{POV – D.O}
Przetarłem
niespiesznie zakurzony napis widniejący na beżowej, kamiennej
ściance. Był zapisany w języku wilków, więc można się
spodziewać pradawnych grobowców naszych przodków. Niby nigdy nie
bałem się takich widoków jak kościotrupy, lecz w tej chwili
zrobiło mi się dziwnie zimno. Westchnąłem i odwróciłem się w
stronę towarzyszy, którzy również rozmyślali jakby tu przejść
dalej. Niestety bramy broniła bardzo silna magia, dlatego nie będzie
to łatwym zadaniem.
Miałem chęć
wypytać blondyna o parę istotnych spraw, ale stwierdziłem, że to
nie najlepszy pomysł. Był przy nas Czarny, co mogłoby spowodować
większe kłopoty, czy zamieszanie. Nagle ukucnąłem zauważając
średniej wielkości otwór w ziemi. Jongdae natychmiastowo oderwał
się z swego miejsca i przystanął obok, ilustrując wszystko
uważnym wzrokiem. Już chciałem to dotknąć, lecz młodszy od razu
złapał mnie za dłoń. Spojrzałem na niego pytająco, ale ten
tylko zbył mnie machnięciem ręki.
Skupił swą moc,
szeptając coś pod nosem. Zauważyłem pojedyncze błyski
przechodzące jego ramię i po chwili wolne miejsce zabłysnęło na
biało. O dziwo ściana nagle się poruszyła, opadając w dół.
Sehun od razu podskoczył do tyłu, łapiąc się rośliny. Zaskoczył
mnie faktem, że doskonale wie co robić w tej sytuacji.
- Przepraszam, ale
najwidoczniej do otwarcia, wejście potrzebowało nieco energii.
Widniał tu znak mego rodu, więc zainterweniowałem. - stwierdził
szatyn, już powoli wstając.
Popatrzyłem na
niego nieco mrawo i po prostu ruszyłem w głąb korytarza, który
się przed nami ukazał. Był zachowany w stylu wyjętym prosto
niczym z czasów jakiegoś Voodoo. Wszystko wykonane z jasnego
kamienia i oplatające je przeróżne zielska.
- Kyungsoo... - Chen
złapał mnie za dłoń, a ja ponownie zdziwiony nie wiedziałem co
mu właśnie chodzi po głowie. - Wiem, że się starasz i w ogóle,
ale może powinniśmy ustalić przywódcę tej grupki? Oraz
poprzydzielać zadania? Wątpię, że będzie nam zbyt prosto podczas
tej wyprawy...
- Myślę, że
właśnie D.O powinien nim zostać. - nagle przerwał najwyższy. -
Nie wiem czy wiesz, ale w Białych ma rangę Atakującego, więc to
dobry plan by był na przodzie.
- Rozumiem. -
przymróżył oczy, zastanawiając się. - W takim razie wolę zostać
na tyłach. Jestem bardziej osobą od rozmyślania strategii.
- Wow, idealnie nas
dopasowali. - uśmiechnąłem się przyjacielsko. - Maknae po prostu
będzie pomagał. - ten w odpowiedzi przytaknął.
Pomieszczenie
strasznie się dłużyło. Po pewnym czasie jednak natrafiliśmy na
kolejne przejście, które uprzednio było rozdzielone mini rzeką. Z
łatwością przeskoczyłem wodę, lecz z resztą były problemy.
Sehun przez przypadek zaczepił się o bluzę drugiego i oboje runęli
prosto na twarz. Nie mogłem nic z siebie wydusić, oprócz śmiechu.
No tak, Kyungsoo.
Chen groźnie
zawarczał, ale ostatecznie podał mu dłoń. Nagle jednak dał upust
złości i na jego twarzy pojawił się strach, gdy zauważył co
znajduje się przede mną. Aby przejść dalej trzeba pokonać
przeogromne pajęczyny, więc ten w odpowiedzi cicho pisknął.
- Cholera! Taki syf!
- złapał się za głowę, a ja ponownie parsknąłem.
- Młody, możesz? -
zacząłem, a ten natychmiastowo pomógł nam użyciem siły wiatru,
by przepędzić niechciany brud. Drugi odetchnął z ulgą.
- Mam nadzieję, że
nie pojawią się znikąd jakieś pająki-mutany.
- Po co mówisz
takie rzeczy? Znając los, to i tak się to spełni.
- Dobra, wyluzujcie
chłopaki. - skończyłem.
Chciałem już
ruszyć, gdy nagle ujawił się wielki ogień, a ja cofnąłem się
do tyłu.
- Co do cho...
