poniedziałek, 13 kwietnia 2015

[Twelve Forces] - Rozdział I "Poznaj, albo zgiń"





MINI WSTĘP


*{POV - Kris}


    Czytanie ulubionego czasopisma w kompletnej ciszy sprzyja odprężeniu, no chyba, że ktoś postara się ją przerwać. Poczułem delikatny dotyk, próbujący pozbawić mego ucha słuchawki od telefonu. Nie cierpiałem tego. Naprawdę. Jestem osobą skłonną do samotności, ale co mi to wszystko da, skoro moi najbliżsi są głośni i nie ogarnięci. Przymknąłem groźnie powieki i spojrzałem w stronę oprawcy, z którego twarzy nie schodził szczery uśmiech.

- Duizhang! Nie uwierzysz. - zaczął szczęśliwy blondyn, przypominający z twarzy pandę – Do naszej, jak i przeciwnej grupy dojdą nowe osoby.

- Nowe? Ah, czyli w końcu odnaleźli odpowiedników? - ten tylko przytaknął.

- Jak myślisz... będą fajni? - kontynuował podekscytowany.

- To się okaże. - prychnąłem i wróciłem do swej lektury, kompletnie ignorując „gościa”, zresztą jak zazwyczaj.

    W odpowiedzi dostałem tylko poduszką w brzuch i trzask drzwi. To natomiast rzecz, którą uwielbiałem – droczyć się z młodszym. Nie moja wina, że zawsze przez to stawał się taki uroczy... niczym zwierzaczek.

    Huang Zitao... właściwie znamy się od bardzo dawna i jesteśmy ze sobą mocno związani. Jednak bawi mnie to jak zazwyczaj bywa zazdrosny o różne błahe sprawy i jak szybko doprowadzam go do szału. Jestem jedną z nielicznych osób, które potrafią go zrozumieć naprawdę i właściwie cieszę się, że mam go obok siebie.

    Odstawiłem przedmiot na półkę i ruszyłem w kierunku okna. Okres odpoczynku dobiega końca - jeszcze parę dni, a znów się razem zobaczymy. Czasami mam ochotę wzbić się do nieba i sięgnąć po chmury. Ciekawe czy dałbym radę położyć się na jednej i bez żadnych trosk zasnąć... *



***

{POV – Chen}






- Zaraz mnie kuźwa szlag trafi. - szeptnąłem pod nosem wkurzony zaistniałą sytuacją.

    Przepraszam, ale dlaczego nawet o godzinie dwunastej w nocy potrafi być przepełniony cały autobus? Byłem pewien, iż będzie to bardziej genialnym planem niż wstawanie o godzinie wczesnoporannej, ale jednak się widocznie pomyliłem. Do tego jak na złość praktycznie wszędzie rozwaleni na fotelach byli pijacy, czy inni... odrażający ludzie.

    Zamknąłem oczy próbując uspokoić swoje oszalałe, dość zezłoszczone serce i mocno ścisnąłem ręce w pięści. Zapowiada się generalnie bardzo długa i „przyjemna” podróż. Posłałem jedynie sam do siebie pełen odrazy uśmieszek i postanowiłem póki co skupić się na własnych myślach.

    Oparłem się zmęczony o okno i zacząłem wypatrywać kolejnej burzy.



~~~



    Poczułem nagłe szarpnięcie. Powoli mglisty wzrok próbował jak najszybciej wyostrzyć widok na, jak się okazało bardzo dobrze mi znanego chłopaka. Nie byle jakiego, bo od razu gdy zauważył iż łapię jakikolwiek kontakt z rzeczywistością, zaśmiał się i przysiadł obok. Wyciągnął ze swojej dużej oraz najwidoczniej ciężkiej torby paczkę ciasteczek i rzucił mi ją na kolana.

- Witaj młody. Nie widzieliśmy się parę dobrych miesięcy – posłał szeroki uśmiech – Za jakieś 20 minut powinniśmy być u celu. Jak tam wizja nowego roku szkolnego?

    Nadal nie dość ogarniając, wziąłem bez słowa opakowanie i je otworzyłem, wciskając parę sztuk do buzi. Od razu po skonsumowaniu wyciągnąłem z kieszeni kurtki ręcznik nawilżający i wytarłem dłonie. Fu, brud. Po paru oddechach odwróciłem się w stronę rozmówcy i już moja twarz przybrała taki sam wyraz, jak jego.

- Minseok-hyung, nawet nie masz pojęcia jak się cieszę! W tym semestrze muszę się wykazać, by wyrobić sobie dobrą opinię u nauczycieli. - normalnie miałem ochotę wytulić go na powitanie, ale wizja masy zarazków... - Tak czy siak, jak fajnie, że znowu się widzimy. Stęskniłem się za wami wszystkimi! Szczerze w domu nie działo się nic ciekawego przez cały ten czas wolny, eh.

    Pokiwał zrozumiale głową. Doskonale wiedział, iż przez moją obsesję nikt nie powinien mnie dotykać, ale złamał tę regułę i się na mnie rzucił. Na początku zacząłem się na niego wydzierać, ale z czasem przerodziło się to w radosne śmiechy. Zdecydowanie mi tego brakowało.



