdy nagle ujawił się wielki ogień, a ja cofnąłem się do tyłu.
- Co do cho...
- Ruszcie się. - odruchowo odwróciłem się słysząc ten niski głos, który wcale nie wydawał się być zadowolony. - Nie mam czasu na zabawy, więc po prostu zejdźcie nam z drogi.
    Mój wzrok utknął na drugiej sylwetce, która natomiast aż kipiała ze szczęścia. Przymrużyłem oczy i odszedłem bardziej na bok, ciągle się wpatrując. Blondyn miał jednak inne plany i wyszedł bardziej na środek.
- Ciebie z chęcią przepuszczę liderze, ale tej murzyńskiej małpy za nic.
- Chcesz się bić, Oh? - zawtórował równie groźnie.
    Chanyeol jakby nigdy nic poszedł dalej, pozostawiając nam Kai'a. Najwidoczniej nie rusza go fakt, że woli zostawić go samego. Ciekawi mnie jednak, jak tu trafili.
- Lepiej mi wytłumacz co mu nagadałeś. - mruknął, zerkając w moją stronę. - Jakim cudem udało ci się przerzucić Kyungsoo na swoją stronę?! Od paru dni mnie unika!
    Atmosfera zrobiła się strasznie gorąca. Miałem wrażenie, że serio się na siebie rzucą i zaczną się kolejne problemy. Sese odwrócił się do mnie, patrząc niepewnie. Przygryzł wargę, ale zaczął :
- To prawda? Dlaczego tak się dzieje?
Jongin natychmiastowo zrobił zdziwioną minę, a ja odchrząknąłem.
- Ja... - zawiesiłem się, nie wiedząc co powiedzieć. Nerwowo zacząłem wpatrywać się w ziemię. - To nie tak, Kai. Nie jestem po niczyjej stronie.
- Tak? Więc dlaczego ciągle z nim przebywasz?! - ponownie wybuchł.
- Aż tak jesteś zazdrosny? - wtrącił blondyn z zadziornym uśmieszkiem. - Po prostu nieco się do siebie zbliżyliśmy. Co w tym złego? W końcu powinno to być naszym obecnym priorytetem...
- Mam w dupie jakieś priorytety. - splunął. - Wkurzasz mnie Oh... i to cholernie.
- Wzajemnie. - kontynuował ostro.
- Panowie... - do wymiany zdań nagle wtrącił się Czarny. - Jeśli chcecie się kłócić, to może jak już wrócimy do szkoły?
- Zamknij się. - jednocześnie odpowiedzieli.
    Piorunowali się zażarcie, więc postanowiłem w końcu zadziałać. Podbiegłem do przyjaciela i złapałem jego ramię. Nagle jakby oprzytomniał i znów zszokowany nie wiedział co robić.
- Chen, Sehun idźcie dalej. Ja zostanę z Jongin'em.
    Zerknęli na mnie lekko nie dowierzając, ale ostatecznie przytaknęli i wyszli. Wiedzieli doskonale, że to byłoby najlepszym rozwiązaniem póki co. Młodszy jednak nie chciał dać za wygraną i już miał za nimi pobiec, gdy szybko uderzyłem nogą o ziemię, powodując niemały wstrząs.
    Złapał się dość mocno muru i westchnął głośno. Odpuścił.
- Przepraszam Kai. - stwierdziłem nieśmiało, a ten po prostu wstał, otrzepując się i ponownie przeniósł wzrok na mnie.
- Zawiodłeś mnie. - wyszeptał słabo.
- Chciałbym ci wszystko opowiedzieć, ale nie mogę...
- Czyli jednak jest ważniejszy?
    Zamyśliłem się. Muszę coś wykombinować, by wprost nie wyjawić sekretu maknae. Po chwili jednak potrzepałem głową. W końcu to była przeszłość – jego historia. Ten obecny Jongin nic nie wie i nie jest w to wplątany... więc dlaczego zacząłem o nim źle myśleć? Ciężko mi, naprawdę. Nadmiar tego wszystkiego wprowadził w moim umyśle wielki chaos.
