wtorek, 28 kwietnia 2015

[Twelve Forces] - Rozdział V "Bywają różne tragedie"



{POV – Suho}



    Automatycznie przybiegliśmy na miejsce wypadku, będąc całkowicie oszołomionymi. Jednak gdy już zjawiliśmy się tam, poczułem nagły spad swych sił. I nie chodzi tutaj tylko o tę fizyczną część, lecz także mocy. Większość uczniów klęczała lub leżała, wyglądając niczym jakieś zombie. Drzwi były kompletnie spustoszone, a z dymu wyłoniło się parę sylwetek. Byli to sami mężczyźni ubrani w szare mundury, o jasnych odcieniach włosów i kompletnie białych oczach. Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego.

    Jeden z nich, najwidoczniej lider wyszedł na środek. Rozpoznałem po poprzywieszanych na jego piersi różnorodnych złotych odznakach. Spojrzał po wszystkich z śmiertelnie poważną miną i zaczął iść przed siebie. Ostatkiem jednak próbowałem coś z siebie wydusić :

- Kim jesteście... Czego chcecie? - ciężko było mi cokolwiek wypowiedzieć poprzez silny ból w klatce piersiowej.

- Smutne, że nie wiesz smarkaczu. - zaczął dziwnym tonem. - Śnieżne Wilki się kłaniają... albo i nie. Bawi mnie to, że nikt was nie przygotował do naszego wspólnego spotkania. - prychnął. - Lecz spokojnie. Dzisiaj nie szykujemy niczego specjalnego. Po prostu poszukujemy pewnej osoby...

    Nagle dokładnym ruchem dłoni powalił nas wszystkich. Cisza.



***

{POV – Baekhyun}



- Co jest?! - wydarłem się.

- Ehh... - wyższy przetarł oczy ze zmęczenia. - Nic takiego.

- A-ale...

- Jak powiedziałem, że nic, TO NIC. - przerwał donośnie, co mnie zatkało.

    Przez moment miałem wrażenie, że do oczu napływają mi łzy. Siedziałem w gabinecie z liderem i nie pozwolił mi w cokolwiek ingerować. Jednak postawiłem się, wstając i patrząc na niego upartym wzrokiem.

- Powiedziałem coś. - mruknął wyraźnie.

- Pójdę. - skończyłem stanowczo.

    Warknął, lecz cóż mógł zrobić? O konsekwencje mogę martwić się później. Już chciałem wyjść, gdy przed samymi drzwiami uderzyłem w jakąś niewidzialną barierę i upadłem. Złapałem się mocno za głowę i odwróciłem z błagalnym wzrokiem. O dziwo jego mina w tej chwili wyglądała nieco dziwnie. Był to szok pomieszany z gniewem. O co do cholery chodzi?!

- Zgoda. - wypowiedział, celując dłonią w moją stronę. Nie wiem co dokładnie zrobił, ale dostałem częścią jego mocy. I to wcale nie w negatywnym sensie, więc na pewno musiał mi coś podarować.

    Wstałem czym prędzej, otrzepując się i wybiegając z miejsca.


-
   Biegłem pomiędzy korytarzami, starając się omijać leżące na podłodze ciała. Musiałem także pilnować, by nie wlecieć na jakieś pomniki czy inne przedmioty. Może nie powinienem tego używać, ale w tym przypadku...

- Drugorzędna moc : otwarcie!

    Dosłownie z prędkością światła zjawiłem się w holu, widząc w zwolnionym tempie uczniów, a w tym parę osób z mojej drużyny. Wszyscy stracili przytomność. Brama, jak i połowa ściany były kompletnie rozwalone, a z poniektórych stron unosił się ogień. Ścisnąłem dłonie w pięści i zerknąłem na podłogę. Znajdowały się na niej białe ślady. Kiwnąłem pewnie sam do siebie głową i ruszyłem w tym kierunku.

    Byłem blisko sali dyrektorstwa szkoły, gdy ktoś nagle silnie mnie złapał odpychając do tyłu, tuż przy samej ścianie. Moje usta były zasłonięte najwidoczniej czyjąść ręką, ale nie widziałem nic. Czułem, ale nie mogłem widzieć, lecz z pewnością właśnie na kimś siedziałem. Po chwili wreszcie osoba przybrała normalny wygląd, ujawniając się. Niewidzialność?

- Nie możesz tam iść. - szeptnął.

Wziął ze mnie swą dłoń, a ja tylko odchyliłem zszokowany głowę. Jak się okazało był to...

- Luhan?

- Ciszej! - nalegał, przeczesując mnie uważnie wzrokiem. - W ogóle widziałeś straże czy cokolwiek? Wszędzie jest kompletna cisza. Większość osób poległo pod wpływem jakiejś dziwnej magii, syreny ucichły, a oprócz ciebie nikogo nie zauważyłem... - pokręciłem głową, a ten mocno się skupił, przygryzając wargi.

- A ty... wyzdrowiałeś? - spytałem niepewnie.

- To nie czas na to... nie wiem co robić. - zajęczał zdezorientowany.

    Nagle usłyszeliśmy ciężkie kroki zmierzające w tę stronę, więc spanikowany towarzysz od razu użył na nas swojej mocy. Drzwi otworzyły się z donośnym hukiem, a my staraliśmy tylko uspokoić swe oddechy. Po dłuższej chwili zauważyłem, że płomiennowłosy mocno ściska mą dłoń, najwidoczniej ze strachu.

    W tym momencie poczułem się jakbym śnił. Na przodzie całej bandy przerażających typów szedł bez żadnych większych emocji... Kim Minseok. Wilk obok rozszerzył jak najbardziej oczy i nie mógł uwierzyć, w to co właśnie widzi. Poczułem jeszcze silniejszy ból, poprzez jego dotyk.

- No braciszku. Jak cieszę się, że w końcu do nas wracasz. - powiedział dumnie najwyższy z nich, wyglądający na przywódcę. Ten zaś w odpowiedzi tylko spojrzał w jego stronę niepewnie i przytaknął.

    Wydawało się jakby ich chód trwał z co najmniej parę minut, a w rzeczywistości zajęło to tylko sekundy. Modliliśmy się w głębi, by nas nie wyczuli i nasze błagania zostały wysłuchane. Staraliśmy się nieco ruszyć w lewo, by zobaczyć gdzie zmierzają. Gdy nagle zniknęli w niebieskim błysku, tylko odetchnęliśmy z ulgą upadając już kompletnie na ziemię.

- Ja... - zaczął zapłakanym głosem chłopak. - Xiumin-hyung, on... nie wierzę. - od razu zacząłem go przytulać do swego ramienia.

    Ta akcja była tak szybka i chaotyczna, że sam nie potrafiłem poukładać swych myśli. Już po chwili jakby nigdy nic, rówieśnicy po kolei zaczęli wstawać. Każdy oczywiście zaczął się wydzierać z pretensjami, co i tak w sumie pogarszało sytuację. Gdy zauważyłem z oddali znane mi odwrócone do nas tyłem sylwetki, wezbrałem w swe płuca ogromną ilość powietrza.

- SEHUN-AH! JUNMYEON-AH!

    Jeszcze bardziej zszokowany blondyn odwrócił się w naszą stronę i zaczął biec, łapiąc przyjaciela obok za rękę. Dopiero w tej chwili zaczęli pojawiać się strażnicy, sanitariusze oraz nauczyciele. Naprawdę... co tu się wyprawia?

- Czy ktoś potrafi to ku...źwa wytłumaczyć?!

- Jasne, a co ja jestem?! Wróżka przewidująca przyszłość?!

    Mniejszy jeszcze bardziej się skulił, a ja wyłapałem wzrokiem jednego z profesorów, który do nas podszedł.

- Błagam, nie wchodźcie do strefy Czarnych Wilków, gdyż jest póki co skażona. Reszta osób już stara się temu zaradzić. - a gdy zauważył, że jeden z nas już chce otworzyć usta by coś powiedzieć, ten przerwał. - Nie możecie póki co wiedzieć czegokolwiek. - i odszedł, sprawdzając stany to innych poszkodowanych.

- Lu, dobrze się czujesz? Masz gorączkę... - próbowałem przetrzeć jego dość spocone czoło.

    Oh chwilę się zastanawiał, ale w końcu ukucnął i bez najmniejszego problemu podniósł starszego, biorąc go na ręce. Suho spojrzał na niego zdziwiony, a ja doskonale wiedziałem, że dobrze robi.

