poniedziałek, 11 maja 2015

[Twelve Forces] - Rozdział VII "Raz, dwa, trzy"

{POV – D.O}



    Przetarłem niespiesznie zakurzony napis widniejący na beżowej, kamiennej ściance. Był zapisany w języku wilków, więc można się spodziewać pradawnych grobowców naszych przodków. Niby nigdy nie bałem się takich widoków jak kościotrupy, lecz w tej chwili zrobiło mi się dziwnie zimno. Westchnąłem i odwróciłem się w stronę towarzyszy, którzy również rozmyślali jakby tu przejść dalej. Niestety bramy broniła bardzo silna magia, dlatego nie będzie to łatwym zadaniem.
  Miałem chęć wypytać blondyna o parę istotnych spraw, ale stwierdziłem, że to nie najlepszy pomysł. Był przy nas Czarny, co mogłoby spowodować większe kłopoty, czy zamieszanie. Nagle ukucnąłem zauważając średniej wielkości otwór w ziemi. Jongdae natychmiastowo oderwał się z swego miejsca i przystanął obok, ilustrując wszystko uważnym wzrokiem. Już chciałem to dotknąć, lecz młodszy od razu złapał mnie za dłoń. Spojrzałem na niego pytająco, ale ten tylko zbył mnie machnięciem ręki.
    Skupił swą moc, szeptając coś pod nosem. Zauważyłem pojedyncze błyski przechodzące jego ramię i po chwili wolne miejsce zabłysnęło na biało. O dziwo ściana nagle się poruszyła, opadając w dół. Sehun od razu podskoczył do tyłu, łapiąc się rośliny. Zaskoczył mnie faktem, że doskonale wie co robić w tej sytuacji.
- Przepraszam, ale najwidoczniej do otwarcia, wejście potrzebowało nieco energii. Widniał tu znak mego rodu, więc zainterweniowałem. - stwierdził szatyn, już powoli wstając.
   Popatrzyłem na niego nieco mrawo i po prostu ruszyłem w głąb korytarza, który się przed nami ukazał. Był zachowany w stylu wyjętym prosto niczym z czasów jakiegoś Voodoo. Wszystko wykonane z jasnego kamienia i oplatające je przeróżne zielska.
- Kyungsoo... - Chen złapał mnie za dłoń, a ja ponownie zdziwiony nie wiedziałem co mu właśnie chodzi po głowie. - Wiem, że się starasz i w ogóle, ale może powinniśmy ustalić przywódcę tej grupki? Oraz poprzydzielać zadania? Wątpię, że będzie nam zbyt prosto podczas tej wyprawy...
- Myślę, że właśnie D.O powinien nim zostać. - nagle przerwał najwyższy. - Nie wiem czy wiesz, ale w Białych ma rangę Atakującego, więc to dobry plan by był na przodzie.
- Rozumiem. - przymróżył oczy, zastanawiając się. - W takim razie wolę zostać na tyłach. Jestem bardziej osobą od rozmyślania strategii.
- Wow, idealnie nas dopasowali. - uśmiechnąłem się przyjacielsko. - Maknae po prostu będzie pomagał. - ten w odpowiedzi przytaknął.
    Pomieszczenie strasznie się dłużyło. Po pewnym czasie jednak natrafiliśmy na kolejne przejście, które uprzednio było rozdzielone mini rzeką. Z łatwością przeskoczyłem wodę, lecz z resztą były problemy. Sehun przez przypadek zaczepił się o bluzę drugiego i oboje runęli prosto na twarz. Nie mogłem nic z siebie wydusić, oprócz śmiechu. No tak, Kyungsoo.
    Chen groźnie zawarczał, ale ostatecznie podał mu dłoń. Nagle jednak dał upust złości i na jego twarzy pojawił się strach, gdy zauważył co znajduje się przede mną. Aby przejść dalej trzeba pokonać przeogromne pajęczyny, więc ten w odpowiedzi cicho pisknął.
- Cholera! Taki syf! - złapał się za głowę, a ja ponownie parsknąłem.
- Młody, możesz? - zacząłem, a ten natychmiastowo pomógł nam użyciem siły wiatru, by przepędzić niechciany brud. Drugi odetchnął z ulgą.
- Mam nadzieję, że nie pojawią się znikąd jakieś pająki-mutany.
- Po co mówisz takie rzeczy? Znając los, to i tak się to spełni.
- Dobra, wyluzujcie chłopaki. - skończyłem.
Chciałem już ruszyć, gdy nagle ujawił się wielki ogień, a ja cofnąłem się do tyłu.
- Co do cho...
- Ruszcie się. - odruchowo odwróciłem się słysząc ten niski głos, który wcale nie wydawał się być zadowolony. - Nie mam czasu na zabawy, więc po prostu zejdźcie nam z drogi.
    Mój wzrok utknął na drugiej sylwetce, która natomiast aż kipiała ze szczęścia. Przymrużyłem oczy i odszedłem bardziej na bok, ciągle się wpatrując. Blondyn miał jednak inne plany i wyszedł bardziej na środek.
- Ciebie z chęcią przepuszczę liderze, ale tej murzyńskiej małpy za nic.
- Chcesz się bić, Oh? - zawtórował równie groźnie.