    Chłopak o ciemniejszej karnacji niespodziewanie podszedł blisko mnie, niemal stykając się ciałem. Od razu spuściłem głowę zakłopotany, więc ten złapał lekko mój podbrudek, zmuszając do spojrzenia prosto w oczy.
- Hm?
- Nie, nie jest. - wypowiedziałem, co wywołało pomiędzy nami dość dziwną aurę.
    Spojrzał głęboko się zastanawiając i nagle zrobił rzecz, o której mógłbym pomyśleć jako ostatniej w całym moim życiu. Schylił się delikatnie dotykając swoimi wargami moje. Byłem kompletnie sparaliżowany, jedyne co mogłem w tej chwili zrobić to otworzyć jak najszerzej oczy. Czy on właśnie...

~~~
{POV – Baekhyun}



- Na eureureong, eureureong dae ~
- Co to za okropna piosenka? - zakpił Suho.
- Ygh. Lubię sobie nucić pod nosem, by zabić czas. - stwierdziłem oburzony.
- Prędzej to nas zabiją, jeśli nie będziesz ciągle czujny.
    Mruknąłem coś nie wyraźnie i udałem się bardziej w stronę Czarnych. Zaczepiłem czerwonowłosego, więc spojrzał na mnie pytająco.
- Daleko do tych gór?
- Niezupełnie. - uciął krótko.
- A kto będzie na nas czekał? - kontynuowałem pytania.
- Ktoś, kogo się zupełnie nie spodziewasz. - i posłał chytry uśmieszek, a ja wywróciłem oczyma.
- Jedyną osobą, którą moglibyście mnie zaskoczyć byłby sam Park Chanyeol. - ten w odpowiedzi wybuchnął śmiechem, podczas gdy ja nie miałem kompletnie do tego humoru.
    Byłem strasznie ciekawski, ale wygląda na to, że nikt mi nic więcej nie powie. Wolę w tej chwili wrócić do swoich wspomnień...

*** {Tydzień temu}

- Wiesz o co chodzi z tym całym zamieszaniem, liderze? - spytałem, bawiąc się łyżeczką. - Dlaczego porwali tego Białego?
   Ten ukroił kawałek czekoladowego ciasta i zaczął się nim powoli rozkoszować. Wpatrywałem się w niego oczekując jakiejkolwiek reakcji i już przez moment pomyślałem, że mnie kompletnie oleje. Jednak po skonsumowaniu odstawił talerzyk i przeniósł wzrok w stronę półki z książkami, zakładając rękę na rękę.
- Słuchaj, Byun. Śnieżne Wilki są tak niebezpieczne, że nawet sama rada się ich lęka. Potrafili swoją potężną mocą zmanipulować większość szkoły. W tym samych nauczycieli. - te słowa mocno podkreślił, a ja przełknąłem głośno ślinę. - Także... nie wtrącaj się w to za bardzo.
- Wiesz, że nie potrafię. - szeptnąłem nerwowo.
- Wiem.
- Więc...?
- Na czole wszystkich uczniów stoi niejaki Jaeseok. - przerwał. - Jest to starszy brat Minseok'a, któremu widocznie bardzo na nim zależało.
   W tym momencie dziwnie zabrakło mi tchu. Byłem w niemałym szoku tym stwierdzeniem. Parę razy jeszcze zamrugałem i wziąłem łyk swojej zielonej herbaty, która zdążyła nieźle wystygnąć.
- Podarowałem ci coś, więc bądź wdzięczny. - powiedział i wstał w stronę rzekomej szafki, by wyciągnąć z niej jakiś dokument.
Oczywiście miałem chęć spytać o co dokładnie chodzi, ale po prostu pokiwałem głową.
- Dziękuję. - ukłoniłem się i wybiegłem czym prędzej z pomieszczenia.