- Zabierzmy go póki co do naszego dormu. Potrzebuje odrobinę ciszy, a założę się, że szpital będzie cały zapełniony. - i bez słowa ruszył, a my za nim.



~~~

- Ja pierdziele! - brunet uderzył dłonią o stolik, a wilk obok od razu groźnie go ostrzegł. - Przeczuwam, że głowa wybuchnie mi od tego nadmiaru informacji...

- Co za różnica. I tak nic w niej nie masz. - stwierdził wciąż podenerwowany Sehun. - Ale wracając. Śnieżne Wilki to wcale nie uprzejmi panowie, którzy chętnie zaprosiliby nas wszystkich na herbatkę. To organizacja... a w sumie druga, wroga nam szkoła.

- Ha?

- Na pewno o nich słyszeliście nie raz. - powiedział stanowczo.

- No tak... – wtrącił nagle Luhan, leżący w łóżku naprzeciwko nas. - Ale dlaczego zjawili się tak znienacka?

- Po usłyszeniu waszej historii, mogę wywnioskować, że po prostu zależało im na chłopaku z twojej drużyny. - tu podkreślił słowa, wpatrując się w niego zmartwiony. Ten w odpowiedzi oczywiście spuścił głowę, bawiąc się nerwowo swymi palcami.

- Usłyszałem jak jeden z nich mówi „bracie”... - zacząłem ciekawski. - Mogą być ze sobą spokrewnieni, czy ogółem chodzi o przymierze?

- Nie wiem. - wycedził od razu Czarny. - Po nim nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewał... naprawdę. Znam Xiumin'a tyle lat i jakoś nigdy nie był tym podejrzanym... - znów zaczął cicho szlochać, widocznie zbyt przejęty wszystkim. Nie dziwię się, sam bym nie wiedział co robić, a szczególnie w takim przypadku, iż są przyjaciółmi.

- A co z ich potężną magią? Dlaczego zadziałała dosłownie na wszystkich oprócz was. - Suho przyglądał się nam zbyt bacznie. - A może wy także...

- O nie! - wtrąciłem od razu. - Byłem z Chanyeol'em, więc nie byłoby dziwne, gdyby potrafił odepchnąć taką siłę. Jednak zaintrygowało mnie to, że sam nie chciał nic zrobić. Jakby wiedział, że tu przyjdą i w sumie nie narobią większych szkód. - przeraziło mnie to, jak sam poważnie w tej chwili mówiłem. Zupełnie jak nie ja.

- Myślisz, że mu by się chciało cokolwiek? On martwi się tylko o siebie. - skwitował blondyn. - Jednak najdziwniejsze, że była kompletna pustka. Normalnie sami nauczyciele powinni być przygotowani na takie sprawy, a tu jakby nigdy nic dopiero zaczęli się ujawniać po odejściu tych złych.

    Wszyscy nagle ucichnęliśmy, rozmyślając o całej tej sprawie. Próbowałem wysilić swój mózg, ale stwierdził, że to i tak zbyt porypane. Popatrzyłem ponownie na niskiego. Zbyt przybity skupiał się na naszyjniku, który widniał na jego szyi. Zastanawiałem się jak to udało mu się nabrać sił i przy okazji nie wpaść w puapkę tamtych. Jednak gdybym o to spytał wprost, mielibyśmy jeszcze więcej zagadek do odgadnięcia, więc od razu wybiłem sobie ten plan z głowy.

- Tak czy siak... - kontynuował Oh. - Prędko się nie dowiemy, tego czego chcemy.

- Luhan? - spytał nagle Junmyeon, więc tamten od razu spojrzał w jego stronę. - A tobie jak się udało?

Kurde. Wiedziałem, że ktoś w końcu wpadnie na to pytanie.

- Widzisz ten wisiorek? - wskazał. - Broni mnie przed złymi czynami. Dostałem go od swojej mamy. - dokończył z lekkim uśmiechem, pewnie wspominając swoją rodzicielkę. W tym momencie natomiast Sehun jakby posmutniał, ale wolałem już się nie wcinać. Za dużo tego wszystkiego.



***

{POV – Luhan}



    Po jakiś dwóch dniach szkoła zarządziła apel, na którym stanowczo musiał zjawić się każdy uczeń. Nie wiele nam wyjaśnili, oprócz tego, że w końcu zaczną wprowadzać lekcje dotyczące różnorodnych niebezpieczeństw. Mają na nich poruszać tematy samoobrony, jak i ogółem przedstawiać inne rody, które nie są z nami w bliskich kontaktach.

    Usłyszałem wersję tego dnia od wszystkich chłopaków z grupy. Oczywiście byli zszokowani tym, co opowiedziałem im o mnie, Baeku czy pozostałej dwójce Białych. Nauczyciele zabronili jakichkolwiek rozmów o tym zdarzeniu, ale naprawdę sobie wyobrażają, że tak szybko zapomnimy?

    Jednak po tygodniu każdy wrócił do swego poprzedniego stanu. No prawie wszyscy. Brakowało dwóch wilków. Jeden zaginął bez śladu, a drugi wolał udawać jak bardzo umiera poprzez chorobę. To nie tak, że zupełnie był chory. Po prostu nie chciał mieć przez najbliższy czas kontaktu z kimkolwiek. Wolał być kompletnie w sobie zamknięty.

    Staraliśmy się mu pomóc, ale ciągle odmawiał zrezygnowany wszystkim. Mogliśmy się tego spodziewać. Dla niego było to największym ciosem.

- Chen, błagam. - podszedłem, lekko go popychając. - Chodź z nami na tą imprezę...

- Nie chcę. - odpowiedział, okrywając się cały kołdrą.

- Eh... a kupić ci coś? - starałem się jak najbardziej przedłużyć rozmowę, co i tak mi nie wychodziło.

- Nie, dzięki.

    Doskonale go rozumiałem. Jeszcze chwilę siedziałem obok zmartwiony, aż w końcu wstałem, przerzucając czarną marynarkę przez ramię. Kilka razy odwracałem się do tyłu z nadzieją, że być może zechce, ale jednak po prostu wyszedłem bez słowa.

    Turniej również stał pod znakiem zapytania. Jedni mawiali, że wszystko wróci do normy, a drudzy, że raczej z niego nici. Sam wątpię, żeby szkoła zrezygnowała z tak ważnej uroczystości. Założę się, że za parę dni dostaniemy kolejną informację o walkach. Tylko, że na pewno nie ujrzymy już na liście Xiumin'a.



~~~

- KRIS, KRIS, KRIS! - wszyscy wiwatowali na cześć zwycięzcy, który właśnie opijał pospiesznie szósty kieliszek szampana pod rząd.

- Ge, nie przesadzasz czasami? Wypiłeś trzy puszki piwa, a teraz to... - zaczął zatroskany Tao, starając się przekrzyczeć głośną halę.

- Nie martw się o mnie, młody! Świetnie mi idzie! - jak mógł się spodziewać blondyn, odpowiedział mu kompletnie spity. - A teraz chodź na kolanka.

- Co? Fu. - skrzywiłem się. - Błagam, tylko nie przy wilkach!

    O dziwo chłopak przystał na jego propozycje z kompletnym wyszczerzem na twarzy, sam przy okazji biorąc łyk trunku. To ja się może oddalę...

    Już zmierzałem w kierunku dość ciekawego miejsca, gdy akurat jeden się wydarł :

- Nie masz ze mną żadnych szans!

- Ph, dajesz. Chętnie zobaczę twoją zapłakaną mordę.

    Kai wybiegł na środek, wybierając styl tańca, jakim był popping. Naprawdę? Nie macie niczego innego do roboty? Ale nie mogłem przestać się śmiać, gdy zauważyłem zawzięty wzrok Sehun'a, który sam wyzwał go na walkę taneczną. Po chwili i on odepchnął biednego Suho, by zademonstrować nam swój breakdance.

    Oboje podczas bitwy piorunowali się spojrzeniami, to pokazując różne groźne gesty wskazujące ich wyższość nad drugim. Kyungsoo stał przy ścianie dość zmieszany, a wręcz wyglądał strasznie blado. Wiem, że nienawidził kłótni, co już wcześniej opowiadał Baekhyun. Mam nadzieję, że nie wpadnie na głupi pomysł by się w nich mieszać, bo zostałby kompletnie staranowany.

    Po 10 minutach oboje polegli, zbyt zmęczeni i spoceni. Mimo to mieli jeszcze siły, by podejść do swoich przyjaciół i zacząć wypytywać kto był w końcu lepszy. Ponownie lekko się zaśmiałem przymykając oczy, gdy ktoś nagle oparł się o moje ramię.

- Już mnie głowa nawala od tej muzyki... - stwierdził leniwie Lay.

- Nie martw się. Za niedługo pewnie już się im znudzi.

    Nagle jakby znikąd zjawili się przy mnie Biali, popychając się ostrzegawczo.

- KTO WYGRAŁ? - krzyknęli jednocześnie, a ja zaskoczony nie wiedziałem co powiedzieć.

- Yy...

- Z resztą nie obchodzi mnie to. - wyższy jakby się opamiętał, nonszalancko prostując i przeczesując mnie dziwnym wzrokiem. - Chodź księżniczko, napijmy się, by choć dziś o niczym nie myśleć! - złapał mnie za dłoń i zaczął prowadzić w stronę barku, a ja nic nie rozumiałem. Nic, a nic.

- Sehun? Dobrze się czujesz? - w końcu wydukałem, siadając obok niego niepewnie na siedzeniu.

Zdawało mi się, że póki co nie wypił, aż tak wiele... czuję się jakby pomylił mnie z Junmyeon'em.

- Postawie ci, ok? - zignorował pytanie, a ja tylko nieśmiało przytaknąłem. - Barman, poproszę dwa piwa!

    Gdy w końcu przyniósł upragniony alkohol, ten od razu delikatnie podał mi go, dość ładnie jak na niego się uśmiechając.

- Dzięki... - naprawdę coraz bardziej mnie zaskakiwał. - Ale z jakiej okazji?

- Och, w przypływie tych wszystkich spraw nie skapnąłeś się jaki dzisiaj dzień? Patrz. - wskazał na zegar, na którym widniała widoczna 00:02 godzina. - Twoje urodziny, nieprawdaż?

    Popatrzyłem na niego niemrawo, nieco się trzęsąc.

- Ale... skąd ty?!

- Wszystkiego najlepszego. - stwierdził słodko, uśmiechając się jak najszerzej. Jak na złość oczywiście musiał pominąć moje pytanie.

- Oh Sehun, kim jesteś?

- Kimś bardzo ważnym. - jego dobry humor nadal unosił się w powietrzu, natomiast ja kompletnie osłupiałem. 


--
A/N : Nie mam nic za wiele do powiedzenia, oprócz tego, że wychodzi mi totalne bagno z tego ff... mam nadzieję, że uda mi się w miarę je ogarnąć, by was nie zawieść... jednak dzięki wielkie wszystkim, którzy czytają 'to coś' i komentują! Naprawdę, dzięki waszym opiniom polepsza mi się samopoczucie :) // AxE 



sobota, 25 kwietnia 2015

[Twelve Forces] - Rozdział IV "Ziemia, czy niebo?"