~~~



    Po określonym czasie dojechaliśmy już na miejsce. Starszy, choć niższy ode mnie towarzysz stwierdził, że może wziąć za mnie plecak. Oczywiście już miałem zacząć protestować, gdy sam wyrwał mi rzecz z ręki. Podparłem się o fotel, gdy autobus nagle gwałtownie zahamował, by złapać jakąkolwiek równowagę. Zerknąłem w stronę hyung'a i nie mogłem wyjść z podziwu, gdyż nie drgnął nawet o centymetr. Po chwili jednak zauważyłem małą parę dochodzącą spod jego stóp. „Świetne rozwiązanie” - prychnąłem w myślach. Nie ma to jak w miejscach publicznych, przy zwykłych ludziach używać mocy.

    Wyszliśmy z pojazdu na dość mały przystanek, na... kompletnym zadupiu. Wóz odjechał, a my sami zostaliśmy pomiędzy miliardo-kilometrowymi łąkami i lasami. Już miałem błagać los o litość, gdy Minseok zaczął :

- No cóż, świetne miejsce w tym roku wybrali. - złapał mnie za rękę, a ja tylko odskoczyłem czując nie przyjemne zimno. - Proszę, skup się teraz na mnie, a nie na narzekaniu. - pokiwałem głową. - Zawsze marzyłem zostać samemu na środku takiego pola i zapomnieć o wszystkim.

- ...ale przeznaczenie wolało zmienić twe, a raczej nasze życie? Zawsze się zastanawiałem, czemu wybrali akurat ciebie. Osobę, która chce miewać tylko spokojny i cichy żywot. - kontynuowałem za niego.

    W odpowiedzi tylko spuścił głowę, lecz uśmiechnął się pod nosem. Nagle odsuwając nasze bagaże bliżej ściany, wyciągnął z kieszeni kartkę i położył ją na ziemię. Było na niej mnóstwo symboli, które odczytać potrafi jedynie nasza rasa. Pokazał ręką, bym przykucnął przy nim i skupił całą swoją siłę na tym przedmiocie.

    Skumulowana moc stawała się coraz to jaśniejsza i większa, aż papier kompletnie wyparował, a ja zostałem odrzucony na parę metrów. Usłyszałem donośny śmiech, więc czym prędzej wstałem wściekły, poklepując się po obolałym tyłku.

- Szlag! Co roku to samo! - zawyłem zażenowany.

    Natomiast ten tylko podszedł do mnie i od razu zaczął przeczesywać wzrokiem po mojej sylwetce, upewniając się czy jestem w jednym kawałku. Już chciał coś powiedzieć, gdy przerwało nam donośne odchrząknięcie. Zdziwieni jednocześnie odwróciliśmy się i zobaczyliśmy niskiego chłopaka o płomiennym odcieniu włosów i wygodnych, sportowych ciuchach. „Drogie”, czarne okulary dodawały mu wdzięku, no nie powiem, że aż musiałem parsknąć.

- Lulu, z lumpeksu wracasz?

    Nie widziałem jego spojrzenia, ale na bank piorunował mnie wzrokiem i wyzywał w myśli od debili. Niebezpiecznie ponownie odchrząknął i popchnął przed siebie inną osobę, przy okazji ponownie nas zadziwiając. Jak mogliśmy go nie zauważyć?

- To mój dawny przyjaciel Yixing, ale lepiej mówić do niego po prostu Lay. - ten w odpowiedzi nieśmiało pomachał w naszą stronę. - To on właśnie jest nową osobą w naszej drużynie, ma moc uzdrawiania!

    Zaczął komicznie wymachiwać w jego stronę rękoma, niczym koleś z reklamy przedstawiający nowy model Fiat'a. Tylko fajerwerek w około zabrakło. Ale muszę przyznać, że ten jego koleżka jest naprawdę spoko. No przynajmniej po wyglądzie, bo nie przypominał po stroju klauna niczym Luhan. Miał brązowe, dłuższe włosy, szczupłą twarz i ubrania, jakby dopiero co wrócił z Hawaii. Się nie dziwię, jest cholernie upalnie.

- Tak czy siak... żadnego powitania? - wrócił do przemowy.

- Halo! Przypominam, że to ty się wpierniczyłeś do ważnego rytuału, a do tego bez słowa zacząłeś pokazywać nam tego oto wilczka.

- Wilczka...? - zaczął zdziwiony „poszkodowany”.

- No to... - już szykował się do startu. - HEEEEEJKAA! - bo co tam, niech wszyscy dziś na mnie wskakują.

    Zajęczałem głośno z dezaprobatą, próbując ściągnąć go z siebie, a przecież ziemia jest taka brudna i bolesna! Nie ma to jak znów poobijać sobie zadek. Nie będę mógł usiedzieć przez co najmniej tydzień! Xiumin i Lay zaś stali tylko na uboczu, udając, że nic się nie wydarzyło. Po chwili wszyscy powróciliśmy do normalności, niższy zaczął rozciągać się niczym kot, ale znów zabrał głos :

- Co tak właściwie robiliście?