***
    Przez całe te moje rozmyślenia, zagapiłem się i wpadłem na plecy Luhan'a. Zacząłem go od razu przepraszać i wypatrywać co takiego się stało, że zdążyli przystopować. Jak się okazało, wkraczaliśmy już w okolice górzystych terenów.
- Kris się ma pewnie łatwo. - prychnął pod nosem i ruszył naprzód, uprzednio łapiąc mnie za rękę. Pewnie zauważył, że mało dziś ogarniam. Niestety.
    Miał zamiar wykonać kolejny ruch, gdy nagle pojawiła się przed nami rzekoma osoba, ze swoim nieco mniejszym towarzyszem. Gdy zauważyłem jego nietęgą minę, miałem ochotę popłakać się ze śmiechu.
- Jak to robisz, że za każdym razem gdy o tobie mówię, to się nagle pojawiasz?!
- Z tym trzeba się urodzić. - zadziornie przeczesał ręką włosy i podszedł bliżej nas.
- To niby on jest...
- Nie. - przerwał Biały. - Wilk, o którym wspominałem jest... o tam! - i pospiesznie wskazał palcem w naszą lewą stronę, ujawniając zza roślin kolejną sylwetkę.
    Natychmiastowo gdy ujrzałem to głębokie spojrzenie, serce jakby niechcianie zaczęło mocniej bić. Nie potrafię tego określić, ale za każdym razem gdy go widzę, czuję się dziwnie zdumiony.
- Chyba sobie żarty stroisz... - szeptnąłem niskiemu do ucha, nieco podenerwowany.
- Byun, staraj się nie obgadywać nikogo, a szczególnie, że dana osoba znajduje się blisko ciebie.
    Nagle zesztywniałem, czując dłoń na swoim ramieniu. Oddech stał się zbyt szybki. Bałem się drgnąć głową choćby o milimetr.
- Nadal jestem dla ciebie aż tak przerażający?- prychnął, zdejmując ze mnie swoją rękę. - Zaraz powinni zjawić się Sehun oraz Chen.
- Panie Chanyeol'u... - zakpił Luhan, a Yifan posłał mu ostrzegawcze spojrzenie. - To znaczy. Liderze Czarnych Wilków. A co z Kyungsoo i Jongin'em? Z tego co wiem to byli...
- Nie mam pojęcia. - wyjawił szczerze, lecz chłodno. - Być może wymiękli i zawrócili...
- Nie ma takiej opcji! - wykrzyczał jeden ze znanych mi głosów.
    Wszyscy nagle ponownie wróciliśmy wzrokiem do miejsca, skąd przyszedł Park. Niczym z jakiejś baśni pojawiła się czwórka bohaterów, w jak najlepszym momencie. Cała grupka radośnie maszerowała w naszą stronę, a reszta tylko odetchnęła z ulgą.
- Chwała wam! - zaklaskał Kris.
    Jak można było się spodziewać po Jongdae, w odpowiedzi posłał swój firmowy uśmiech. Taki, jakim obdarzył mnie pierwszy raz gdy go spotkałem. Choć z jednej strony, to dziwne, że jego sampoczucie dość szybko się zmieniło. W końcu podczas przydzielania nas do drużyn, nie wyglądał na mega szczęśliwego.
~~~
   Ostatecznie każdy z nas już w pełnej... no nie koniecznie pełnej ekipie, szedł w stronę upragnionego celu. Oczywiście nie zabrakło przekomicznych odzywek co poniektórych podczas wyprawy.
- Gołąbeczki. - stwierdził uroczo Chen, stawiając kolejny krok i przeciągając się niczym kot.
- Gołąbeczki? Jakie gołąbeczki? Chyba wilki. - ciągnął Junmyeon wpatrując się w podejrzaną parę z lekkim obrzydzeniem.
- Ah, zjadłbym gołąbki... - mruknął pod nosem Yixing.