    Chanyeol jakby nigdy nic poszedł dalej, pozostawiając nam Kai'a. Najwidoczniej nie rusza go fakt, że woli zostawić go samego. Ciekawi mnie jednak, jak tu trafili.
- Lepiej mi wytłumacz co mu nagadałeś. - mruknął, zerkając w moją stronę. - Jakim cudem udało ci się przerzucić Kyungsoo na swoją stronę?! Od paru dni mnie unika!
    Atmosfera zrobiła się strasznie gorąca. Miałem wrażenie, że serio się na siebie rzucą i zaczną się kolejne problemy. Sese odwrócił się do mnie, patrząc niepewnie. Przygryzł wargę, ale zaczął :
- To prawda? Dlaczego tak się dzieje?
Jongin natychmiastowo zrobił zdziwioną minę, a ja odchrząknąłem.
- Ja... - zawiesiłem się, nie wiedząc co powiedzieć. Nerwowo zacząłem wpatrywać się w ziemię. - To nie tak, Kai. Nie jestem po niczyjej stronie.
- Tak? Więc dlaczego ciągle z nim przebywasz?! - ponownie wybuchł.
- Aż tak jesteś zazdrosny? - wtrącił blondyn z zadziornym uśmieszkiem. - Po prostu nieco się do siebie zbliżyliśmy. Co w tym złego? W końcu powinno to być naszym obecnym priorytetem...
- Mam w dupie jakieś priorytety. - splunął. - Wkurzasz mnie Oh... i to cholernie.
- Wzajemnie. - kontynuował ostro.
- Panowie... - do wymiany zdań nagle wtrącił się Czarny. - Jeśli chcecie się kłócić, to może jak już wrócimy do szkoły?
- Zamknij się. - jednocześnie odpowiedzieli.
    Piorunowali się zażarcie, więc postanowiłem w końcu zadziałać. Podbiegłem do przyjaciela i złapałem jego ramię. Nagle jakby oprzytomniał i znów zszokowany nie wiedział co robić.
- Chen, Sehun idźcie dalej. Ja zostanę z Jongin'em.
    Zerknęli na mnie lekko nie dowierzając, ale ostatecznie przytaknęli i wyszli. Wiedzieli doskonale, że to byłoby najlepszym rozwiązaniem póki co. Młodszy jednak nie chciał dać za wygraną i już miał za nimi pobiec, gdy szybko uderzyłem nogą o ziemię, powodując niemały wstrząs.
    Złapał się dość mocno muru i westchnął głośno. Odpuścił.
- Przepraszam Kai. - stwierdziłem nieśmiało, a ten po prostu wstał, otrzepując się i ponownie przeniósł wzrok na mnie.
- Zawiodłeś mnie. - wyszeptał słabo.
- Chciałbym ci wszystko opowiedzieć, ale nie mogę...
- Czyli jednak jest ważniejszy?
    Zamyśliłem się. Muszę coś wykombinować, by wprost nie wyjawić sekretu maknae. Po chwili jednak potrzepałem głową. W końcu to była przeszłość – jego historia. Ten obecny Jongin nic nie wie i nie jest w to wplątany... więc dlaczego zacząłem o nim źle myśleć? Ciężko mi, naprawdę. Nadmiar tego wszystkiego wprowadził w moim umyśle wielki chaos.
    Chłopak o ciemniejszej karnacji niespodziewanie podszedł blisko mnie, niemal stykając się ciałem. Od razu spuściłem głowę zakłopotany, więc ten złapał lekko mój podbrudek, zmuszając do spojrzenia prosto w oczy.
- Hm?
- Nie, nie jest. - wypowiedziałem, co wywołało pomiędzy nami dość dziwną aurę.
    Spojrzał głęboko się zastanawiając i nagle zrobił rzecz, o której mógłbym pomyśleć jako ostatniej w całym moim życiu. Schylił się delikatnie dotykając swoimi wargami moje. Byłem kompletnie sparaliżowany, jedyne co mogłem w tej chwili zrobić to otworzyć jak najszerzej oczy. Czy on właśnie...

~~~
{POV – Baekhyun}



- Na eureureong, eureureong dae ~
- Co to za okropna piosenka? - zakpił Suho.
- Ygh. Lubię sobie nucić pod nosem, by zabić czas. - stwierdziłem oburzony.
- Prędzej to nas zabiją, jeśli nie będziesz ciągle czujny.
    Mruknąłem coś nie wyraźnie i udałem się bardziej w stronę Czarnych. Zaczepiłem czerwonowłosego, więc spojrzał na mnie pytająco.
- Daleko do tych gór?
- Niezupełnie. - uciął krótko.
- A kto będzie na nas czekał? - kontynuowałem pytania.
- Ktoś, kogo się zupełnie nie spodziewasz. - i posłał chytry uśmieszek, a ja wywróciłem oczyma.
- Jedyną osobą, którą moglibyście mnie zaskoczyć byłby sam Park Chanyeol. - ten w odpowiedzi wybuchnął śmiechem, podczas gdy ja nie miałem kompletnie do tego humoru.
    Byłem strasznie ciekawski, ale wygląda na to, że nikt mi nic więcej nie powie. Wolę w tej chwili wrócić do swoich wspomnień...

*** {Tydzień temu}

- Wiesz o co chodzi z tym całym zamieszaniem, liderze? - spytałem, bawiąc się łyżeczką. - Dlaczego porwali tego Białego?