- Ruszcie się. -
odruchowo odwróciłem się słysząc ten niski głos, który wcale
nie wydawał się być zadowolony. - Nie mam czasu na zabawy, więc
po prostu zejdźcie nam z drogi.
Mój wzrok utknął
na drugiej sylwetce, która natomiast aż kipiała ze szczęścia.
Przymrużyłem oczy i odszedłem bardziej na bok, ciągle się
wpatrując. Blondyn miał jednak inne plany i wyszedł bardziej na
środek.
- Ciebie z chęcią
przepuszczę liderze, ale tej murzyńskiej małpy za nic.
- Chcesz się bić,
Oh? - zawtórował równie groźnie.
Chanyeol jakby
nigdy nic poszedł dalej, pozostawiając nam Kai'a. Najwidoczniej nie
rusza go fakt, że woli zostawić go samego. Ciekawi mnie jednak, jak
tu trafili.
- Lepiej mi
wytłumacz co mu nagadałeś. - mruknął, zerkając w moją stronę.
- Jakim cudem udało ci się przerzucić Kyungsoo na swoją stronę?!
Od paru dni mnie unika!
Atmosfera zrobiła
się strasznie gorąca. Miałem wrażenie, że serio się na siebie
rzucą i zaczną się kolejne problemy. Sese odwrócił się do mnie,
patrząc niepewnie. Przygryzł wargę, ale zaczął :
- To prawda?
Dlaczego tak się dzieje?
Jongin
natychmiastowo zrobił zdziwioną minę, a ja odchrząknąłem.
- Ja... - zawiesiłem
się, nie wiedząc co powiedzieć. Nerwowo zacząłem wpatrywać się
w ziemię. - To nie tak, Kai. Nie jestem po niczyjej stronie.
- Tak? Więc
dlaczego ciągle z nim przebywasz?! - ponownie wybuchł.
- Aż tak jesteś
zazdrosny? - wtrącił blondyn z zadziornym uśmieszkiem. - Po prostu
nieco się do siebie zbliżyliśmy. Co w tym złego? W końcu powinno
to być naszym obecnym priorytetem...
- Mam w dupie jakieś
priorytety. - splunął. - Wkurzasz mnie Oh... i to cholernie.
- Wzajemnie. -
kontynuował ostro.
- Panowie... - do
wymiany zdań nagle wtrącił się Czarny. - Jeśli chcecie się
kłócić, to może jak już wrócimy do szkoły?
- Zamknij się. -
jednocześnie odpowiedzieli.
Piorunowali się
zażarcie, więc postanowiłem w końcu zadziałać. Podbiegłem do
przyjaciela i złapałem jego ramię. Nagle jakby oprzytomniał i
znów zszokowany nie wiedział co robić.
- Chen, Sehun idźcie
dalej. Ja zostanę z Jongin'em.
Zerknęli na mnie
lekko nie dowierzając, ale ostatecznie przytaknęli i wyszli.
Wiedzieli doskonale, że to byłoby najlepszym rozwiązaniem póki
co. Młodszy jednak nie chciał dać za wygraną i już miał za nimi
pobiec, gdy szybko uderzyłem nogą o ziemię, powodując niemały
wstrząs.
Złapał się
dość mocno muru i westchnął głośno. Odpuścił.
- Przepraszam Kai. -
stwierdziłem nieśmiało, a ten po prostu wstał, otrzepując się i
ponownie przeniósł wzrok na mnie.
- Zawiodłeś mnie.
- wyszeptał słabo.
- Chciałbym ci
wszystko opowiedzieć, ale nie mogę...
- Czyli jednak jest
ważniejszy?
Zamyśliłem się.
Muszę coś wykombinować, by wprost nie wyjawić sekretu maknae. Po
chwili jednak potrzepałem głową. W końcu to była przeszłość –
jego historia. Ten obecny Jongin nic nie wie i nie jest w to
wplątany... więc dlaczego zacząłem o nim źle myśleć? Ciężko
mi, naprawdę. Nadmiar tego wszystkiego wprowadził w moim umyśle
wielki chaos.
Chłopak o
ciemniejszej karnacji niespodziewanie podszedł blisko mnie, niemal
stykając się ciałem. Od razu spuściłem głowę zakłopotany,
więc ten złapał lekko mój podbrudek, zmuszając do spojrzenia
prosto w oczy.
- Hm?
- Nie, nie jest. -
wypowiedziałem, co wywołało pomiędzy nami dość dziwną aurę.
Spojrzał głęboko
się zastanawiając i nagle zrobił rzecz, o której mógłbym
pomyśleć jako ostatniej w całym moim życiu. Schylił się
delikatnie dotykając swoimi wargami moje. Byłem kompletnie
sparaliżowany, jedyne co mogłem w tej chwili zrobić to otworzyć
jak najszerzej oczy. Czy on właśnie...