***
{POV – Xiumin}



- Świetnie ci idzie, braciszku. - zaczął śnieżnobiały, widząc moje lepsze skutki treningu. Jeszcze parę razy uderzyłem pięśćmi w kukłę, która po ostatecznym ciosie odleciała na parę metrów, wbijając się silnie w ścianę.
    Od dłuższego czasu musiałem bacznie ćwiczyć, na oczach Jaesok'a. Z resztą nie tylko ja, a całe legiony Śnieżnych. Całymi dniami harowaliśmy na sali treningowej, bo takież mieliśmy zadanie. Ledwo dysząc oparłem się o swoje uda, od czasu do czasu przecierając spocone czoło. Od wczoraj zostałem oficjalnym członkiem, dostając biały, ciężki mundur, który był dobrze znaną odznaką tejże szkoły.
    Wyższy podszedł bliżej i ponownie, obiecująco się uśmiechnął.
- Dobrze, że zdecydowałeś się z nami zostać.
- Niby to z własnej woli, ale pamiętaj, że wcale nie jestem zadowolony.
    Towarzysz warknął, ukazując ostre kły. Patrzyłem na niego kompletnie niewzruszony. Podszedł, kładąc swą dłoń na mojej klatce, w miejscu serca. Natychmiastowo dostałem mocnym strumieniem wpadając na kolejno parę innych uczniów. Powoli wstałem, dotykając krwawej rysy na swym policzku. Inni ucichli, przypatrując się całej tej powalonej sytuacji. Ci, którzy oberwali, od razu ewakuowali się na koniec sali, a ja tylko przeklnąłem cicho.
- Minseok, jesteś bezczelny. I ty nazywasz się potomkiem rodu wilków z Śnieżnego Wichru?
- Mów za siebie. Gdyby nasi rodzice dowiedzieli się, co ponownie wyprawiasz...
- Nie wplątaj ich w to! A teraz marsz do roboty, inaczej dostaniesz gorszą karę. - odszedł, obdarzając mnie wściekłym spojrzeniem.
    Gdy przekroczył próg sali, reszta zaczęła nagle między sobą dyskutować, a ja zajęczałem z bólu.
- Nic ci nie jest?! - podbiegł do mnie jakiś młodszy chłopak, wyglądający na dość zmartwionego.
- Bywało gorzej. - uśmiechnąłem się słabo, a ten od razu oznajmił, że zaraz wróci z apteczką.
    Przybliżyłem się ściany, opadając bez jakichkolwiek sił. Modliłem się w duchu, by cofnąć się w czasie i po prostu ponownie rozkoszować czasem spędzonym w dormie, czy na zajęciach. Po prostu by być blisko tych, na których mi naprawdę zależy.
- Nie jestem świetnym medykiem, ale mam nadzieję, że jakoś ci pomogę. - wilk wziął do ręki mniejszy ręcznik, który dokładnie wycisnął z ciepłej wody i delikatnie położył mi okład na czole.
- Dziękuję, młody. - już o własnych siłach wyciągnąłem plaster, przykładając go do zranionego miejsca.
    Jongdae, jeśli mnie słyszysz... tęsknię.

***
{POV – Chen}



Jongdae, jeśli mnie słyszysz... tęsknię.
- Xiumin! - wydarłem się oszołomiony na cały świat, a ekipa natychmiastowo zdziwiona przystanęła, odwracając się w moją stronę. Wszyscy oczywiście spoglądali na mnie, jak na wariata.
- On... wzywa pomocy.


---
A/N ; Przepraszam, że rozdziały wychodzą mi coraz krótsze... jakoś mam taki styl, że nie potrafię ich przeciągać xD Mam nadzieję, że nie zniechęci was to jakoś szczególnie ~ // AxE

poniedziałek, 4 maja 2015

[Twelve Forces] - Rozdział VI "Wypatrując dawnych zmian"



{POV – Tao}





- O-obóz?

- Tak, obóz. - zaczął wysoki brunet, ubrany w dość elegancki strój, jak przystało na nauczyciela.

    Praktycznie każdy z nas spojrzał po sobie zdziwiony. Gdy zauważył zamieszanie, od razu odchrząknął i przystanął bardziej na baczność.

- Zaczynamy wdrążać w życie plan zjednoczenia Drużyny Specjalnej, więc to dobre rozwiązanie na początek.

    Oczywiście jako pierwszy musiałem podnieść dłoń, choć nie mogłem ukryć, iż facet mnie przerażał. Nagle nasze spojrzenia się zetknęły, a ja miałem wrażenie, że zaraz pisknę i schowam się za plecami Yifan'a. Koleś wyglądał jak typowy szeregowy z ludzkiego wojska, o dość rygorystycznych zasadach.

- Tak? - spytał chłodno.

- Co dokładnie będziemy na nim robić? - przełknąłem głośno ślinę.

- Oczywiście ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Obecnie najważniejsze, byście podszkolili własne moce przydatne do ekstremalnych zadań. Z tego co wiem, to nawet poniektórzy z was nie mają odkrytej tej drugorzędnej. - prychnął.

    Zauważyłem jak D.O oraz Lay starają się odejść nieco na tył. Wyłapałem także wesołego Kai'a, który zaśmiał się pod nosem. Coś czuję, że nie będą mieli za łatwo. Współczuję.

- Ge. - szturchnąłem starszego, który na moje szczęście stał w tym samym rzędzie, zaraz obok mnie. - Boję się. - wyszeptałem, lekko łapiąc za jego bluzę. Ten spojrzał na mnie pytająco i chciał już otworzyć usta, gdy profesor przerwał.