{POV – Kai}



- 3, 2, 1... START! - dało usłyszeć się donośny huk, spowodowany wylotem kolorowej petardy tuż nad naszymi głowami.
    Przyczaiłem się, przybierając pozycję obronną. Wolę poczekać, aż sam wykona ruch. Był o dziwo bardzo spokojny i opanowany, nawet nie szczędził by posłać w moją stronę uśmieszek. Gdy zawarczałem, jego mina jakby zrzedła. Uniósł swe dłonie i po chwili wzbił się do nieba, z zawrotną prędkością. Zaśmiałem się cicho.
- Wiesz co jest równie szybkie, jak nasze zdolności? Dźwięk. - szeptnąłem i na wszelki wypadek skumulowałem swą moc w pierścieniu, który mieścił się na moim prawym palcu serdecznym.
    Postanowiłem, że wolę nie ryzykować stojąc w jednym miejscu, więc po prostu teleportowałem się to tu i tam. Nie widziałem go, ani nie słyszałem. Słońce zbyt mocno dawało we wznaki, więc modliłem się, aby jak najszybciej zaszło.
    Nagle usłyszałem świst i oberwałem dość silnie w plecy, turlając się bezwładnie po ziemi. Wychwyciłem niezadowolone krzyki, co poniektórych Białych Wilków, więc postarałem się, choć kalecznie – jak najszybciej wstać. Skupiłem swą dłoń przed sobą i po chwili tylko pstryknąłem palcem.
- Agh! - nagle wydarł się lider Czarnych, łapiąc za oba uszy i opadając na kolana, wydając coraz to dziwniejsze odgłosy.
- Zdecydowanie zostaliśmy dobrze wybrani. - mruknąłem. - Choć w tej chwili zapewne nawet tego nie słyszysz...
    W pewnym momencie Wu Yifan splunął krwią na ziemię, a ja zaczynałem być coraz bardziej to z siebie zadowolony. Na moje nieszczęście automatycznie pojawił się nauczyciel, który machnął ręką w moją stronę i zezłoszczony stwierdził, że już dość. Nie sądziłem, że ta walka potrwa tak krótko... jak widać ćwiczenie mojej drugorzędnej mocy na coś się opłaciło.
    Chcieli stwierdzić koniec, lecz wilk o dziwo stanął o własnych siłach. Profesor od razu odskoczył, a ja stałem jak wryty. Jakim cudem plan się nie powiódł?! Teraz jedyne co widziałem, to wkurzone czerwone oczy i pojawiający się ze wszystkich stron ogień. Wyłonił się z nich ogromny czarny smok, ze srebrnymi wzorami i oczach, o tej samej barwie.
    Nie potrafiłem się ruszyć, lecz w końcu postarałem się ogarnąć swą psychikę i zacisnąłem mocno pięści. Muszę jakimś cudem zaczaić się za brunetem i go zaatakować. Nim jednak zdążyłem cokolwiek zrobić, poczułem jak mityczne zwierze powala mnie swymi silnymi pazurami, odrzucając na parę metrów do krańca małego wzgórza.
    Jedyne co zauważyłem to osoby biegnące w moją stronę, lecz nie mogłem stwierdzić kto dokładnie, bo powieki mimowolnie same się przymykały. Zostałem ogłuszony i nic nie czułem.

~~~
- A może umarł? - poczułem dźgnięcie.
- Ogarnij swoje debilne myśli, Junmyeon!
    W tej chwili ledwo otworzyłem oczy, przez co wszyscy nagle ucichli. Chciałem coś powiedzieć, ale było mi zbyt sucho w gardle. Najwidoczniej ktoś to zauważył, więc od razu podszedł do mnie z szklanką wody i próbował pomóc napić. Jak przeczuwałem, był to mój najlepszy przyjaciel – Kyungsoo. Czułem się jak jakiś bezwładny staruszek...
- Hejo Jongin! Gratulacje za zdobycie nagrody, jako „najszybciej pokonany przez kogokolwiek uczeń naszej szkoły!” - stwierdził radośnie ten pierwszy. D.O automatycznie odwrócił się do niego z niezbyt miłą miną, więc tamten tylko skulił się z piskiem.
    Westchnąłem i spojrzałem na nich z dezaprobatą.
- Przykro mi, że splamiłem nasz honor chłopaki... Chanyeol pewnie będzie zły...
- Daj spokój! - wtrącił najniższy. - To nie twoja wina, że dostałeś takiego przeciwnika. On przecież przerasta nas wszystkich... to zrozumiałe. - speszył się lekko, a ja posłałem w jego stronę ciepły uśmiech.
- Dziękuję, że zawsze starasz się o mnie troszczyć i poprawiać humor.
***
{POV – Kris}



- Duizhang, jesteś najlepszy! - odparł podekscytowany Tao, skacząc we wszystkie strony.
- Wiem, wiem. - stwierdziłem dość skromnie i się zaśmiałem.
- To było niesamowite. - powiedział mało co nie zapłakany Minseok, rzucając się w me ramiona.
- Biali pewnie teraz wyją w kącie!
- Tak poza tym... - zaczął Chen. - Co powiecie na małą imprezkę?
- Małą?
- Hehe, no dobra. Znacznie większą. - jego mina nie wróżyła nic dobrego.
- Nie powinniśmy zaprosić także Jongin'a? - wtrącił Xiumin.
    Wszyscy spojrzeliśmy na niego jak na kogoś nienormalnego. Jongdae podszedł i zaczął sprawdzać, czy oby nie ma gorączki. Ten w odpowiedzi zaatakował go falą mrozu, więc tylko zajęczał i odszedł od niego na większy dystans. Uniosłem wysoko brew, a gdy ten to zauważył, zaczął kontynuować :
- No co? Nie powinniśmy przecież ciągle udawać jakiś dupków. Z resztą mu też się należy za dobrze wykonaną robotę...
- Oszalałeś? Czyli mamy sobie tak do nich podejść, spytać i zostać wyśmianymi? Do końca życia by nam to wypominali. - oburzył się przyjaciel.
- Dobry pomysł. - wtrąciłem, uśmiechając się.
    W tej chwili nawet Lay, który siedział w kompletnej ciszy, zakrztusił się wodą, którą właśnie pił. Tao zszokowany otworzył jak najszerzej usta, ale po chwili ogarnął się i podbiegł, by pomóc starszemu.
- Wariatkowo! No wariatkowo! - Chen złapał się za głowę i wciąż nie mógł uwierzyć w moje słowa.
- To ja ten... idę sprawdzić co o Lu-ge. - ledwo oznajmił Yixing, wychodząc z pomieszczenia. No nie powiem, że atmosfera była dość zagęszczona.
- Postawimy wam bubble tea ~
- A nawet dwa. - dokończyłem.
    Zitao zerkał na nas, nie zbyt rozumiejąc tą sytuację. Lecz po momencie wrócił obok, wtulając się jak to w zwyczaju ma – do mojego ramienia. Stwierdził też, że to wszystko mu obojętne. Czyli teraz brakuje potwierdzenia władcy błyskawic. Głęboko się zastanawiał, wpatrując w podłogę, ale w końcu podniósł głowę i zaczął stanowczo :
- Okej, niech wam będzie... ale zapomnijcie, ja z nimi nie będę rozmawiał! - tupnął nogami i wyszedł. Jasne, tak najłatwiej.

~~~
    Po skończonych zajęciach, wracałem samotnie w stronę biblioteki i akurat natknąłem się na wywieszanie informacji o kolejnej walce. Poczekałem, aż wilk ją przypnie i czym prędzej pognałem zobaczyć kto jest następną ofiarą. Okazało się, że w tym samym czasie będą walczyć aż dwie drużyny.
Han Taeyong vs. Lee Jimin
Kim Jongdae vs...
- Matko. - szeptnąłem zaskoczony.
vs. Kim Minseok
- Chyba sobie żarty stroją. - mówiłem pod nosem, nie potrafiąc wyjść z szoku. Takiego obrotu sytuacji chyba nikt by się nie spodziewał.
    Pewnie sami to w końcu zauważą i pogodzą się z prawdą. Obecnie muszę zająć się swoimi sprawami, więc ponownie wróciłem myślami do swojego głównego celu.
    Otworzyłem drzwi, a mym oczom ukazało się ogromne miejsce z masą mosiężnych półek po wszystkich stronach. Nie zabrakło także wielu uczniów, którzy to czytali, czy się uczyli przy wielkich stołach.
Podszedłem do starszej kobiety, pokazując swój indetyfikator i przepuściła mnie dalej. Do pomieszczenia, gdzie mogli wchodzić tylko nieliczni. Oczywiście pierwsze co zrobiłem, to odłożyłem swoją torbę i zacząłem się rozglądać dookoła. Miejscówka nie była przyjemna, bo było dość ciemno, a do tego byłem kompletnie sam. Gdy znalazłem się przy pewnej półce, od razu zacząłem szukać istotnej dla mnie rzeczy.
- Ha, bingo! - i wyjąłem księgę.
    Rozsiadłem się dość wygodnie i przetarłem ją lekko z kurzu. Widniał na niej złoty napis „Rody i ich historie”. Zależało mi na dowiedzeniu się czegoś o Śnieżnych Wilkach. Wprawdzie chyba oprócz mnie, czy Chanyeol'a nikt się tym nie interesował. Nim jednak zacząłem cokolwiek czytać, do środka wpadła inna osoba i zdziwiłem się tak samo, jak on.
    Spojrzał na mnie dziwnie, przeczesując te swoje blond włosy.
- Musisz przychodzić, gdy akurat jestem zajęty? Przyjdź później. - nalegałem groźnie.
    Był to ten cały Sehun, władca wiatru. Zauważyłem, że od dłuższego czasu sam coś węszy w sprawach, podobnych do mnie. A to dziwne, bo nie powinien się wtrącać. Takie zlecenia głównie dostają osoby z wyższą rangą.
    Popatrzył na mnie jakby od niechcenia i zerknął w stronę tego, co miałem przed sobą.
- Wziąłeś akurat to, czego potrzebuję... liderciu Czarnych. - mruknął.
- Oh, to urzekające. A teraz spadaj, bo inaczej poskarżę się radzie, że bywasz w miejscach, w których nie powinieneś. W ogóle jak cię tu wpuścili? - wstałem powoli, a ten zaczął się wycofywać.
- Przykro mi, ale nie mogę tego zdradzić. Też mam na głowie ważne problemy, więc mam nadzieję, że się rozumiemy i nic nie wypaplasz? - uśmiechnął się krzywo, już łapiąc klamkę.
- Wynoś się. - warknąłem, a ten czym prędzej wykonał polecenie.
    Nie wiem co kombinuje, ale dowiem się. Dowiem się jakie ma plany wobec nas.