~~~
{POV – Baekhyun}
- Na eureureong,
eureureong dae ~
- Co to za okropna
piosenka? - zakpił Suho.
- Ygh. Lubię sobie
nucić pod nosem, by zabić czas. - stwierdziłem oburzony.
- Prędzej to nas
zabiją, jeśli nie będziesz ciągle czujny.
Mruknąłem coś
nie wyraźnie i udałem się bardziej w stronę Czarnych. Zaczepiłem
czerwonowłosego, więc spojrzał na mnie pytająco.
- Daleko do tych
gór?
- Niezupełnie. -
uciął krótko.
- A kto będzie na
nas czekał? - kontynuowałem pytania.
- Ktoś, kogo się
zupełnie nie spodziewasz. - i posłał chytry uśmieszek, a ja
wywróciłem oczyma.
- Jedyną osobą,
którą moglibyście mnie zaskoczyć byłby sam Park Chanyeol. - ten
w odpowiedzi wybuchnął śmiechem, podczas gdy ja nie miałem
kompletnie do tego humoru.
Byłem strasznie
ciekawski, ale wygląda na to, że nikt mi nic więcej nie powie.
Wolę w tej chwili wrócić do swoich wspomnień...
***
{Tydzień temu}
-
Wiesz o co chodzi z tym całym zamieszaniem, liderze? - spytałem,
bawiąc się łyżeczką. - Dlaczego porwali tego Białego?
Ten
ukroił kawałek czekoladowego ciasta i zaczął się nim powoli
rozkoszować. Wpatrywałem się w niego oczekując jakiejkolwiek
reakcji i już przez moment pomyślałem, że mnie kompletnie oleje.
Jednak po skonsumowaniu odstawił talerzyk i przeniósł wzrok w
stronę półki z książkami, zakładając rękę na rękę.
-
Słuchaj, Byun. Śnieżne Wilki są tak niebezpieczne, że nawet sama
rada się ich lęka. Potrafili swoją potężną mocą zmanipulować
większość szkoły. W tym samych nauczycieli. - te słowa mocno
podkreślił, a ja przełknąłem głośno ślinę. - Także... nie
wtrącaj się w to za bardzo.
-
Wiesz, że nie potrafię. - szeptnąłem nerwowo.
-
Wiem.
-
Więc...?
-
Na czole wszystkich uczniów stoi niejaki Jaeseok. - przerwał. -
Jest to starszy brat Minseok'a, któremu widocznie bardzo na nim
zależało.
W
tym momencie dziwnie zabrakło mi tchu. Byłem w niemałym szoku tym
stwierdzeniem. Parę razy jeszcze zamrugałem i wziąłem łyk swojej
zielonej herbaty, która zdążyła nieźle wystygnąć.
-
Podarowałem ci coś, więc bądź wdzięczny. - powiedział i wstał
w stronę rzekomej szafki, by wyciągnąć z niej jakiś dokument.
Oczywiście
miałem chęć spytać o co dokładnie chodzi, ale po prostu
pokiwałem głową.
-
Dziękuję. - ukłoniłem się i wybiegłem czym prędzej z
pomieszczenia.
***
Przez całe te moje rozmyślenia, zagapiłem się i wpadłem na
plecy Luhan'a. Zacząłem go od razu przepraszać i wypatrywać co
takiego się stało, że zdążyli przystopować. Jak się okazało,
wkraczaliśmy już w okolice górzystych terenów.
- Kris się ma pewnie łatwo. - prychnął pod nosem i ruszył
naprzód, uprzednio łapiąc mnie za rękę. Pewnie zauważył, że
mało dziś ogarniam. Niestety.
Miał zamiar wykonać kolejny ruch, gdy nagle pojawiła się przed
nami rzekoma osoba, ze swoim nieco mniejszym towarzyszem. Gdy
zauważyłem jego nietęgą minę, miałem ochotę popłakać się ze
śmiechu.
- Jak to robisz, że za każdym razem gdy o tobie mówię, to się
nagle pojawiasz?!
- Z tym trzeba się urodzić. - zadziornie przeczesał ręką włosy
i podszedł bliżej nas.
- To niby on jest...
- Nie. - przerwał Biały. - Wilk, o którym wspominałem jest... o
tam! - i pospiesznie wskazał palcem w naszą lewą stronę,
ujawniając zza roślin kolejną sylwetkę.