- Żadnych rozmów! Zaraz rozdam wam mapki i będziecie musieli podzielić się na dwuosobowe grupy. Musicie sami znaleźć miejsce treningu, w niczym wam nie pomogę. - odpowiedział stanowczo.

    Wyłapałem niezadowolone szepty innych, a w tym lidera Białych i typowe „Dlaczego nawet ja muszę się w to bawić?”. Nagle pewien wilk spuścił głowę i zacisnął swe dłonie, bijąc się z własnymi myślami. Spojrzałem na niego smutno, gdy poczułem tą ponurą aurę. W pewnym momencie podniósł głowę i zaczął niepewnie :

- Tak właściwie to brakuje jednej osoby... ale nie przeszkadza mi to, mogę być sam. - i posłał sztuczny, krzywy uśmiech.

    Mężczyzna spojrzał na Jongdae i pokiwał zrozumiale głową, już podając każdemu upragnione przedmioty. Chciałem natychmiastowo do niego podbiec, gdy Kris zatrzymał mnie dłonią.

- Ani się waż, jasne? Lepiej byłoby gdybyś się nie angażował. On tego nie chce.

    Popatrzyłem na niego zdziwiony, ale po prostu puściłem swą dłoń z jego stroju i powróciłem na swoje miejsce.

- Księżniczko, chcesz być ze mną? - natychmiastowo odwróciłem się w stronę dość zmieszanego Luhan'a i szczęśliwego Sehun'a, który zadał to pytanie.

- Wybacz, ale nie zostawię Lay'a samego...

- Ah, rozumiem. - odparł i bez słowa ruszył w inną stronę.

    A z nimi co się dzieje? Tak właściwie, jestem ciekawy o czym tak zawzięcie dyskutowali w nocy, po wyjściu z imprezy. Aż wróciły mi do głowy obrazy, gdy obudziłem się z koszmarnym kacem i zauważyłem leżących po każdych kątach chłopakach... zdecydowanie było ostro.

- Także... wyczytuję obecne składy! - zaczął 'komandos'.

Kris + Tao

Luhan + Lay

Sehun + D.O

Chanyeol + Kai

Baekhyun + Suho

Chen

    Ponownie poniosłem nieśmiało rękę i tym razem spojrzał na mnie piorunująco.

- Tak? - spytał, już dość podenerwowany.

- Czy Chen nie może po prostu dołączyć do któregoś z duetów? Myślę, że tak byłoby dla niego łatwiej... - i w tym momencie Duizhang odruchowo mnie dźgnął, bym przystopował.

- W sumie... mogę zrobić dzień dobroci. Jongdae, dołączysz do ekipy Kyungsoo, ok?

    Ten najwidoczniej chciał od razu odmówić, ale ostatecznie pokiwał głową.

