{POV – Suho}
Automatycznie
przybiegliśmy na miejsce wypadku, będąc całkowicie oszołomionymi.
Jednak gdy już zjawiliśmy się tam, poczułem nagły spad swych
sił. I nie chodzi tutaj tylko o tę fizyczną część, lecz także
mocy. Większość uczniów klęczała lub leżała, wyglądając
niczym jakieś zombie. Drzwi były kompletnie spustoszone, a z dymu
wyłoniło się parę sylwetek. Byli to sami mężczyźni ubrani w
szare mundury, o jasnych odcieniach włosów i kompletnie białych
oczach. Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego.
Jeden z nich,
najwidoczniej lider wyszedł na środek. Rozpoznałem po
poprzywieszanych na jego piersi różnorodnych złotych odznakach.
Spojrzał po wszystkich z śmiertelnie poważną miną i zaczął iść
przed siebie. Ostatkiem jednak próbowałem coś z siebie wydusić :
- Kim jesteście...
Czego chcecie? - ciężko było mi cokolwiek wypowiedzieć poprzez
silny ból w klatce piersiowej.
- Smutne, że nie
wiesz smarkaczu. - zaczął dziwnym tonem. - Śnieżne Wilki się
kłaniają... albo i nie. Bawi mnie to, że nikt was nie przygotował
do naszego wspólnego spotkania. - prychnął. - Lecz spokojnie.
Dzisiaj nie szykujemy niczego specjalnego. Po prostu poszukujemy
pewnej osoby...
Nagle dokładnym
ruchem dłoni powalił nas wszystkich. Cisza.
***
{POV – Baekhyun}
- Co jest?! -
wydarłem się.
- Ehh... - wyższy
przetarł oczy ze zmęczenia. - Nic takiego.
- A-ale...
- Jak powiedziałem,
że nic, TO NIC. - przerwał donośnie, co mnie zatkało.
Przez moment
miałem wrażenie, że do oczu napływają mi łzy. Siedziałem w
gabinecie z liderem i nie pozwolił mi w cokolwiek ingerować. Jednak
postawiłem się, wstając i patrząc na niego upartym wzrokiem.
- Powiedziałem coś.
- mruknął wyraźnie.
- Pójdę. -
skończyłem stanowczo.
Warknął, lecz
cóż mógł zrobić? O konsekwencje mogę martwić się później.
Już chciałem wyjść, gdy przed samymi drzwiami uderzyłem w jakąś
niewidzialną barierę i upadłem. Złapałem się mocno za głowę i
odwróciłem z błagalnym wzrokiem. O dziwo jego mina w tej chwili
wyglądała nieco dziwnie. Był to szok pomieszany z gniewem. O co do
cholery chodzi?!
- Zgoda. -
wypowiedział, celując dłonią w moją stronę. Nie wiem co
dokładnie zrobił, ale dostałem częścią jego mocy. I to wcale
nie w negatywnym sensie, więc na pewno musiał mi coś podarować.
Wstałem czym
prędzej, otrzepując się i wybiegając z miejsca.
-
Biegłem pomiędzy
korytarzami, starając się omijać leżące na podłodze ciała.
Musiałem także pilnować, by nie wlecieć na jakieś pomniki czy
inne przedmioty. Może nie powinienem tego używać, ale w tym
przypadku...
- Drugorzędna moc :
otwarcie!
Dosłownie z
prędkością światła zjawiłem się w holu, widząc w zwolnionym
tempie uczniów, a w tym parę osób z mojej drużyny. Wszyscy
stracili przytomność. Brama, jak i połowa ściany były kompletnie
rozwalone, a z poniektórych stron unosił się ogień. Ścisnąłem
dłonie w pięści i zerknąłem na podłogę. Znajdowały się na
niej białe ślady. Kiwnąłem pewnie sam do siebie głową i
ruszyłem w tym kierunku.
Byłem blisko
sali dyrektorstwa szkoły, gdy ktoś nagle silnie mnie złapał
odpychając do tyłu, tuż przy samej ścianie. Moje usta były
zasłonięte najwidoczniej czyjąść ręką, ale nie widziałem nic.