   Ten ukroił kawałek czekoladowego ciasta i zaczął się nim powoli rozkoszować. Wpatrywałem się w niego oczekując jakiejkolwiek reakcji i już przez moment pomyślałem, że mnie kompletnie oleje. Jednak po skonsumowaniu odstawił talerzyk i przeniósł wzrok w stronę półki z książkami, zakładając rękę na rękę.
- Słuchaj, Byun. Śnieżne Wilki są tak niebezpieczne, że nawet sama rada się ich lęka. Potrafili swoją potężną mocą zmanipulować większość szkoły. W tym samych nauczycieli. - te słowa mocno podkreślił, a ja przełknąłem głośno ślinę. - Także... nie wtrącaj się w to za bardzo.
- Wiesz, że nie potrafię. - szeptnąłem nerwowo.
- Wiem.
- Więc...?
- Na czole wszystkich uczniów stoi niejaki Jaeseok. - przerwał. - Jest to starszy brat Minseok'a, któremu widocznie bardzo na nim zależało.
   W tym momencie dziwnie zabrakło mi tchu. Byłem w niemałym szoku tym stwierdzeniem. Parę razy jeszcze zamrugałem i wziąłem łyk swojej zielonej herbaty, która zdążyła nieźle wystygnąć.
- Podarowałem ci coś, więc bądź wdzięczny. - powiedział i wstał w stronę rzekomej szafki, by wyciągnąć z niej jakiś dokument.
Oczywiście miałem chęć spytać o co dokładnie chodzi, ale po prostu pokiwałem głową.
- Dziękuję. - ukłoniłem się i wybiegłem czym prędzej z pomieszczenia.

***
    Przez całe te moje rozmyślenia, zagapiłem się i wpadłem na plecy Luhan'a. Zacząłem go od razu przepraszać i wypatrywać co takiego się stało, że zdążyli przystopować. Jak się okazało, wkraczaliśmy już w okolice górzystych terenów.
- Kris się ma pewnie łatwo. - prychnął pod nosem i ruszył naprzód, uprzednio łapiąc mnie za rękę. Pewnie zauważył, że mało dziś ogarniam. Niestety.
    Miał zamiar wykonać kolejny ruch, gdy nagle pojawiła się przed nami rzekoma osoba, ze swoim nieco mniejszym towarzyszem. Gdy zauważyłem jego nietęgą minę, miałem ochotę popłakać się ze śmiechu.
- Jak to robisz, że za każdym razem gdy o tobie mówię, to się nagle pojawiasz?!
- Z tym trzeba się urodzić. - zadziornie przeczesał ręką włosy i podszedł bliżej nas.
- To niby on jest...
- Nie. - przerwał Biały. - Wilk, o którym wspominałem jest... o tam! - i pospiesznie wskazał palcem w naszą lewą stronę, ujawniając zza roślin kolejną sylwetkę.
    Natychmiastowo gdy ujrzałem to głębokie spojrzenie, serce jakby niechcianie zaczęło mocniej bić. Nie potrafię tego określić, ale za każdym razem gdy go widzę, czuję się dziwnie zdumiony.
- Chyba sobie żarty stroisz... - szeptnąłem niskiemu do ucha, nieco podenerwowany.
- Byun, staraj się nie obgadywać nikogo, a szczególnie, że dana osoba znajduje się blisko ciebie.
    Nagle zesztywniałem, czując dłoń na swoim ramieniu. Oddech stał się zbyt szybki. Bałem się drgnąć głową choćby o milimetr.
- Nadal jestem dla ciebie aż tak przerażający?- prychnął, zdejmując ze mnie swoją rękę. - Zaraz powinni zjawić się Sehun oraz Chen.
- Panie Chanyeol'u... - zakpił Luhan, a Yifan posłał mu ostrzegawcze spojrzenie. - To znaczy. Liderze Czarnych Wilków. A co z Kyungsoo i Jongin'em? Z tego co wiem to byli...
- Nie mam pojęcia. - wyjawił szczerze, lecz chłodno. - Być może wymiękli i zawrócili...
- Nie ma takiej opcji! - wykrzyczał jeden ze znanych mi głosów.
    Wszyscy nagle ponownie wróciliśmy wzrokiem do miejsca, skąd przyszedł Park. Niczym z jakiejś baśni pojawiła się czwórka bohaterów, w jak najlepszym momencie. Cała grupka radośnie maszerowała w naszą stronę, a reszta tylko odetchnęła z ulgą.
- Chwała wam! - zaklaskał Kris.
    Jak można było się spodziewać po Jongdae, w odpowiedzi posłał swój firmowy uśmiech. Taki, jakim obdarzył mnie pierwszy raz gdy go spotkałem. Choć z jednej strony, to dziwne, że jego sampoczucie dość szybko się zmieniło. W końcu podczas przydzielania nas do drużyn, nie wyglądał na mega szczęśliwego.
~~~
   Ostatecznie każdy z nas już w pełnej... no nie koniecznie pełnej ekipie, szedł w stronę upragnionego celu. Oczywiście nie zabrakło przekomicznych odzywek co poniektórych podczas wyprawy.
- Gołąbeczki. - stwierdził uroczo Chen, stawiając kolejny krok i przeciągając się niczym kot.
- Gołąbeczki? Jakie gołąbeczki? Chyba wilki. - ciągnął Junmyeon wpatrując się w podejrzaną parę z lekkim obrzydzeniem.
- Ah, zjadłbym gołąbki... - mruknął pod nosem Yixing.