- No to, ruszajcie! - podniósł dłoń do góry, a my jak najszybciej wybiegliśmy z obecnego miejsca.



~~~

    Znajdowaliśmy się dokładnie w tym samym lasku, gdzie razem trenowaliśmy podrzędne moce. Oczywiście żadnemu z nas się nie spieszyło, więc po prostu uznaliśmy, że mały spacerek nam nie zaszkodzi. Obserwowałem bruneta, który z zamkniętymi oczyma wsłuchiwał się w delikatne odgłosy obszaru. Nagle je otworzył, a ja spojrzałem pytająco.

- Nic się nie stało. - mruknął.

- Ge, może powinieneś wyciągnąć mapę i dokładnie ją przebadać? - zaproponowałem.

- Jak tylko ją znajdę... - zaczął przeszukiwać kieszenie, a ja tylko się zaśmiałem. - O, mam... a nie, to lista zakupów.

- Przynajmniej mam pewność, że przy tobie przeżyję. Zawsze masz przy sobie najpotrzebniejsze rzeczy! - spojrzał na mnie desperacko.

- Jak nie odpowiada ci moje towarzystwo, to...

- Głupek! - jeszcze bardziej się roześmiałem, łapiąc jego dłoń i wybiegając bardziej w głąb.



- W ogóle gege...

- Hm?

- Co z Minseok'iem? - ten w odpowiedzi wypuścił głęboko powietrze.

- Nie mam pojęcia, Tao.

- To nieprawdopodobne! - wrzasnąłem oburzony.

- Spokojnie. Mam od tego wilki...

    Przystanąłem zdziwiony i zacząłem się w niego wpatrywać zagadkowo.

- Od czego?

- Od tropienia mroźnego. - posłał lekki uśmiech. - Nie uważasz, że jego moc idealnie pasuje do samej nazwy tej powalonej sekty?

    Gdy zauważył, że tym razem w ogóle nie ruszyłem się nawet o centymetr, podszedł i zaczął mną potrząsać.

- Żyjesz, młody?

- Oni wszyscy mają moc zamrażania? - spytałem wciąż zdezorientowany. - I niby kogo takiego? - ciągnąłem ciekawski.

- Nie wszyscy, ale po części... i kogoś zaufanego, bez obaw. - pociągnął mnie na przód.

- Ygh, jak zwykle wiesz sporo, ale nie chcesz mi powiedzieć. - burknąłem.

- To nie tak. - nagle się odwrócił i stanął przede mną. - Chcę, ale nie mogę. Lepiej?

- Ty! - zacząłem go nerwowo uderzać w klatkę, a ten się zaśmiał.

- Uwielbiam nasze relacje. - odparł uroczo, a ja mu tylko posłałem język.

- A ja nadal żałuję, że cię znam.

    Pobiegłem zadowolony przed siebie.



*** {25 minut później}

{POV – Lay}





- Lu, tu jest wypisane, że mamy skręcić za tym mini wodospadem... - mniejszy od razu podbiegł, uważnie wpatrując się w skrawek materiału.

- Zostańmy tu na chwilę. Co ty na to?

- Ale dopiero co wyrusz...

- Mały odpoczynek nie zaszkodzi. - przerwał.

    Westchnąłem zrezygnowany i po prostu podszedłem do najbliższego drzewa, upadając na miękką trawę. Oparłem się o nie i zacząłem rozkoszować świeżym powietrzem. Czerwonowłosy miał jednak inne plany – zaczął od razu zdejmować swoje ciuchy i czym prędzej drząc się jak małe dziecko, wskoczył do wody. Popatrzyłem na niego zdziwiony, a ten jakby nigdy nic zaczął się cieszyć.

- Xing, dołącz do mnie!

- Nie, dzięki... wolę być suchy. - I jak na złość nie wiadomo skąd spadła na mnie ogromna tafla wody.

    Odruchowo podniosłem się spanikowany i zerknąłem w stronę towarzysza, który był najwidoczniej w tym samym stanie co ja. Nagle usłyszeliśmy donośne śmiechy i odwróciliśmy się w tym kierunku. Zza krzaków wyłoniły się dwie sylwetki.

- Przepraszam, ale nie potrafiłem się oprzeć. - był to ten z Białych, Junmyeon.

    Drugi, niższy brunet przystanął obok z ogromnym wyszczerzem, a Luhan od razu wyskoczył ze swego 'miejsca zabawy'. Specjalnie podbiegł do rzekomej osoby i się na niego rzucił.

- Agh!

- Baekhyun ~ ktoś z was też musi nieco zmoknąć ~

- Oszalałeś?! - starał się jak najprędzej go odepchnąć, ale coś mu nie wychodziło.

- Przydałby się Sehun do wysuszenia was wszystkich. - stwierdził Suho.

- Wilcza suszarka? - prychnął Czarny, już schodząc z tamtego.