Natychmiastowo gdy ujrzałem to głębokie spojrzenie, serce jakby
niechcianie zaczęło mocniej bić. Nie potrafię tego określić,
ale za każdym razem gdy go widzę, czuję się dziwnie zdumiony.
- Chyba sobie żarty stroisz... - szeptnąłem niskiemu do ucha,
nieco podenerwowany.
- Byun, staraj się nie obgadywać nikogo, a szczególnie, że dana
osoba znajduje się blisko ciebie.
Nagle zesztywniałem, czując dłoń na swoim ramieniu. Oddech
stał się zbyt szybki. Bałem się drgnąć głową choćby o
milimetr.
- Nadal jestem dla ciebie aż tak przerażający?- prychnął,
zdejmując ze mnie swoją rękę. - Zaraz powinni zjawić się Sehun
oraz Chen.
- Panie Chanyeol'u... - zakpił Luhan, a Yifan posłał mu
ostrzegawcze spojrzenie. - To znaczy. Liderze Czarnych Wilków. A co
z Kyungsoo i Jongin'em? Z tego co wiem to byli...
- Nie mam pojęcia. - wyjawił szczerze, lecz chłodno. - Być może
wymiękli i zawrócili...
- Nie ma takiej opcji! - wykrzyczał jeden ze znanych mi głosów.
Wszyscy nagle ponownie wróciliśmy wzrokiem do miejsca, skąd
przyszedł Park. Niczym z jakiejś baśni pojawiła się czwórka
bohaterów, w jak najlepszym momencie. Cała grupka radośnie
maszerowała w naszą stronę, a reszta tylko odetchnęła z ulgą.
- Chwała wam! - zaklaskał Kris.
Jak można było się spodziewać po Jongdae, w odpowiedzi posłał
swój firmowy uśmiech. Taki, jakim obdarzył mnie pierwszy raz gdy
go spotkałem. Choć z jednej strony, to dziwne, że jego sampoczucie
dość szybko się zmieniło. W końcu podczas przydzielania nas do
drużyn, nie wyglądał na mega szczęśliwego.
~~~
Ostatecznie każdy z nas już w pełnej... no nie koniecznie pełnej ekipie, szedł w stronę upragnionego celu. Oczywiście nie zabrakło przekomicznych odzywek co poniektórych podczas wyprawy.
- Gołąbeczki. - stwierdził uroczo Chen, stawiając kolejny krok i
przeciągając się niczym kot.
- Gołąbeczki? Jakie gołąbeczki? Chyba wilki. - ciągnął
Junmyeon wpatrując się w podejrzaną parę z lekkim obrzydzeniem.
- Ah, zjadłbym gołąbki... - mruknął pod nosem Yixing.
***
{POV – Xiumin}
- Świetnie ci idzie, braciszku. - zaczął śnieżnobiały, widząc
moje lepsze skutki treningu. Jeszcze parę razy uderzyłem pięśćmi
w kukłę, która po ostatecznym ciosie odleciała na parę metrów,
wbijając się silnie w ścianę.
Od dłuższego czasu musiałem bacznie ćwiczyć, na oczach
Jaesok'a. Z resztą nie tylko ja, a całe legiony Śnieżnych. Całymi
dniami harowaliśmy na sali treningowej, bo takież mieliśmy
zadanie. Ledwo dysząc oparłem się o swoje uda, od czasu do czasu
przecierając spocone czoło. Od wczoraj zostałem oficjalnym
członkiem, dostając biały, ciężki mundur, który był dobrze
znaną odznaką tejże szkoły.
Wyższy podszedł bliżej i ponownie, obiecująco się uśmiechnął.
- Dobrze, że zdecydowałeś się z nami zostać.
- Niby to z własnej woli, ale pamiętaj, że wcale nie jestem
zadowolony.
Towarzysz warknął, ukazując ostre kły. Patrzyłem na niego
kompletnie niewzruszony. Podszedł, kładąc swą dłoń na mojej
klatce, w miejscu serca. Natychmiastowo dostałem mocnym strumieniem
wpadając na kolejno parę innych uczniów. Powoli wstałem,
dotykając krwawej rysy na swym policzku. Inni ucichli, przypatrując
się całej tej powalonej sytuacji. Ci, którzy oberwali, od razu
ewakuowali się na koniec sali, a ja tylko przeklnąłem cicho.
- Minseok, jesteś bezczelny. I ty nazywasz się potomkiem rodu
wilków z Śnieżnego Wichru?
- Mów za siebie. Gdyby nasi rodzice dowiedzieli się, co ponownie
wyprawiasz...
- Nie wplątaj ich w to! A teraz marsz do roboty, inaczej dostaniesz
gorszą karę. - odszedł, obdarzając mnie wściekłym spojrzeniem.