Czułem, ale nie mogłem widzieć, lecz z pewnością właśnie na
kimś siedziałem. Po chwili wreszcie osoba przybrała normalny
wygląd, ujawniając się. Niewidzialność?
- Nie możesz tam
iść. - szeptnął.
Wziął ze mnie
swą dłoń, a ja tylko odchyliłem zszokowany głowę. Jak się
okazało był to...
- Luhan?
- Ciszej! - nalegał,
przeczesując mnie uważnie wzrokiem. - W ogóle widziałeś straże
czy cokolwiek? Wszędzie jest kompletna cisza. Większość osób
poległo pod wpływem jakiejś dziwnej magii, syreny ucichły, a
oprócz ciebie nikogo nie zauważyłem... - pokręciłem głową, a
ten mocno się skupił, przygryzając wargi.
- A ty...
wyzdrowiałeś? - spytałem niepewnie.
- To nie czas na
to... nie wiem co robić. - zajęczał zdezorientowany.
Nagle
usłyszeliśmy ciężkie kroki zmierzające w tę stronę, więc
spanikowany towarzysz od razu użył na nas swojej mocy. Drzwi
otworzyły się z donośnym hukiem, a my staraliśmy tylko uspokoić
swe oddechy. Po dłuższej chwili zauważyłem, że płomiennowłosy
mocno ściska mą dłoń, najwidoczniej ze strachu.
W tym momencie
poczułem się jakbym śnił. Na przodzie całej bandy przerażających
typów szedł bez żadnych większych emocji... Kim Minseok. Wilk
obok rozszerzył jak najbardziej oczy i nie mógł uwierzyć, w to co
właśnie widzi. Poczułem jeszcze silniejszy ból, poprzez jego
dotyk.
- No braciszku. Jak
cieszę się, że w końcu do nas wracasz. - powiedział dumnie
najwyższy z nich, wyglądający na przywódcę. Ten zaś w
odpowiedzi tylko spojrzał w jego stronę niepewnie i przytaknął.
Wydawało się
jakby ich chód trwał z co najmniej parę minut, a w rzeczywistości
zajęło to tylko sekundy. Modliliśmy się w głębi, by nas nie
wyczuli i nasze błagania zostały wysłuchane. Staraliśmy się
nieco ruszyć w lewo, by zobaczyć gdzie zmierzają. Gdy nagle
zniknęli w niebieskim błysku, tylko odetchnęliśmy z ulgą
upadając już kompletnie na ziemię.
- Ja... - zaczął
zapłakanym głosem chłopak. - Xiumin-hyung, on... nie wierzę. - od
razu zacząłem go przytulać do swego ramienia.
Ta akcja była
tak szybka i chaotyczna, że sam nie potrafiłem poukładać swych
myśli. Już po chwili jakby nigdy nic, rówieśnicy po kolei
zaczęli wstawać. Każdy oczywiście zaczął się wydzierać z
pretensjami, co i tak w sumie pogarszało sytuację. Gdy zauważyłem
z oddali znane mi odwrócone do nas tyłem sylwetki, wezbrałem w swe
płuca ogromną ilość powietrza.
- SEHUN-AH!
JUNMYEON-AH!
Jeszcze bardziej
zszokowany blondyn odwrócił się w naszą stronę i zaczął biec,
łapiąc przyjaciela obok za rękę. Dopiero w tej chwili zaczęli
pojawiać się strażnicy, sanitariusze oraz nauczyciele. Naprawdę...
co tu się wyprawia?
- Czy ktoś potrafi
to ku...źwa wytłumaczyć?!
- Jasne, a co ja
jestem?! Wróżka przewidująca przyszłość?!
Mniejszy jeszcze
bardziej się skulił, a ja wyłapałem wzrokiem jednego z
profesorów, który do nas podszedł.
- Błagam, nie
wchodźcie do strefy Czarnych Wilków, gdyż jest póki co skażona.