- Widzę, że wy już się zakumplowaliście... - powiedziałem spokojnie, podchodząc do swojej torby i szukając czegoś do wytarcia.

    Dwójka od razu spojrzała po sobie, aż zbyt wesoła, na co trzeci stwierdził, że nie powinni zachowywać się zbyt gejowsko. Od razu oczywiście zaprzeczyli, biorąc najważniejsze rzeczy i czekając na mnie.

- Lu, idziesz tak? - spytałem patrząc na niego niepewnie.

- A co? Jest tak gorąco, że przy takiej temperaturze tak czy siak łatwo się roztopię...

    Pokiwałem tylko głową i ruszyłem za nimi. W prawdzie na mapie było zaznaczone, że nie mamy się zbliżać za jakąś granicę... lecz tędy niby byłoby łatwiej i szybciej. Coś czułem, że będziemy mieć przekichane, ale Biali stwierdzili, że to nic takiego. W końcu jest nas czwórka i każdy specjalizuje się w czymś unikalnym. Mam nadzieję, że moje słowa się nie spełnią.



    Podążaliśmy w ciszy poprzez ogromne rośliny, które z czasem zaczęły przysłaniać dostęp do słońca. Widziałem jak przyjaciel nieco się denerwuje, a gdy usłyszał najdrobniejszy szelest – od razu podskakiwał, co rozbawiło do łez pozostałych.

- To dżungla, czy las? - oburzył się niski.

- Tak właściwie, to wchodzimy do dżungli. - sprostowałem, więc ten od razu odwrócił się w moją stronę.

- Naprawdę? Świetnie.

- Tak w ogóle... - zaczął nagle władca wody. - Gdzie mamy się spotkać?

- Jak już przejdziemy ten busz, to powinny pojawić się góry... cóż, trochę nam to zajmie.

    Zerknąłem w ich stronę niezrozumiale, łapiąc czerwonowłosego za rękę.

- O co chodzi do diaska? Z kim się spotkać? Nie mieliśmy ruszyć w kierunku miejsca obozu?

- Ah, czyli nasz drogi Luhan o niczym ci nie wspomniał? - spytał jak najzwyklej Baekhyun, przygryzając kawałek jakiegoś wafla.

    Jeszcze bardziej wytężyłem wzrok, domagając się natychmiastowej odpowiedzi. Na co oni znowu wpadli?

- Yixing... nie chciałem cię po prostu zamartwiać, ale ustaliliśmy z chłopakami, że musimy...

- Niby co?! - o mało co nie wrzasnąłem, co w moim przypadku było najrzadszym zjawiskiem. Ten spojrzał na mnie nie dowierzając mojemu zachowaniu. Od razu przygryzł wargę i nieco zmieszany kontynuował :

- Przepraszam, ale sam nie chciałem cię zniechęcić do działania czy coś, ale... musimy uratować Xiumin'a. - po jego policzku natychmiastowo popłynęła łza, a ja wciąż w lekkim szoku stałem tak po prostu, analizując każde wypowiedziane przez niego słowa.

- Czyli po prostu łamiecie zasady szkoły? Czemu nie powiedzieliście mi tego od razu?

- Bo cię znam. - nagle powiedział stanowczo. - Wiem, że zacząłbyś przekonywać nas, że nie powinniśmy, a w ostateczności poskarżyłbyś radzie. Przepraszam, że postąpiłem mało przyjacielsko, ale powinieneś zrozumieć tą sytuację... musimy poznać prawdę. - automatycznie wtulił się we mnie, a ja nadal nie wiedziałem jak postąpić. Po chwili jednak zacząłem go lekko uspokajać, głaszcząc po głowie.

- Masz rację, Lu. Jednak szkoda, że nie wystarczająco mi ufasz... - stwierdziłem smutno.

- To nie tak! - szybko wyrwał się z moich ramion, wpatrując poważnie w oczy. - Oczywiście, że ci ufam, lecz niestety w tej sytuacji...

- Dobra, rozumiem. - przerwałem. - Pomogę wam. Lecz nie będę odpowiadał za negatywne skutki tej całej wyprawy... - mniejszy bez słowa nagle się na mnie uwiesił.

- Dziękuję Lay! - odpowiedział już kompletnie radośnie.

    Oczywiście nie byłem zadowolony, ani z nich, ani z siebie samego. Wychodzi na to, że w końcu otwieramy w swoim życiu nową księgę, dotyczącą poważnych niebezpieczeństw. Nie wiem czy się śmiać, czy... w sumie o czym ja myślę? To zupełnie normalne w naszym przypadku. Już dawno temu wpadliśmy w sidła śmierci. Teraz po prostu musimy się do niej zbliżyć.



***

{POV – D.O}