***
{POV – Sehun}



    Niech to szlag! Czemu właśnie teraz...
    Wkurzony zmierzałem do dormu, martwiąc się o to, czy czasami nie będę mieć przechlapane. Błagam, oby nie. Jednak pierwsze co zrobiłem, to zatrzymałem się w holu i spojrzałem na zamieszanie. Dwójka Białych zaczęła się na siebie wydzierać, a jak zauważyłem byli to ci z Grupy Specjalnej. Sporo rówieśników stało dookoła i przypatrywało się sytuacji. Wyjąłem z kieszeni mundurka opakowanie lizaka, po czym, po odpakowaniu włożyłem go do buzi. Zaczyna się ciekawy seans.
- Powiedziałem, żebyś kuźwa zrezygnował! Nie będę z tobą walczyć!
- Uspokój się, młody! Nie zrobię tego, to wbrew naszym zasadom!
- Nie denerwuj mnie! Inaczej sam zaprowadzę cię do tej cholernej rady i zmuszę do powiedzenia tych słów!
    Jednak nie mogliśmy długo się tym nacieszyć, bo jeden ze strażników podbił, próbując ich uspokoić. Tak, nawet nasza szkoła posiada kogoś takiego jak strażnicy. Oboje w odpowiedzi oczywiście zaczęli marudzić i protestować, więc po chwili użyto na nich mocy, która spowodowała, iż zemdleli. Prychnąłem pod nosem rozbawiony tym wszystkim i po chwili sobie o kimś przypomniałem.
    Ciekawe co u czerwonowłosego szczeniaczka... powinienem go odwiedzić? W sumie kto mi zabroni? Warto ryzykować w życiu, a założę się, że jego reakcja na mnie będzie jeszcze bardziej zabawniejsza. Ah, te twoje chytre plany Oh Sehun...

~~~
    Wszedłem ostrożnie bez jakiegokolwiek pukania czy pozwolenia. Spojrzałem na niego i jak widać był kompletnie pochłonięty czytaniem jakiejś książki. Lecz długo nie trzeba było czekać, aż podniósł wzrok i zamrugał parę razy gwałtownie. Jakby wzrok go mylił. Zerknął na mnie pytająco, ale w końcu odłożył przedmiot na bok i skupił się na mnie.
- Chcesz mi dokopać, gdy jestem bez żadnych sił? - zaczął.
- Nie zupełnie. - podszedłem bez emocji, siadając na łóżku obok. - Po prostu chciałem sprawdzić, czy wszystko ok.
- Hm? - zdziwił się.
- Jakby tak nie było, to by jeszcze mnie posądzili o twoją śmierć, czy coś... a ja najzwyczajniej w świecie pomogłem. - posłałem wredny uśmieszek, a ten w odpowiedzi przewrócił oczyma.
- Jak długo masz zamiar udawać kogoś kim naprawdę nie jesteś?
- Co proszę? - teraz to on mnie zaskoczył.
- Z jednej strony pokazujesz jak to bardzo zły jesteś, a z drugiej w głębi starasz się temu zaprzeczyć.
    Skupiłem się przez dłuższy moment na jego wypowiedzi i szczerze nie wiedziałem jak na to odpowiedzieć.
- Powiedzmy... że kiedyś byłem tym dobrym.
    Rozszerzył oczy jak najbardziej mógł i nagle mocno złapał się poręczy jedną ręką, a drugą za brzuch, kuląc się. Zaczął krzyczeć z bólu, a ja oszołomiony nie wiedziałem co się dzieje.
- Luhan! - wydarłem się.
    Zauważyłem, że z jego oczu napływają łzy, więc natychmiastowo pobiegłem do gabinetu lekarza. Który jak za złość musiał się znajdować wcale nie tak blisko, co oddział sanitarny. Spanikowany zacząłem tłumaczyć wszystko lekarzowi i w pośpiechu pojawiliśmy się na sali z powrotem. Czarny zemdlał, a ja przestraszony zaczynałem obawiać się jego stanu.

~~~
    Po odpowiednim zachowaniu opieki nad starszym, postanowiłem, że teraz natomiast pójdę sprawdzić co u... o nie, do niego to tym bardziej się nie zbliżę. Lecz Suho napisał mi w wiadomości, żebym jak najprędzej przyszedł. Zrezygnowany zgodziłem się na jego propozycję i zmierzyłem swe kroki w kierunku kolejnego skrzydła szkoły. Starałem się iść jak najwolniej. Przepraszam, ale wcale mi się tam akurat nie spieszyło.
Przy okazji rozmyśleniami powróciłem do słów, które wypowiedział mój dawny nauczyciel. O tym całym zamachu. Czyli mam rozumieć, że w każdej chwili ktoś może bezkarnie tu wbić, no i nie wiem... wybić połowę szkoły? Aż przeszły mi po plecach nieprzyjemne ciarki. Dlatego muszę się czegoś o nich dowiedzieć. Jednak oczywiście już natrafiłem na swoją pierwszą przeszkodę – Wu Yifan'a.
    Przymknąłem powieki i biorąc parę głębokich oddechów, popchnąłem drzwi. Moim oczom o dziwo nie ukazał się tylko Jongin, Kyungsoo czy Junmyeon. Byli z nimi także Czarni. Osoba, o której przed chwilą wykrakałem i ten jego wieczny przydupas. Wszyscy nagle skupili swój wzrok na mnie, niczym na jakiejś figurze woskowej z wystawy. Popatrzyłem niepewnie i podszedłem bliżej.
- O co cho...
- Impreza. - przerwał mi D.O, więc spojrzałem na niego jeszcze bardziej pytająco. - Zostaliśmy zaproszeni na zabawę, Kai oczywiście nie umiał odmówić...
    Ten wymieniony tylko spojrzał na niego dumnie, wypychając swoją klatkę bardziej do przodu. No oczywiście, że musi wykazać, iż jest panem domówek. Chciałem nagle popełnić samobójstwo, ale wypuściłem ostrożnie powietrze z ust i zrobiłem sztuczny uśmiech.
- Świetnie, naprawdę świetnie. Nie ma problemu. - i gwałtownie nałożyłem rękę na rękę.
    Chłopaki chyba nie spodziewali się takiej reakcji z mojej strony, bo dziwnie po sobie zerknęli.
- A więc dzisiaj o 20:00? - kontynuował ten zdradziecki murzyn.
    Lider Czarnych w odpowiedzi pokiwał głową i po chwili nas przeprosił, wychodząc wraz z blondynem z pomieszczenia. Gdy w końcu ich sylwetki zniknęły za rogiem myślałem, że nagle wybuchnę. Suho podbiegł do mnie i zaczął mnie uspokajać, mówiąc jakieś tandetne regułki o zachowaniu harmonii w swojej duszy. Uderzyłem go w plecy, by ogarnął, że ma się w końcu uspokoić. Swój wzrok przerzuciłem na kujonka :
- Nie wiem jakim cudem was przekonał, ale w sumie mało mnie to obchodzi. Przyjdę jeśli... - tu się zamyśliłem. - Wpadną jakieś równie ciekawe osoby.
- Masz na myśli tego małego, który też leży na oddziale? - wtrącił niespodziewanie mój wróg, a ja się tylko skrzywiłem.
- Być może tak, bądź nie. Niech cię to nie interesuje. - warknąłem.
- Sehun, spokój! - nalegał Junmyeon. - Błagam, chociaż dziś nie wszczynaj żadnej bójki. Mamy dość zmartwień na głowie. Lepiej zająć się teraz Turniejem...
- Masz rację. - ciężko wycedziłem przez zęby. - A teraz chodźmy. - i złapałem go za rękę, wychodząc.
Mogłem tu nie przychodzić. Zmarnowałem tylko swój dobry humor. A nie, ja przecież nigdy takowego nie miałem.
    W połowie drogi niespodziewanie usłyszeliśmy silny wybuch, próbując złapać równowagę przez ruszającą się pod wpływem siły podłogę.
- Co się dzieje?! - zaczął panicznie wydzierać się przyjaciel.
- To od strony wejścia do szkoły... biegiem!
    Dało się usłyszeć syreny alarmowe i panikę uczniów, wychodzących z różnych zakamarków. Wydaje mi się, że poznamy kogoś, kogo nigdy byśmy nie chcieli.



---
A/N : Zaczynamy wchodzić w te cięższe tematy, tak więc może nieco zejść tej 'komedii', ale mam nadzieję, że Was nie zrazi. Szczerze coraz gorzej przychodzi mi do głowy wena, więc módlcie się za mnie x"D // AxE

środa, 22 kwietnia 2015

[Twelve Forces] - Wyniki Turnieju Księżycowego

Na prośbę znajomej wrzucam wyniki naszych głównych bohaterów z Turnieju ~ Mogą was zaskoczyć... niektórym udało się polepszyć, a niektórym nie bardzo :D Są to oznaczenia zajętych miejsc. // AxE

DWA LATA TEMU

Białe Wilki ;
Chanyeol – 1
Sehun – 2
Kai – 8
D.O – 33
Suho – 59
Baekhyun - --- (x)

Czarne Wilki ;
Kris – 3
Chen – 5
Xiumin – 21
Luhan – 62
Tao – 20
Lay - --- (x)

ROK TEMU

Białe Wilki ;
Chanyeol – 1
Sehun – 5
Kai – 9
D.O – 24
Suho – 60
Baekhyun - --- (x)

Czarne Wilki ;
Kris – 2
Chen – 6
Xiumin – 19
Luhan – 79
Tao – 22
Lay - --- (x)

OBECNY ROK

Białe Wilki ;
Chanyeol - ?
Sehun - ?
Kai - ?
D.O - ?
Suho - ?
Baekhyun - ?

Czarne Wilki ;
Kris - ?
Chen - ?
Xiumin - ?
Luhan - ?
Tao - ?
Lay - ?

wtorek, 21 kwietnia 2015

[Twelve Forces] - Rozdział III "Szczęście w nieszczęściu"



{POV – Luhan}






- Wow! - wykrzyknąłem zdumiony, widząc poczynania młodszego. - Jak wam się to udało?

- Po prostu ge jest najlepszym nauczycielem pod słońcem! - zapiszczał w odpowiedzi.