Reszta osób już stara się temu zaradzić. - a gdy zauważył, że
jeden z nas już chce otworzyć usta by coś powiedzieć, ten
przerwał. - Nie możecie póki co wiedzieć czegokolwiek. - i
odszedł, sprawdzając stany to innych poszkodowanych.
- Lu, dobrze się
czujesz? Masz gorączkę... - próbowałem przetrzeć jego dość
spocone czoło.
Oh chwilę się
zastanawiał, ale w końcu ukucnął i bez najmniejszego problemu
podniósł starszego, biorąc go na ręce. Suho spojrzał na niego
zdziwiony, a ja doskonale wiedziałem, że dobrze robi.
- Zabierzmy go póki
co do naszego dormu. Potrzebuje odrobinę ciszy, a założę się, że
szpital będzie cały zapełniony. - i bez słowa ruszył, a my za
nim.
~~~
- Ja pierdziele! -
brunet uderzył dłonią o stolik, a wilk obok od razu groźnie go
ostrzegł. - Przeczuwam, że głowa wybuchnie mi od tego nadmiaru
informacji...
- Co za różnica. I
tak nic w niej nie masz. - stwierdził wciąż podenerwowany Sehun. -
Ale wracając. Śnieżne Wilki to wcale nie uprzejmi panowie, którzy
chętnie zaprosiliby nas wszystkich na herbatkę. To organizacja... a
w sumie druga, wroga nam szkoła.
- Ha?
- Na pewno o nich
słyszeliście nie raz. - powiedział stanowczo.
- No tak... –
wtrącił nagle Luhan, leżący w łóżku naprzeciwko nas. - Ale
dlaczego zjawili się tak znienacka?
- Po usłyszeniu
waszej historii, mogę wywnioskować, że po prostu zależało im na
chłopaku z twojej drużyny. - tu podkreślił słowa, wpatrując się
w niego zmartwiony. Ten w odpowiedzi oczywiście spuścił głowę,
bawiąc się nerwowo swymi palcami.
- Usłyszałem jak
jeden z nich mówi „bracie”... - zacząłem ciekawski. - Mogą
być ze sobą spokrewnieni, czy ogółem chodzi o przymierze?
- Nie wiem. -
wycedził od razu Czarny. - Po nim nigdy bym się czegoś takiego nie
spodziewał... naprawdę. Znam Xiumin'a tyle lat i jakoś nigdy nie
był tym podejrzanym... - znów zaczął cicho szlochać, widocznie
zbyt przejęty wszystkim. Nie dziwię się, sam bym nie wiedział co
robić, a szczególnie w takim przypadku, iż są przyjaciółmi.
- A co z ich potężną
magią? Dlaczego zadziałała dosłownie na wszystkich oprócz was. -
Suho przyglądał się nam zbyt bacznie. - A może wy także...
- O nie! - wtrąciłem
od razu. - Byłem z Chanyeol'em, więc nie byłoby dziwne, gdyby
potrafił odepchnąć taką siłę. Jednak zaintrygowało mnie to, że
sam nie chciał nic zrobić. Jakby wiedział, że tu przyjdą i w
sumie nie narobią większych szkód. - przeraziło mnie to, jak sam
poważnie w tej chwili mówiłem. Zupełnie jak nie ja.
- Myślisz, że mu
by się chciało cokolwiek? On martwi się tylko o siebie. -
skwitował blondyn. - Jednak najdziwniejsze, że była kompletna
pustka. Normalnie sami nauczyciele powinni być przygotowani na takie
sprawy, a tu jakby nigdy nic dopiero zaczęli się ujawniać po
odejściu tych złych.
Wszyscy nagle
ucichnęliśmy, rozmyślając o całej tej sprawie. Próbowałem
wysilić swój mózg, ale stwierdził, że to i tak zbyt porypane.
Popatrzyłem ponownie na niskiego. Zbyt przybity skupiał się na
naszyjniku, który widniał na jego szyi. Zastanawiałem się jak to
udało mu się nabrać sił i przy okazji nie wpaść w puapkę
tamtych. Jednak gdybym o to spytał wprost, mielibyśmy jeszcze
więcej zagadek do odgadnięcia, więc od razu wybiłem sobie ten
plan z głowy.