***
{POV – Xiumin}



- Świetnie ci idzie, braciszku. - zaczął śnieżnobiały, widząc moje lepsze skutki treningu. Jeszcze parę razy uderzyłem pięśćmi w kukłę, która po ostatecznym ciosie odleciała na parę metrów, wbijając się silnie w ścianę.
    Od dłuższego czasu musiałem bacznie ćwiczyć, na oczach Jaesok'a. Z resztą nie tylko ja, a całe legiony Śnieżnych. Całymi dniami harowaliśmy na sali treningowej, bo takież mieliśmy zadanie. Ledwo dysząc oparłem się o swoje uda, od czasu do czasu przecierając spocone czoło. Od wczoraj zostałem oficjalnym członkiem, dostając biały, ciężki mundur, który był dobrze znaną odznaką tejże szkoły.
    Wyższy podszedł bliżej i ponownie, obiecująco się uśmiechnął.
- Dobrze, że zdecydowałeś się z nami zostać.
- Niby to z własnej woli, ale pamiętaj, że wcale nie jestem zadowolony.
    Towarzysz warknął, ukazując ostre kły. Patrzyłem na niego kompletnie niewzruszony. Podszedł, kładąc swą dłoń na mojej klatce, w miejscu serca. Natychmiastowo dostałem mocnym strumieniem wpadając na kolejno parę innych uczniów. Powoli wstałem, dotykając krwawej rysy na swym policzku. Inni ucichli, przypatrując się całej tej powalonej sytuacji. Ci, którzy oberwali, od razu ewakuowali się na koniec sali, a ja tylko przeklnąłem cicho.
- Minseok, jesteś bezczelny. I ty nazywasz się potomkiem rodu wilków z Śnieżnego Wichru?
- Mów za siebie. Gdyby nasi rodzice dowiedzieli się, co ponownie wyprawiasz...
- Nie wplątaj ich w to! A teraz marsz do roboty, inaczej dostaniesz gorszą karę. - odszedł, obdarzając mnie wściekłym spojrzeniem.
    Gdy przekroczył próg sali, reszta zaczęła nagle między sobą dyskutować, a ja zajęczałem z bólu.
- Nic ci nie jest?! - podbiegł do mnie jakiś młodszy chłopak, wyglądający na dość zmartwionego.
- Bywało gorzej. - uśmiechnąłem się słabo, a ten od razu oznajmił, że zaraz wróci z apteczką.
    Przybliżyłem się ściany, opadając bez jakichkolwiek sił. Modliłem się w duchu, by cofnąć się w czasie i po prostu ponownie rozkoszować czasem spędzonym w dormie, czy na zajęciach. Po prostu by być blisko tych, na których mi naprawdę zależy.
- Nie jestem świetnym medykiem, ale mam nadzieję, że jakoś ci pomogę. - wilk wziął do ręki mniejszy ręcznik, który dokładnie wycisnął z ciepłej wody i delikatnie położył mi okład na czole.
- Dziękuję, młody. - już o własnych siłach wyciągnąłem plaster, przykładając go do zranionego miejsca.
    Jongdae, jeśli mnie słyszysz... tęsknię.