    Przysiadłem przy najbliższym drzewie, tuż obok najwyższego, który był zajęty wcinaniem kanapek. Gdy mnie zauważył, od razu podzielił się nienapoczętym posiłkiem, a ja tylko w duszy podziękowałem, bo właściwie umierałem z głodu. Jednak Zitao nie miał zamiaru robić jakiejkolwiek przerwy i po prostu nadal ćwiczył, uderzając nogami, czy to rękoma konary.

- Nie wiem czy wiecie, ale...

- Zaczynasz pierwszy? - wtrącił Yifan.

    Spojrzałem na niego zdziwiony, więc od razu zaczął kontynuować :

- Wiesz, takich rzeczy to lider z reguły jako numer 1 się dowiaduje. To też nie tak, że ciągle siedziałem z Tao w tym lesie i nic nie robiłem... trzeba było spisywać różne raporty itp.

- Ahh – pokiwałem zrozumiale głową.

- Musimy w tym roku dać z siebie wszystko, by pokonać Białych. Także bierzemy się za siebie dość intensywnie. - wstał, otrzepał się i podał mi dłoń. - Wierzę w ciebie, Luhan.

    Oczywiście skorzystałem z jego pomocy i od razu po zjedzeniu wróciłem na miejsce, specjalnie przystosowane do ćwiczeń. Była to po prostu większa przestrzeń pośrodku lasu, z powycinanymi roślinami. Zerknąłem w stronę pozostałej dwójki, która szukała coś w swoich torbach.

- Mam! - odezwał się blondyn, wyciągając z niej grubą księgę.

- Co to? - spytałem.

- Książka, która nam pomoże. - brunet niespodziewanie pojawił się tuż za mną, więc o mało co nie podskoczyłem ze strachu. - Opisuje jakimi dodatkowymi zdolnościami potrafią się posługiwać dani władcy żywiołów. Wiesz np. czym się cechujemy? - wskazał kiwając głową to na siebie, to na drugiego.

- Yy, no tak. Ty liderze oprócz mocy latania, potrafisz przywoływać smoka. - teraz odwróciłem się w stronę „pandy” - Tao potrafi panować nad czasem, oraz świetnie posługiwać się bronią.

- Dokładnie. - uśmiechnął się. - A więc teraz wystarczy odkryć twoje 'drugie ja'.

    Natychmiastowo stanęliśmy trójką obok siebie, przeczesując różne informacje na temat danych rodów. Dzięki nim nabrałem odwagi i jestem pewien, że uda mi się to ogarnąć!



~~~

    Wykończony po całodziennym treningu, zmierzałem w kierunku szkoły. Ciekawe czy starczy mi choć sił, by zniszczyć niewidzialną barierę... Właściwie mam nieco mieszane uczucia co do tej walki. Zauważyłem, że nie jako jedyni mocno harujemy, bo ulepszyć swoje umiejętności. Masę uczniów poddawało się ćwiczeniom nieopodal budynku.

    W tych grupkach widywałem niektóre znane mi twarze. Miałem nawet wrażenie, że ktoś ciągle mnie obserwuje, szpieguje... ygh, wolałbym nawet nie myśleć tak absurdalnie. Było ciemno, a zmęczenie nie pomagało mi by cokolwiek widzieć. Podszedłem bliżej i gdy już chciałem użyć mocy, po prostu upadłem na kolana, mocno kaszląc. Wzrok stawał się coraz mglejszy, oddech płytki, a jedynie co poczułem, to jak ktoś łapie mnie w pasie, bym kompletnie nie upadł.



~~~

    Próbowałem podnieść powieki, gdy nieprzyjemne światło napłynęło do mych oczu. Po dłuższej chwili westchnąłem i już normalnie spojrzałem na biały sufit. Wyglądało na to, że zostałem przeniesiony do szkolnej części sanitarnej. Cisza przerywana była jedynie stukotem powieszonego na ścianie zegara. Byłem zupełnie sam. No, nie licząc bólu, który sprawiał mi najmniejszy ruch. „Aish, wszystkie mięśnie mnie tak cholernie rozrywają!” - rozmyślałem z rozpaczą, heh.

    Jakimś cudem udało mi się normalnie przysiąść. Zerkałem to i tam, nie wiedząc co właściwie ze sobą zrobić. Na szczęście po paru minutach pojawił się jeden z lekarzy, a z nim wraz... Oh Sehun? Spojrzał na mnie tym swoim kpiącym spojrzeniem, a miałem wrażenie, że zaraz odzyskam pełne siły tylko po to, by mu przyłożyć.

    Doktor podszedł bez pytania i zaczął sprawdzać mój stan, przy okazji podając termometr, bym zmierzył temperaturę. Wilk natomiast oparł się o łóżko obok, zakładając rękę na rękę i obserwując mnie dość przenikliwie.

- Wygląda na to, że masz kompletne osłabienie, młody. - starszy poklepał mnie po ramieniu. - Ehh, teraz tak będzie. Ci mniej odporni, poprzez nawał pracy będą do mnie trafiali. - westchnął. - Dostaniesz ode mnie sporo witamin i pamiętaj o piciu wielu płynów. Ah i jeszcze jedno – powinieneś przez parę dni poleżeć i odpocząć.

- Ale ja nie mogę! - zacząłem panicznie. - Za 2 dni mam pierwszą bitwę!

- To ją przełożycie, lub się z kimś zamienisz – proste. I nie chcę słyszeć więcej protestów. To dla twojego zdrowia. - i wyszedł z papierami do innego pomieszczenia, pewnie po leki.

    Spuściłem głowę w dół, zamartwiając się tym co właśnie usłyszałem. A przecież tak bardzo chciałem dobrze! W pewnym momencie usłyszałem odchrząknięcie, więc spojrzałem w kierunku 'naszego ukochanego' badboy'a.

- Tak właściwie... to pamiętasz cokolwiek z wczoraj? Mam na myśli chwilę zanim utraciłeś przytomność.

- Hm? - zdziwiłem się nagłym pytaniem. - Ahh, kto mnie tutaj w ogóle przyniósł? - wtrąciłem, ignorując go. - Wydaje mi się, że ktoś mi pomógł...

- To... byłem ja – speszył się, przekręcając głowę w bok. - Więc po prostu możesz być mi wdzięczny. - pognał w stronę drzwi, z prędkością wiatru.

    Czy on mnie? Co? Co? Nie mogę wyjść z szoku. Zdecydowanie w tej chwili miałem oczy, chcące wyjść znad orbity. Otworzyłem lekko usta, by po chwili je przymknąć. To on ma w sobie choć odrobinę dobroci? Nie wierzę. Ten dzień powinienem wpisać do swego pamiętnika. Eh, chwila. Lecz ja nie mam pamiętnika... a powinienem w końcu zakupić.

    Lekarz w końcu wrócił z potrzebnymi dla mnie rzeczami oraz butelką wody. Po spisaniu wszystkiego już zamierzał odejść, a ja tylko poprosiłem, by zawołał tutaj parę osób. Jestem ciekawy czy chociaż pamiętają o moim istnieniu.

    Gdy rozłożyłem się w błogim spokoju na łóżku, akurat 'wrota' otworzyły się z ogromnym hukiem. W natychmiastowym tempie do środka wleciała większość mojej paczki, oczywiście nie szczędząc sobie darcia się na cały budynek. Jedyne co mogłem, to skarcić siebie w myślach. To był głupi pomysł.

- Księżniczko nasza!

- Wszystko ok?

- Przynieść ci coś?

- Co się dokładnie stało?

    Miliard pytań na sekundę. Mogłem to przewidzieć.

- Okej, chłopaki... usiądźcie, błagam.

    I tak wezbrałem się na opowiedzenie całej jakże tej urzekającej historii, a ci tylko od czasu do czasu wtrącali nowe zagadnienia. Wolałem jednak ominąć treść o moim 'bohaterze', bo wiedziałem, że miałbym przechlapane.

- Będę dobroduszny i kupię ci na stołówce twoją ulubioną czekoladę z żelkami. - stwierdził Chen, a ja nagle dostałem kopa energii. - O, widzicie? A może już sam potrafiłby się po nią przejść? - reszta w odpowiedzi tylko się zaśmiała, a ja udałem, że się focham. - Dobra, dobra. Już idę. - i pociągnął za sobą Minseok'a.

    Zostałem sam z Lay'em. Ten dobrze wiedział, że nie warto w tej chwili mnie drażnić, więc po prostu przysiadł obok i zaczął wpatrywać się w przestrzeń dookoła. W pewnym momencie do skrzydła wbił lider i maknae. Najwidoczniej bardzo zaniepokojeni. Yixing tylko posłał zdziwione spojrzenie. No tak, nie miał okazji ich poznać.

- Luhan! Dobrze się czujesz? Proszę, powiedz, że to nic poważnego! - zaczął starszy.

- Nie, nie. - pokiwałem przecząco głową. - Spokojnie, wyjdę z tego. - zapewniłem.

- Tak właściwie to chciałem użyć na tobie swojej mocy... - nagle odezwał się przyjaciel. - Ale lekarz mi zabronił, bo stwierdził, że nie jest jeszcze zbyt dopracowana...

- A kto to? - wtrącił blondyn. - Nowy? Łał! Hej, ja jestem Tao! - i potrząsnął jego dłoń.

- Yy, mnie też miło. - odpowiedział niepewnie, zszokowany nagłym atakiem. - Jestem Lay.

- A to nasz lider, Kris. - kiwnąłem w stronę najwyższego.

Yixing wstał i elegancko się ukłonił, by po chwili znów przysiąść obok mnie.

- I co teraz? - spytał jeden z nich.

- Zobaczymy...



***

{POV – D.O}





    Spoglądałem to na kartkę, to na reklamówkę. Mam nadzieję, że niczego nie zapomniałem... bułki, cola, ulubiona oranżada Jongin'a, podręcznik do nauki cz. II dla mnie, no i wafelki orzechowe. Ostatnio nie potrafię zgarnąć swych myśl do kupy, więc zamartwiam się najmniejszymi 'problemami'. Do tego mam dzisiaj wykłady z drugimi klasami...