- Tak czy siak... -
kontynuował Oh. - Prędko się nie dowiemy, tego czego chcemy.
- Luhan? - spytał
nagle Junmyeon, więc tamten od razu spojrzał w jego stronę. - A
tobie jak się udało?
Kurde.
Wiedziałem, że ktoś w końcu wpadnie na to pytanie.
- Widzisz ten
wisiorek? - wskazał. - Broni mnie przed złymi czynami. Dostałem go
od swojej mamy. - dokończył z lekkim uśmiechem, pewnie wspominając
swoją rodzicielkę. W tym momencie natomiast Sehun jakby posmutniał,
ale wolałem już się nie wcinać. Za dużo tego wszystkiego.
***
{POV – Luhan}
Po jakiś dwóch
dniach szkoła zarządziła apel, na którym stanowczo musiał zjawić
się każdy uczeń. Nie wiele nam wyjaśnili, oprócz tego, że w
końcu zaczną wprowadzać lekcje dotyczące różnorodnych
niebezpieczeństw. Mają na nich poruszać tematy samoobrony, jak i
ogółem przedstawiać inne rody, które nie są z nami w bliskich
kontaktach.
Usłyszałem
wersję tego dnia od wszystkich chłopaków z grupy. Oczywiście byli
zszokowani tym, co opowiedziałem im o mnie, Baeku czy pozostałej
dwójce Białych. Nauczyciele zabronili jakichkolwiek rozmów o tym
zdarzeniu, ale naprawdę sobie wyobrażają, że tak szybko
zapomnimy?
Jednak po
tygodniu każdy wrócił do swego poprzedniego stanu. No prawie
wszyscy. Brakowało dwóch wilków. Jeden zaginął bez śladu, a
drugi wolał udawać jak bardzo umiera poprzez chorobę. To nie tak,
że zupełnie był chory. Po prostu nie chciał mieć przez
najbliższy czas kontaktu z kimkolwiek. Wolał być kompletnie w
sobie zamknięty.
Staraliśmy się
mu pomóc, ale ciągle odmawiał zrezygnowany wszystkim. Mogliśmy
się tego spodziewać. Dla niego było to największym ciosem.
- Chen, błagam. -
podszedłem, lekko go popychając. - Chodź z nami na tą imprezę...
- Nie chcę. -
odpowiedział, okrywając się cały kołdrą.
- Eh... a kupić ci
coś? - starałem się jak najbardziej przedłużyć rozmowę, co i
tak mi nie wychodziło.
- Nie, dzięki.
Doskonale go
rozumiałem. Jeszcze chwilę siedziałem obok zmartwiony, aż w końcu
wstałem, przerzucając czarną marynarkę przez ramię. Kilka razy
odwracałem się do tyłu z nadzieją, że być może zechce, ale
jednak po prostu wyszedłem bez słowa.
Turniej również
stał pod znakiem zapytania. Jedni mawiali, że wszystko wróci do
normy, a drudzy, że raczej z niego nici. Sam wątpię, żeby szkoła
zrezygnowała z tak ważnej uroczystości. Założę się, że za
parę dni dostaniemy kolejną informację o walkach. Tylko, że na
pewno nie ujrzymy już na liście Xiumin'a.
~~~
- KRIS, KRIS, KRIS!
- wszyscy wiwatowali na cześć zwycięzcy, który właśnie opijał
pospiesznie szósty kieliszek szampana pod rząd.
- Ge, nie
przesadzasz czasami? Wypiłeś trzy puszki piwa, a teraz to... -
zaczął zatroskany Tao, starając się przekrzyczeć głośną halę.
- Nie martw się o
mnie, młody! Świetnie mi idzie! - jak mógł się spodziewać
blondyn, odpowiedział mu kompletnie spity. - A teraz chodź na
kolanka.
- Co? Fu. -
skrzywiłem się. - Błagam, tylko nie przy wilkach!
O dziwo chłopak
przystał na jego propozycje z kompletnym wyszczerzem na twarzy, sam
przy okazji biorąc łyk trunku. To ja się może oddalę...