Gdy przekroczył próg sali, reszta zaczęła nagle między sobą
dyskutować, a ja zajęczałem z bólu.
- Nic ci nie jest?! - podbiegł do mnie jakiś młodszy chłopak,
wyglądający na dość zmartwionego.
- Bywało gorzej. - uśmiechnąłem się słabo, a ten od razu
oznajmił, że zaraz wróci z apteczką.
Przybliżyłem się ściany, opadając bez jakichkolwiek sił.
Modliłem się w duchu, by cofnąć się w czasie i po prostu
ponownie rozkoszować czasem spędzonym w dormie, czy na zajęciach.
Po prostu by być blisko tych, na których mi naprawdę zależy.
- Nie jestem świetnym medykiem, ale mam nadzieję, że jakoś ci
pomogę. - wilk wziął do ręki mniejszy ręcznik, który dokładnie
wycisnął z ciepłej wody i delikatnie położył mi okład na czole.
- Dziękuję, młody. - już o własnych siłach wyciągnąłem
plaster, przykładając go do zranionego miejsca.
Jongdae, jeśli mnie słyszysz... tęsknię.
***
{POV – Chen}
Jongdae,
jeśli mnie słyszysz... tęsknię.
-
Xiumin! - wydarłem się
oszołomiony na cały świat, a ekipa natychmiastowo zdziwiona
przystanęła, odwracając się w moją stronę. Wszyscy oczywiście
spoglądali na mnie, jak na wariata.
-
On... wzywa pomocy.
---
A/N ; Przepraszam, że rozdziały wychodzą mi coraz krótsze... jakoś mam taki styl, że nie potrafię ich przeciągać xD Mam nadzieję, że nie zniechęci was to jakoś szczególnie ~ // AxE
Ooooooh ~ Chan trochę zmiękł 💗 wielbie i czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze ze Kaisoo omgomgomgomgkgmgogmgkgkgmggogmg. g *fangirl*
UsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
OdpowiedzUsuńseryjnie usta mi sie otworzyly. boże moje kaisoo <'3 tak kai, pokaz w koncu, na kim ci zależy, bo ktoś ci go sprzątnie sprzed nosa~ ale nie no serio, ty wiesz jak mnie zabić nie? (nienictylkootp<'3) i wgl uwielbiam ich sceny, bo UGH, serio kojarzy mi sie to z takim ustawieniem alfa (dominujący)/omega (zdominowany) i z tym całym 'mates' czyli wiesz, pisani sobie itp itd (tak za dużo sie naczytalam wolf!au po ang XD)
i wlasnie kaisoo mi sie tak kojarza, ze są 'mates' i dlatego jongin jest zazdrosny o każdą pierdołę i ma instynkt aby bronić swojego :"''''''''D ok, juz, koniec.
- Na eureureong, eureureong dae ~
- Co to za okropna piosenka? - zakpił Suho.
no chyba płacze X"D
Baekyeol w akcji, podoba mi się. Bardzo. You know me...
Biedny Xiumin :/ wiedziałam, że coś musiało stac za jego odejściem.
Biedny Chen. I tutaj znowu, XIuchen tez mi sie kojarza z tym alfa/omega, bo Chen nie potrafi zyc bez xiu i ugh, to najdluzszy koment jaki kiedykolwiek umiescilam na bloggerze. kochaj mnie ;w; <3 btw moj ulu rozdział thx
PLUS CHCIALABYM OFICJALNIE DODAC ZE JEZELI TO 'GOLABECZKI'; BYLO O KAISOO TO WYCHODZE UMIERAC PA
UsuńAkcja Kaisoo wymiata wszystko! Dobrze, że Kai pocałował Kyungsoo i dał mu do zrozumienia, że mu na nim zależy. Kłótnie Sehuna i Jongina są na serio zabawne, choć czasem mogliby zachowywać się dojrzalej. Jest mi szkoda Xiumina. Widać, że nie bardzo mu się podoba wśród jego braci, ale nie ma wyboru. Mam nadzieję, że długo tam nie zagości. Wilki muszą go uratować. I do tego biedny Minseok tęskni za swoim przyjacielem, Chenem. Urocze. Na serio fabuła coraz bardziej wciąga!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Kaisoo tak bardzo, że aż nie umiem napisać komentarza ;;; Walnę tylko krótkim: podoba mi się. Widzę tu Xiuchena, czekam na nich! Sehun i Kai w jakiejś starodawnej epoce? Historycznie? Hunhana więcej~!
OdpowiedzUsuńTak, przepraszam, ale Kaisoo mnie powalił i nie mogę się skupić.