    Zmierzałem w kierunku dormitorium i cieszyłem się z jednej strony, iż trwały obecnie lekcje większości roczników, bo było kompletnie pusto po drodze. W pewnym momencie mojej nieuwagi, mało co bym się nie przewrócił o dywan. Ah, Do Kyungsoo!

    Gdy już przystanąłem przy drzwiach prowadzących do sypiali, którą dzieliłem z Kai'em i Suho, usłyszałem rozmowy. Jeden głos należał do dobrze znanej mi osoby, a drugi do już nieco mniej. Nie jestem osobą, która bezpodstawnie kogoś podsłuchuje, ale nie mogłem się oprzeć. Niestety słabo mi to wyszło, bo zbyt wiele nie zrozumiałem, a do tego z tyłu wpadł na mnie Suho, którego nawet przez moment nie wyczułem.

- No no no, co ty wyczyniasz D.O? - zawył głośno.

- Cii! - ponagliłem go jak najciszej. - Dobrze się czujesz?! Jeszcze nas... - i w tej chwili drzwi się uchyliły, ukazując zdziwionych towarzyszy.

- Kyungsoo? Junmyeon? Co się dzieje?

    Świetna wpadka, no nie powiem! Czasami żałuję, że mam w grupie co poniektórych debili... Jak zauważyłem, drugą osobą w środku był ten nowy wilk – Baekhyun. Ciekawe o czym tak zażarcie dyskutowali...

- A tak sobie żartowaliśmy w dwójkę! Spotkaliśmy się w kafeterii, to i razem przyszliśmy. - skłamał Suho. Wow, to genialny wyczyn z jego strony.

- Oh, no okej. Wchodźcie. - zaproponował chłopak o ciemnej karnacji, tak więc zrobiliśmy.



~~~

- Trzeba było od razu mówić, że chodzi o Turniej. Kyungsoo pewnie lepiej by to wytłumaczył.

- E tam. - zawstydziłem się lekko. - Masz szczęście, że jednak zwróciłeś się o pomoc do Kai'a. - stwierdziłem, wpatrując się w niskiego bruneta.

- Tak szczerze... to wiecie cokolwiek o naszym liderze? - zaczął.

- Ściany mają uszy. - wtrącił Jongin. - Nie powinniśmy mówić na taki temat, do tego akurat tutaj. - podkreślił ostatnie słowo.

- Racja. - potwierdziłem.

- No to inaczej... - zamyślił się. - Ćwiczyłeś już cokolwiek?

- Jasne. Myślę, że w większym stopniu jestem gotowy. - jednak widać było, że jest nieco zmartwiony.

- A, właśnie! - ocknąłem się. - Kai-ah, prawdopodobnie nie będziesz walczył z lumpeksiarą.

- CO? - równocześnie odparli trójką.

- Jest, że tak stwierdzę 'skontuzjowany'. Pewnie dostaniesz kogoś innego...

- Eh, no to wspaniale. Teraz moja pewność spadła o co najmniej 60%.

- A nie 69? - zaczął Suho.

- Junmyeon... po prostu się już zamknij!

- Za dużo spędza czasu z Sehun'em. - powiedziałem, lecz kąciki ust mimowolnie podniosły mi się do góry.



***

{POV – Sehun}





    Stwierdziłem, że czas nieubłaganie prędko leci. Już dzisiaj pierwsza walka, a ja nie potrafiłem tego przeżyć. Przeżyć po raz drugi. Niby początek, a jednocześnie blisko do samego końca. Powoli dostawałem do głowy i wprawdzie nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Mam tego dość. Dlaczego musiałem urodzić się kimś takim? Dlaczego nie mogę po prostu robić tego, co lubię? Oto są pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi.

Właśnie idę w kierunku miejsca, gdzie znajdę wilka, który choć trochę mi pomoże. Był to mój były nauczyciel walki wręcz, który od jakiegoś roku już nie naucza w szkole. Dowiedziałem się, że nieopodal znajduje się jego chatka, więc mnie to zaciekawiło. Zdobyłem namiary od paru spoko kumpli i wyruszyłem.

    Lekko zaniepokojny stałem przed obiektem, zastanawiając się o co właściwie zapytać. Do tego cholerny upał nie pomagał mi w rozsądnym przemyślaniu. Westchnąłem w końcu i podszedłem bliżej, uprzednio pukając w drzwi.

    Po jakiejś minucie, wychyliła się z nich znana mi sylwetka. Choć na początku się zdziwił, to po chwili z radością wskazał, abym wszedł do środka. Nic się nie zmienił. Wciąż niższy ode mnie, ciemne włosy porozwalane na wszystkie strony, no i standardowe okulary w czarnej oprawce.

- Świetnie cię widzieć mój ulubiony dongsaeng'u! Siadaj na kanapie, a ja zaraz przyniosę coś do picia.

    Chwilę poczekałem i wreszcie dostałem kubek, z moją najukochańszą zieloną herbatą. Ten również wygodnie się rozsiadł, lecz w fotelu naprzeciwko. Zaśmiałem się, gdy zauważyłem, że dosypuje do swojej aż 6 łyżek cukru. Jak to można w ogóle pić?

- Hyung. - zacząłem. - Masz jakieś nowe informacje? Np. o... - tu się zatrzymałem. - Śnieżnych Wilkach?

- Wiedziałem, że o nich spytasz. - odparł, łykając płyn. - Właściwie nie mam pojęcia, co może im wpaść do główy, lecz wyczuwam przyszły zamach.

- Zamach?

- Tak. Doskonale wiesz, iż nasza szkoła Dwunastu Przymierzy rywalizuje z tą Dwunastu Łowców... nikt wprawdzie nigdy nie chciał tej drugiej. - prychnął. - Ale w końcu musiały pojawić się osoby, które byłyby nam przeciwne.

    Zamyśliłem się głęboko, wpatrując w pusty kominek. Odstawiłem przedmiot na stoliku i nagle wstałem w tym jakże kierunku. Zauważyłem, że porozstawiane na nim były zdjęcia, a w tym jedno ze mną, gdy miałem coś ok 12 lat. Przejechałem po nim opuszkami palców i uśmiechnąłem się pod nosem.

- Kocham przeszłość, nienawidzę przyszłości, a teraźniejszości... nie ma. - szeptnąłem.



***

{POV – Kai}





    Powoli uczniowie schodzili się leniwymi krokami. Nauczyciele poprzywoływali trybuny wokół ogromnego obszaru, który mieścił się w chłodnych górach. Widziałem jak poniektórzy w zimowych kurtkach, starają się nie trząść. Lecz ja się nie przejmowałem temperaturą, teraz moje myśli krążyły w kierunku meczu. Nadal nie wiedziałem z kim się zmierzę, więc byłem trochę przerażony.

    Po jakimś czasie wszyscy zerknęli w stronę jednego z profesorów, który w szybkim tempie pojawił się pośrodku miejsca walki. Odkaszlnął parę razy i zaczął o dziwo, dość głośno się wydzierać, że każdy go usłyszał.

- Witajcie moi drodzy! Dziś rozpoczynamy pierwszą rundę Turnieju Księżycowego! - wszyscy nagle zaczęli klaskać i dawać we wznaki, iż są zadowoleni. - Dzisiaj zaczynamy dość ciekawie, bo bitwę stoczą pomiędzy sobą osoby z Białych, jak i Czarnych Wilków! - wiwaty stały się coraz to głośniejsze.

    Czarni? Nie rozumiem. Czyli jednak Luhan się nie wycofał?

- Proszę, aby przeciwnicy wyszli na przód!

    Zacząłem bacznie obserwować z wszystkich stron i wyglądało na to, że tylko ja posłuchałem rozkazu. Zdziwiony spojrzałem to na mężczyznę, to na widownię. Jednak nie musiałem dłużej nacieszyć się spokojem, gdyż centralnie z nieba zleciała pewna osoba. I już wiedziałem, że robi się coraz ciekawiej.

Patrzył na mnie zawzięcie swymi czerwonymi oczyma, a ja już wiedziałem, że nie mam łatwo.

- Kim Jongin kontra... Wu YiFan! - ostatni raz dało się usłyszeć głos psora, a ja tylko głośno przełknąłem ślinę. No to zaczynamy zabawę.


---
A/N : Tak, wiem. Zaczyna robić się "zabawnie" // AxE

sobota, 18 kwietnia 2015

[Twelve Forces] - Rozdział II "Trening czyni mistrza"

     


   Stuk, stuk, kolejny stuk. Kroki stawały się coraz to głośniejsze, dzięki dwóm osobom, które zmierzały w ciszy do konkretnego celu. Szli z dumą i arogancją. Jeden z nich pewny siebie, a drugi nie co wątpiący. Zostali wezwani do głównej siedziby, w omówieniu paru istotnych spraw. Jednak czy mogą się spodziewać tego co ma nadejść?

    Trochę niższy bez pytania chwycił za klamkę mosiężnych drzwi, które były co najmniej trzy razy większe od nich samych. Na chwilę przystanął, lecz odważył się i w końcu wszedł pierwszy do pomieszczenia. Towarzysz jedynie postanowił powtórzyć jego czynność.

    Sala była ogromna, przyozdabiana złotymi wzorami. W około było masę jakże wielkich półek z książkami, a pośrodku biurko, przy którym siedziała pewna kobieta. Była piękna. Miała czarne, długie włosy i duże, zielone oczy. Nie należała także, ani do najmłodszych, ani najstarszych. Widać było, iż mocno ich wyczekiwała, gdyż od razu jej wzrok stał się żywszy.

- Wiecie po co tutaj jesteście? - zaczęła, a ci w ciszy skupili się na jej przemowie. - Zdajecie sobie sprawę z waszego zadania? - kontynuowała pytając, przytaknęli. - A więc... zostaną stworzone dwie grupy, ale to nie oznacza, że tak już zostanie na zawsze. Po pewnym czasie będziecie musieli połączyć siły. Tylko jeden z was – najsilniejszy stanie się władcą. Reszta będzie musiała się poświęcić dla dobra reszty. - westchnęła. - Wiem, że to marnowanie tak wspaniałych wojowników, ale cóż można na to poradzić? Co 300 lat trzeba spełnić przysięgę.

    Jeden jakby zesztywniał, spuszczając wzrok w stronę podłogi. Nie chciał na nią patrzeć, choć znał całą tą prawdę bardzo dobrze. Ten obok zaś posłał tylko dziwny uśmieszek, nie martwiąc się o nic. Wyższy podniósł głowę i wzbierając w swe płuca sporą ilość powietrza, wykrztusił z siebie :

- Obiecuję, że uratuję wszystkich. Co do jednego.



***

POV – Luhan



    Minął zaledwie tydzień od rozpoczęcia zajęć, a ja już zdążyłem przysypiać na paru lekcjach. Chociaż była pewna ciekawa rzecz, a mianowicie – nie wiedząc czemu stwierdzili, iż moja 4 klasa, jak i 3 biało dupych będzie mieć wspólne lekcje przez pewien czas. Jedyne co usłyszałem od paru osób, to coś w stylu „by nie siać ogromnej nienawiści i lepiej się zapoznać”. Prychnąłem w myślach, bo czyż to nie jest absurdalne?

Do tego w tej grupce znajdowali się Chen, Lay, Kai oraz Sehun... na myśl o tym ostatnim, aż wzdrygnąłem. Do szczęścia to oni mi nie potrzebni. Mam na myśli tych dwóch białych, bo swoich przyjaciół akurat kocham. Przerwałem rozmyślanie, gdyż nauczyciel zabrał głos :

- I jak tam pierwsze pięć dni, kochane wilkołaki?

- Tylko nie wilkołaki! - spojrzałem błagalnie. - W I L K I – przeliterowałem.

- Jakiś problem, Luhan? - odchrząknął niezadowolony odpowiedzią.

- Nie, w sumie to nic... - po co wszczynać kolejne wojny?

- Skoro tak bardzo denerwuje cię to stwierdzenie, to od teraz będę zwracał się do ciebie „szczeniaczek”. Pasuje? - typ nie dawał za wygraną, a reszta klasy tylko roześmiała się histerycznie. Przegrałem.

    Gdy rówieśnicy zaczęli już normalnie dyskutować z profesorem, ja tylko zerknąłem po uczniach z ciekawości. Jongdae ciągle coś bazgrał w zeszycie, Yixing wyglądał jakby był w transie, Kai prawdopodobnie grał pod ławką na fonie, a Sehun... bezczelnie gapił się w moją stronę. Do tego z tym cholernym lizakiem w buzi! To powinno być zakazane.

    Patrzyliśmy sobie dłuższy moment w oczy, a ten po chwili po prostu niemo się zaśmiał. Nie rozumiem o co mu chodzi. No chyba, że to jakaś opóźniona reakcja na nadanie mi nowej 'ksywki'. Posłałem mu tylko wątpiące w jego jakąkolwiek mądrość spojrzenie i powróciłem wzrokiem do tablicy. Ygh, jak on mnie wnerwia. Z resztą nie tylko mnie, a większość osób. Go w ogóle ktokolwiek lubi? Ah, zapomniałem o tym całym Suho. Jak on potrafi z nim wytrzymywać?

Skończyło się na tym, że i tak większość godziny rozmyślałem o jego istnieniu.