Już zmierzałem
w kierunku dość ciekawego miejsca, gdy akurat jeden się wydarł :
- Nie masz ze mną
żadnych szans!
- Ph, dajesz.
Chętnie zobaczę twoją zapłakaną mordę.
Kai wybiegł na
środek, wybierając styl tańca, jakim był popping. Naprawdę? Nie
macie niczego innego do roboty? Ale nie mogłem przestać się śmiać,
gdy zauważyłem zawzięty wzrok Sehun'a, który sam wyzwał go na
walkę taneczną. Po chwili i on odepchnął biednego Suho, by
zademonstrować nam swój breakdance.
Oboje podczas
bitwy piorunowali się spojrzeniami, to pokazując różne groźne
gesty wskazujące ich wyższość nad drugim. Kyungsoo stał przy
ścianie dość zmieszany, a wręcz wyglądał strasznie blado. Wiem,
że nienawidził kłótni, co już wcześniej opowiadał Baekhyun.
Mam nadzieję, że nie wpadnie na głupi pomysł by się w nich
mieszać, bo zostałby kompletnie staranowany.
Po 10 minutach
oboje polegli, zbyt zmęczeni i spoceni. Mimo to mieli jeszcze siły,
by podejść do swoich przyjaciół i zacząć wypytywać kto był w
końcu lepszy. Ponownie lekko się zaśmiałem przymykając oczy, gdy
ktoś nagle oparł się o moje ramię.
- Już mnie głowa
nawala od tej muzyki... - stwierdził leniwie Lay.
- Nie martw się. Za
niedługo pewnie już się im znudzi.
Nagle jakby znikąd zjawili się przy mnie Biali, popychając się ostrzegawczo.
- KTO WYGRAŁ? -
krzyknęli jednocześnie, a ja zaskoczony nie wiedziałem co
powiedzieć.
- Yy...
- Z resztą nie
obchodzi mnie to. - wyższy jakby się opamiętał, nonszalancko
prostując i przeczesując mnie dziwnym wzrokiem. - Chodź
księżniczko, napijmy się, by choć dziś o niczym nie myśleć! -
złapał mnie za dłoń i zaczął prowadzić w stronę barku, a ja
nic nie rozumiałem. Nic, a nic.
- Sehun? Dobrze się
czujesz? - w końcu wydukałem, siadając obok niego niepewnie na
siedzeniu.
Zdawało mi się, że
póki co nie wypił, aż tak wiele... czuję się jakby pomylił mnie
z Junmyeon'em.
- Postawie ci, ok? -
zignorował pytanie, a ja tylko nieśmiało przytaknąłem. - Barman,
poproszę dwa piwa!
Gdy w końcu
przyniósł upragniony alkohol, ten od razu delikatnie podał mi go,
dość ładnie jak na niego się uśmiechając.
- Dzięki... -
naprawdę coraz bardziej mnie zaskakiwał. - Ale z jakiej okazji?
- Och, w przypływie
tych wszystkich spraw nie skapnąłeś się jaki dzisiaj dzień?
Patrz. - wskazał na zegar, na którym widniała widoczna 00:02
godzina. - Twoje urodziny, nieprawdaż?
Popatrzyłem na
niego niemrawo, nieco się trzęsąc.
- Ale... skąd ty?!
- Wszystkiego
najlepszego. - stwierdził słodko, uśmiechając się jak
najszerzej. Jak na złość oczywiście musiał pominąć moje
pytanie.
- Oh Sehun, kim
jesteś?
- Kimś bardzo
ważnym. - jego dobry humor nadal unosił się w powietrzu, natomiast
ja kompletnie osłupiałem.
--
A/N : Nie mam nic za wiele do powiedzenia, oprócz tego, że wychodzi mi totalne bagno z tego ff... mam nadzieję, że uda mi się w miarę je ogarnąć, by was nie zawieść... jednak dzięki wielkie wszystkim, którzy czytają 'to coś' i komentują! Naprawdę, dzięki waszym opiniom polepsza mi się samopoczucie :) // AxE