    Jak mogłem się spodziewać – nasza grupa była najcichsza. W prawdzie nie wiem jak z tym u innych, ale tak przeczuwam. Nikt z nas tu obecnych nie miał za bardzo dobrego kontaktu i w tym lekki problem. Pewnie specjalnie nas tak porozdzielali, byśmy lepiej się zapoznali. Życzyłem Jongin'owi, by to on był z drużynie z Sehun'em, ale jak zwykle to co chcę, się nie spełnia...

    Nikt nie miał nic do powiedzenia, więc zacząłem się w nich po prostu wpatrywać. Czarny wyglądał jakby miał zaraz paść na ziemię, natomiast drugi mocno nad czymś się zastanawiał, robiąc przy tym dość skupioną minę. Było nieco niezręcznie, ale sam nie miałem pomysłu na temat rozmowy. Eh, westchnąłem.

- Kyungsoo, wiesz może jak daleko jeszcze? - blondyn przerwał ciszę.

- Aa, już sprawdzam! - powiedziałem wyrwany z transu, wyciągając z kieszeni spodni rzecz. Pod odpowiednim przestudiowaniu, rzekłem – Wygląda na to, że idąc ciągle na północ będzie najszybciej.

- W godzinę się wyrobimy?

- Nawet mniej. Po drodze powinna ukazać się nam prastara świątynia. Jeśli udałoby się nam ją przejść, to...

- Może najlepiej ją od razu rozwalić? - spytał, podnosząc brew.

- To raczej głupi pomysł. Skoro to zabytek po dawnych plemionach... nie warto. - nagle wtrącił Chen.

- Pocieszę was, że tam również znajduje się cmentarz. - mruknąłem, podnosząc niepewnie kąciki ust.

- Cudownie. Idealna miejscówka. - stwierdził zrezygnowany.

- A szczególnie, że za niedługo zajdzie słońce. - dopowiedział szatyn.

    Schowałem mapę i ruszyłem dalej. Reszta nic nie skomentowała, czyli wyszło na to, że jednak wybierzemy się tam. Mam jednak nadzieję, że ktokolwiek zjawi się, by nam pomóc. Choć z jednej strony... najprawdopodobniej zostaliśmy najsilniejszym trio. Co jak co, ale nasze żywioły to nie żarty. A jeśli trafimy na Jongin'a, to przysięgam, że go uduszę na miejscu.



*** {4 dni wcześniej}



- Przez Kai'a przestaliście być ze sobą?

    Wyższy w odpowiedzi schował dłonie do kieszeni, kopiąc najbliższy kamyk. Drugi natomiast tylko przysłuchiwał się całej rozmowie w ciszy.

- Niestety mój ukochany popadł w poważną depresję...

    Mniejszy przełknął głośno ślinę, będąc kompletnie w szoku. Widziałem jego wzrok, który wyrażał właśnie tysiąc uczuć na sekundę. Opuściłem głowę, nie wiedząc co na to odpowiedzieć.

- Ale spokojnie... to było trzy lata temu. Przeszłość. - odparł widocznie zmieszany.

- Jak ci się to udaje? Mam na myśli ponownie to wszystko... no wiesz.

- To był mój wybór. - stwierdził oschle, zaciskając mocniej zęby.

- Chyba nie było dobrym pomysłem to, że dołączyłem do waszej rozmowy. - powiedziałem, a ten po prostu pokiwał przecząco głową. Martwię się.

- Nie przejmujcie się mną. Dam sobie radę. - odwrócił się z nieszczerym uśmiechem.

    Ten obraz na pewno zapadnie mi dość głęboko w pamięć. W ogóle cała ta historia, która okazała się z równocześnie dobrym, jak i złym zakończeniem. Nie potrafię wyjść z podziwu, teraz go wreszcie w pełni rozumiem.



~~~ {15 minut wcześniej}

{POV – Luhan}





- Oh Sehun, kim jesteś?

- Kimś bardzo ważnym. - jego dobry humor nadal unosił się w powietrzu, natomiast ja kompletnie osłupiałem.

- W sensie...? - kontynuowałem, kompletnie ciekawski.

- Dawnym władcą dwunastu żywiołów.

    Nagle dało usłyszeć się dźwięk rozbijającego się szkła.



---
A/N ; Pojawia się sporo zagadkowych kwestii, które będą stopniowo wytłumaczone. Byłam pewna, że nic mi nie przyjdzie do głowy przez najbliższy tydzień, ale jednak się udało! Do tego pewnie zauważyliście nową zakładkę u góry bloga, wraz z nowym ff. Jak już ukaże się pierwszy rozdział, to serdecznie wszystkich zapraszam :) Za niedługo również udostępnię krótkie opisy postaci. Co uważacie o dzisiejszym TF? ^^ // AxE