~~~

    Gdy zmierzaliśmy z chłopakami w stronę kafeterii, zauważyliśmy Baekhyun'a, który niczym tragarz z masą książek na rękach biegał w około tego parszywego lidercia. Nie wiem co mu zrobił, ale ani w ogóle się do nas nie odzywał, ani nie podchodził. Zupełnie nic. Wręcz miało się wrażenie, jakby specjalnie unikał nas szerokim łukiem. Jakby zapomniał o tym, że w ogóle z nami rozmawiał.

- Oo! - wydusił z siebie zszokowany Minseok.

Ja tylko przystanąłem zdziwiony i spojrzałem w kierunku rzeczy, która wywarła na nim takie emocje. Okazało się, iż była to zeszłoroczna lista wyników z Turnieju Księżycowego. Odbywa się on co roku i ma za zadanie wyłonić najlepsze wilki. Tak po prostu bardziej dla zabawy i wygrywania nagród, ale cóż – nie każdy uważa to za zbytnią frajdę. Niektórzy wręcz przesadzają podczas walk.

    Czyje imię i nazwisko znajdowało się na pierwszym miejscu z 100% rezultatem? Oczywiście : Park Chanyeol. Spojrzałem na to wszystko nieco smutno, bo zajmowałem dopiero 79. Podeszłem bliżej, by zobaczyć dokładniej uczestników i ich skutki, gdy nagle przed twarzą pojawiła się ręka. Wskazywała 5 miejsce z napisem... Oh Sehun. Odwróciłem się wrogo i zobaczyłem tę wredną twarz, która była widocznie bardzo rozbawiona.

- Naprawdę dopiero 79 miejsce? Oj, biedaczynka. - zaczął przenikliwie. - Może taki szczeniaczek jak ty, nie powinien brać udziału w takich brutalnych meczach? Jeszcze ktoś by cię zab...

- Aż tak się mną przejmujesz? Dziękuję za troskę. - posłałem sztuczny uśmiech. - A co z tobą nie tak? W ubiegłym roku miałeś bodajże drugie. Czy nie przeklinałeś wtedy pod nosem, iż wygrasz na następnych zawodach? Ups, ktoś tu chyba się pogorszył. - prychnąłem.

    Spojrzał na mnie z dość przezabawną miną i zdziwiłem się ponownie. Byłem pewien, że postara mi się ubliżyć, ale ten znów to zlał. Tak jak w dzień, kiedy przybyliśmy do szkoły. Odszedł bardziej na bok, jednakże ciągle mi się przyglądając i stwierdził :

- Chcę z tobą walczyć. Koniecznie. - i zniknął za rogiem.

    Przełknąłem głośno ślinę. Wiem, że nie jestem jakiś doskonały i wizja bitwy z kimś takim, daje mi raczej wynik zerowy. Normalnie w niego nie wierzę. Miałem ochotę podejść do ściany i zacząć walić w nią głową, gdy akurat jeden z opiekunów przyszedł by powiesić nową kartkę z informacjami.

    Jak mogłem się spodziewać, dotyczyła Turnieju. Napisane było, że aby dostać się do ćwierć finału, trzeba najpierw napisać test pisemny na co najmniej 92 punkty, lecz to zaś tyczy się jedynie nowych uczniów... szlag.

    Po pewnym czasie wróciłem do reszty, która wolała ewakuować się w tył hali, gdy tylko zauważyli obok mnie Sehun'a. Ich miny nie wróżyły nic dobrego, bo przypominały tego wyżej wymienionego. Wręcz miałem wrażenie, że Jongdae nawet nie próbuje siedzieć cicho – po prostu wybuchnął rykiem. Lekko zarumieniłem się ze wstydu, mieszanego ze złością. Gdy naburmuszyłem poliki, najstarszy mnie za nie złapał i uszczypnął, by nadać sytuacji bardziej śmiesznego kontrastu.

- Nie wnikać. Jasne?

- No oki, ale przez moment pomyślałem, że to zaproszenie na jakąś randkę. - dopiekł Chen.

    Westchnąłem zirytowany i po prostu pognałem przed siebie.



***

POV – Sehun



- Jongin mnie wkurza. - wydusiłem z siebie.

- Coś ty... a to dopiero mi nowość. - stwierdził niższy, lecz starszy przyjaciel z mojej drużyny. W sumie był mi najbliższą osobą, jaką miałem. - Ciekawy jestem czy nadal jest takim kobieciarzem. No chyba, że przez tę przerwę nic, a nic się nie polepszył w porządnym podrywaniu.

- I faceciarzem. - dodałem.

- Co? - spytał, nie bardzo rozumiejąc.

- No, bo raczej chłopczykami też nie pogardzi. - powiedziałem dumny z siebie.

    Miałem wrażenie, że blondyn zrobi fejspalma i po prostu odejdzie w stronę biblioteki, ale wolał prychnąć i uderzyć mnie w ramię. Nie mógł ukryć rozbawienia, lecz uznał, że nie powinienem dowalać aż tak suchymi sucharami.

- Patrz, o wilku mowa. - zaczął kiwając głową w stronę końca korytarza.

    Jakże w czasie musiała pojawić się jego sylwetka, wychodząca z sali wraz z Kyungsoo. Spojrzałem na nasz główny temat rozmowy z obrzydzeniem i tylko wywróciłem oczyma.

- A byłem pewien, że dzisiaj będzie dość radosny dzień. Przeliczyłem się najwidoczniej.

    Przeszedł obok patrząc ciągle z zawziętym wzrokiem w moje oczy, przy okazji poprawiając czapkę. Miałem ochotę rzucić się w jego stronę, ale Suho zablokował mnie ręką. Jedynie co mogłem to zawarczeć, ukazując swoje ostre zęby. Lecz ten jakby nic, po prostu odszedł.

- Zatłukę kiedyś tego murzyńskiego białacha! - wycedziłem groźnie.

- Spokojnie Sese! Wdech i wydech – pamiętaj.

    Zbyłem się na ciche przekleństwo pod nosem.

- Przy okazji... - kontynuował towarzysz. - Została wywieszona lista.

    Natychmiastowo spojrzałem w dane miejsce i ruszyłem. Do tego zauważyłem przyglądającego się jakże istotnej rzeczy tego małego czarnego wilka, z niezłym temperamentem. Ciekawe czy nadal ma zamiar ubierać się jak wieśniak... choć dobrym punktem jest to, iż w szkole obowiązkowe są mundurki. A co mi tam – warto kogoś podrażnić.



***

POV – Kai



    Ten typ zaczyna mnie powoli straszyć. Nie wiem czy czasami nie próbuje stać się kimś „lepszym” w oczach innych. Nie mogę ukrywać tego, jak bardzo popularny jestem tutaj i czyżby nie zżerała go po prostu zazdrość? Potrafiłem się dobrze dogadać z praktycznie każdym, oprócz z nim. Eh, ciężki orzech do zgryzienia.