***
{POV – Chen}



Jongdae, jeśli mnie słyszysz... tęsknię.
- Xiumin! - wydarłem się oszołomiony na cały świat, a ekipa natychmiastowo zdziwiona przystanęła, odwracając się w moją stronę. Wszyscy oczywiście spoglądali na mnie, jak na wariata.
- On... wzywa pomocy.


---
A/N ; Przepraszam, że rozdziały wychodzą mi coraz krótsze... jakoś mam taki styl, że nie potrafię ich przeciągać xD Mam nadzieję, że nie zniechęci was to jakoś szczególnie ~ // AxE

6 komentarzy:

  1. Ooooooh ~ Chan trochę zmiękł 💗 wielbie i czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze ze Kaisoo omgomgomgomgkgmgogmgkgkgmggogmg. g *fangirl*

      Usuń
  2. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

    seryjnie usta mi sie otworzyly. boże moje kaisoo <'3 tak kai, pokaz w koncu, na kim ci zależy, bo ktoś ci go sprzątnie sprzed nosa~ ale nie no serio, ty wiesz jak mnie zabić nie? (nienictylkootp<'3) i wgl uwielbiam ich sceny, bo UGH, serio kojarzy mi sie to z takim ustawieniem alfa (dominujący)/omega (zdominowany) i z tym całym 'mates' czyli wiesz, pisani sobie itp itd (tak za dużo sie naczytalam wolf!au po ang XD)
    i wlasnie kaisoo mi sie tak kojarza, ze są 'mates' i dlatego jongin jest zazdrosny o każdą pierdołę i ma instynkt aby bronić swojego :"''''''''D ok, juz, koniec.


    - Na eureureong, eureureong dae ~
    - Co to za okropna piosenka? - zakpił Suho.
    no chyba płacze X"D


    Baekyeol w akcji, podoba mi się. Bardzo. You know me...

    Biedny Xiumin :/ wiedziałam, że coś musiało stac za jego odejściem.

    Biedny Chen. I tutaj znowu, XIuchen tez mi sie kojarza z tym alfa/omega, bo Chen nie potrafi zyc bez xiu i ugh, to najdluzszy koment jaki kiedykolwiek umiescilam na bloggerze. kochaj mnie ;w; <3 btw moj ulu rozdział thx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PLUS CHCIALABYM OFICJALNIE DODAC ZE JEZELI TO 'GOLABECZKI'; BYLO O KAISOO TO WYCHODZE UMIERAC PA

      Usuń
  3. Akcja Kaisoo wymiata wszystko! Dobrze, że Kai pocałował Kyungsoo i dał mu do zrozumienia, że mu na nim zależy. Kłótnie Sehuna i Jongina są na serio zabawne, choć czasem mogliby zachowywać się dojrzalej. Jest mi szkoda Xiumina. Widać, że nie bardzo mu się podoba wśród jego braci, ale nie ma wyboru. Mam nadzieję, że długo tam nie zagości. Wilki muszą go uratować. I do tego biedny Minseok tęskni za swoim przyjacielem, Chenem. Urocze. Na serio fabuła coraz bardziej wciąga!
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kaisoo tak bardzo, że aż nie umiem napisać komentarza ;;; Walnę tylko krótkim: podoba mi się. Widzę tu Xiuchena, czekam na nich! Sehun i Kai w jakiejś starodawnej epoce? Historycznie? Hunhana więcej~!

    Tak, przepraszam, ale Kaisoo mnie powalił i nie mogę się skupić.

    OdpowiedzUsuń