    Wracaliśmy z D.O do dormitorium w kompletnej ciszy. Zauważyłem, że w ogóle od dłuższego czasu nie jest w humorze i nieco mnie to zaciekawiło. Lecz nie jestem osobą, która bezpodstawnie ingeruje w problemy innych, więc wolałem przemilczeć ten temat.

    Pierwsze co zrobiłem, to rzuciłem torbę gdzieś w kąt i ległem na łóżko, niepospiesznie się rozciągając. Przyda mi się odpoczynek przed kolejną imprezą. Postanowiłem, że dzisiaj zaszaleję jak mało kiedy! W sumie zawsze się tak tłumaczę...

    Nagle usłyszałem głośniejsze „oo!”, więc otworzyłem oczy i przechyliłem głowę tak, aby mieć lepszy widok na towarzysza. Właśnie czytał jakiś list, mając w ręce dość ładną kopertę. A wręcz wyglądała na jakąś ważną, niczym z urzędu. Popatrzył na mnie niepewnie i na chwilę się zamyślił.

- Zaczynasz pierwszą rundę.

- Że co? - wypaliłem oszołomiony.

- No Turnieju. Dokładnie za 4 dni, gdzieś w górach o godzinie 19:30. - na tę wieść przymknąłem tylko powieki i stwierdziłem w myślach „dlaczego akurat ja, nosz kuźwa”.

- Kto jest przeciwnikiem? - kontynuowałem pytania.

- Pan telekineza.

- Telekineza? Aa, już wiem. - uśmiechnąłem się łagodnie. - Oby dał mi fory.

    Kyungsoo zaśmiał się donośnie, co w jego przypadku było rzadkim zjawiskiem. Zaczął udawać, że ściera łzy po płaczu i odłożył pismo z powrotem na swoje miejsce. Patrzyłem na niego wyczekująco, ale stwierdziłem, że jednak sen jest ważniejszy. Zarąbiście. Jak ja mam się przygotować w zaledwie parę dni? Super jest być pierwszym. Naprawdę.



***

POV – Luhan



    Mój krzyk potrafiło ułyszeć chyba całe skrzydło budynku, należące do Czarnych Wilków. Zacząłem panicznie się trząść i skuliłem się za Yixing'iem, który właśnie jakby nigdy nic jadł czipsy na łóżku. Automatycznie z łazienki wybiegł półnagi Chen i sam zaczął się drzeć.

- Co się kurde dzieje?!

- Nie chcę. - szeptnąłem.

- Czego... nie chcesz? - i bez odpowiedzi, po prostu podałem mu kartkę.

    Zaczął przeczesywać ją wzrokiem i po chwili spojrzał na mnie, jak na debila.

- I co w tym takiego? - zawtórował.

- Co? Pytasz co? To już za 4 dni! Nie jestem gotowy! - zapłakałem.

    Zastanawiał się dłuższą chwilę i wrócił do wcześniejszego pomieszczenia.

- Naprawdę wiele mi pomogłeś! Dzięki!

    Nie trzeba było długo czekać, bo już po jakiś dwóch minutach wbił, kompletnie ubrany. Przysiadł na fotelu i znowu skupił swój wzrok na mnie.

- Może wymyślisz jakąś wymówkę? Np. że źle się czujesz... ja chętnie mogę z nim powalczyć. Z resztą to góry. Kolejny plus dla mnie. - odpowiedział z kpiącym uśmiechem.

- Serio? - spytałem z nadzieją, choć po chwili to i mój wyraz twarzy przybrał taki sam, jak jego gdy przeczytał już list. - Nie ma sprawy.

    Do pokoju przyszedł Xiumin, który spojrzał na nas pytająco.

- Można wiedzieć co się dzieje? Usłyszałem z korytarza jakiś dziewczęcy pisk.

    Wszyscy wybuchli donośnym śmiechem, oprócz mnie. Wstałem wściekły i wyszedłem. Mam dość ciągłych żartów ze mnie. Czemu nigdy nie dostaję szans, by to z innych się ponabijać? No oprócz Lay'a... ale to zupełnie inny wymiar.



~~~



    Kopnąłem kamień, przemierzając tereny pobliskiego drobnego lasku. Okulary przeciwsłoneczne, dres oraz ręce w kieszeniach to kompletnie mój styl. Zazwyczaj jak miałem spacerować, to tylko z towarzystwem, lecz w tej chwili nic mi nie robi ten fakt.

    Nie chciałbym wyjść na absolutnego mięczaka. Dlaczego ktoś za mnie miałby się narażać? Powinienem obmyślić jakąś nową taktykę i wziąć się za trening. Najgorsze jest to, że rada szkoły mimowolnie bez żadnego pytania wybiera uczestników. A z racji, że jestem w grupie specjalnej, to już w ogóle... żadnej dyskusji nawet.

    Nagle przystanąłem i usłyszałem szelest. Wyostrzyłem swój wzrok, jak i węch, nasłuchując ostrożnie. Chciałem przybrać już formę wilka, ale zza krzaka wyskoczył niewinny jelonek. Odetchnąłem z ulgą, gdy ktoś natychmiast uwiesił się mi na ramię.

- Patrz, twoja rodzina! - usłyszałem znajomy głos.

    Niedowierzając zobaczyłem osobę, której nie widziałem ani razu od początku roku szkolnego i byłem pewien, że wyparował. Jego oczywisty uśmiech nie chciał zejść z dość zmęczonej twarzy.

- Tao! - wykrzyknąłem, a ten od razu się we mnie wtulił.

- Też miło mi cię widzieć, mały Lu-ge.

- Co tu robisz? Dlaczego w ogóle się nie pojawiłeś przez ten tydzień?

- Ah, nie martw się o to. Kris-ge postanowił, iż musimy przećwiczyć własne siły dość intensywnie, a rada się na to zgodziła. - mówił z determinacją. - Dali nam półtorej tygodnia.

- Łaa, właśnie też tego potrzebuję. A gdzie Yifan? - spytałem ciekawski.

    Jak na zawołanie ujawnił się przed nami chłopak, spadając z pobliskiego drzewa.

- Zitao, gdzie ty znowu ucie... aa, cześć Luhan! - zaczął dość nieogarniając. - Wybacz, szukałem go. - wskazał na blondyna.

    Ukłoniłem się przed nim, a ten powtórzył czynność. Większość ma do niego ogromny szacunek, więc dziwnie bym się poczuł, gdybym miał się z nim przywitać, tak jak z młodszym.

- Matko, jak cudownie widzieć waszą dwójkę! - ci tylko posłali szczere uśmieszki.

- To co, zechciałbyś z nami poćwiczyć? - zaproponował najwyższy. - Staram się pomóc maknae w uwolnieniu drugiego poziomu mocy.

- Drugiego? Tylko nieliczny potrafią go opanować w tak młodym wieku...

- Masz rację, to zależy od osoby. A Tao praktycznie już się to udaje. - stwierdził dumnie.

- Naprawdę?! - nie potrafiłem ukryć szoku. - Co to takiego? Mogę wiedzieć?

- Taniec Ostrzy.

***

POV – Baekhyun



- Nie za szybko się to wszystko dzieje? - zacząłem. - Mam na myśli ten cały Turniej... nie znam się za bardzo jeszcze na zasadach tej szkoły.

- Nie, to normalne. Sprawdzają, czy uczniowie choć troche się polepszyli, no i czy w ogóle zechciało im się ruszyć tyłki przez czas wolny. - odparł szatyn.

    Pokiwałem zrozumiale głową i wróciłem to studiowania książki, którą mi polecił. Choć nawet bym tego tak nie nazwał. Były to notatki stworzone przez Chanyeol'a, które ujawniały dotychczas odkryte przez niego słabe, jak i mocne strony różnych osób. Oczywiście najbardziej zainteresowali mnie Czarni i jakże się zdziwiłem widząc, że wcale nie są tacy słabi, jak to większość Białych mówi.

- Z kim chcesz walczyć? - spytał tym swoim niskim, mrocznym głosem.

- Jaa... sam nie wiem. - powiedziałem szczerze.

- Mogę nieco namieszać, byś stoczył bój z osobą, którą wybierzesz. - spojrzałem na niego dość zdziwiony. Aż takie miał kontakty? Czy może po prostu wilki się go tak boją, że aż przystają na jego rozkazy?

- Dobrze, zastanowię się... - stwierdziłem niepewnie. - Póki co czas na mnie!

    Wziąłem do ręki przedmiot, którym byłem wcześniej zajęty i jak najszybciej opuściłem miejsce. Mam nadzieję, że nie zauważył moich panicznych, wystraszonych ruchów. Choć założę się, że właśnie siedzi sam i się po prostu ze mnie śmieje. Lecz chwila. On i śmiech? W sumie nie wyobrażam sobie...

    Muszę prędko spotkać się z tym całym Jongin'em i omówić sprawy jego bitwy. Chciałbym się dowiedzieć na czym to mniejwięcej polega, a założę się, że on odpowie mi prędzej, niż nasz lider. Może dlatego, że go akurat bałem się spytać...



~~~



12 królestw o niesamowitych zdolnościach współgra ze sobą w harmonii i zupełnym ładzie. Obowiązuje ich przymierze, które co pewien czas muszą odnawiać. Niegdyś byli podzieleni na dwa światy. Jeden zwykły, a drugi odbity. By nie siać wojen, każdy z przywódców zjawił się na spotkaniu, na którym omówiono zasady paktu. Zadecydowali o założeniu szkoły dla najzwyczajniejszych, młodych wilków. Ją również podzielili na dwa sektory – Biały oraz Czarny. Wiedząc, że nie da się wymazać przeszłości, zrezygnowali z połączenia ich. Do dziś dwie grupy rywalizują ze sobą, choć nie mogą wszczynać poważniejszych spraw.

Powstała zwana „Grupa Specjalna” składająca się z osób o różnych żywiołach. Mają za zadanie nie dopuścić do gorszych konfliktów, jak tych sprzed tysięcy lat. Jednak by przysięga się spełniła, muszą zostać sojusznikami. 


---
A/N : Przepraszam, że takie krótkie i ponownie bez ładu ;_; Lecz nie chciałabym tak przyspieszać fabuły, wolę by nieco się to wszystko ciągnęło... // AxE