- Proste przyzwanie. Jak wiadomo nasza szkoła, jak i wiele magicznych muszą być ukryte, poza zasięgiem ludzkich oczu. Jednak... co roku musimy robić to w dwójkę i zawsze wychodzi z tego klapa.

- Rozumiem, że macie w sobie za mało mocy? Chętnie pomożemy.

- Nic nie mów! O dziwo ja za każdym razem muszę zostać pokrzywdzony. - zacząłem marudzić.

    Razem przysiadliśmy wokół nowej kartki, którą wyciągnął najstarszy i już mieliśmy działać, gdy usłyszeliśmy donośny śmiech. Natychmiast zrobiliśmy pół obrotu i zobaczyliśmy nie zbyt przez nas lubianą mordę.

- Dziewicza ekipa? - zakpił krzywo wysoki, blondwłosy chłopak, ubrany w biały mundurek szkolny z lizakiem w buzi. - Jesteście aż tak beznadziejni, że nie potraficie po prostu pstryknąć palcem by pojawił się zakamuflowany budynek, niczym ja? - i tak też zrobił, ujawniając nasz cel. - Macie szczęście, że akurat dopiero co przyjechałem, ale szkoda mi takich pokrak.

- A to kto...? - szeptnął niepewnie nowy towarzysz.

- Oh Sehun, zjeżdżaj z drogi i nie wpierniczaj się w nasze sprawy! Z resztą skoro nas już wyzywasz, to na co nam pomagasz? Dzisiaj dzień dobroci, czy jak? - prychnąłem.

    Miał już do mnie podejść i przygadać, ale najwidoczniej stwierdził, że nie warto i po prostu odszedł w stronę szkoły. Wielka szkoda, bo zapewne było widać jak gotuję się w środku i na zewnątrz. Przez moment miałem nawet ochotę wziąć kamień i w niego rzucić. Te cholerne białachy! Kiedyś powybijam ich wszystkich, przysięgam.

    Spojrzałem w stronę reszty i zauważyłem Luhana chowającego się za przyjacielem. O dziwo trząsł się, jakby był wystraszony i do tego bardzo poczerwieniał - niczym jego włosy.

- Dobrze się czujesz, ge?

- Ah tak, tak. - odpowiedział niepewnie. - Po prostu oni źle na mnie wpływają. - pokiwałem zrozumiale głową i złapałem swoją torbę. Brunet jedynie poklepał go po plecach i oznajmił, że trzeba już iść.

Na koniec świata i jeszcze dalej.



***

{POV – Baekhyun}






- A więc to ty jesteś tym nowym? - zaczął wysoki szatyn o przenikliwym wzroku i niskim głosie. Aż po moich plecach przeszły ciarki, jednak nie ze strachu, a zdumienia. - Opowiedz coś o sobie. - ponaglił, lepiej usadawiając się na fotelu.

- Yy... - kompletnie nie wiedziałem od czego zacząć - Nazywam się Byun Baekhyun, mam 19 lat, moją tajną bronią jest światło i zostałem przydzielony do Białych Wilków...

- To już mam wypisane w twych aktach – ciągnął bez żadnych emocji. - Chociaż zresztą nie potrzebuję nic więcej, nie interesujesz mnie. - wstał do półki po jakąś ogromną księgę i ponownie siadając, rzucił ją na biurko. Schował do niej najwidoczniej moje dane i skrzywił się nieznacznie. Zacząłem się obawiać, iż zostanę bezpodstawnie zamordowany.

    Zauważyłem, że przypatruje mi się w kompletnym skupieniu. Może już obmyśla plan mych tortur? Przełknąłem panicznie ślinę i jeszcze bardziej zesztywniałem.

- Mam dla ciebie idealną rolę w grupie. - zakończył ciszę. - Zostaniesz szpiegiem, ale to nie wszystko. Dostaniesz jakże wielkiego zaszczytu i zostaniesz mym sługą. - że co, proszę?

    Wiedziałem, że i tak nie mam wyboru. Koleś był przerażający, a ja nawet nie planowałem by mieć z kimkolwiek nieprzyjemne kontakty. Odpowiedziałem ciche „zrozumiałem” i pospiesznie, bez słowa wybiegłem z pomieszczenia. Myślałem, że mi serce wyskoczy z klatki piersiowej! Oparłem się zdyszany ściany i zacząłem obserwować potężny, długi korytarz. Delikatne, beżowe ściany idealnie wpasowywały się z białymi dywanami i ładnymi obrazami, przedstawiającymi krajobrazy. Choć przy sali należącej do mojego lidera powywieszane były portrety poprzednich przywódców, no i nie powiem, że chyba praktycznie każdy wyglądał tak samo złowrogo.

    Stwierdziłem, że obecnie najlepszym wyjściem będzie nieco odetchnąć, a świetnym miejscem do tego był główny hol szkoły. Szczerze boję się póki co większości osób, ale może w końcu natknę się na kogoś godnego uwagi.

    Powędrowałem szybko w tym kierunku, przy okazji uważając, by nikt mnie nie potrącił. Ah te wady niskiego wzrostu. Gdy już się tam znalazłem po prostu bez sił opadłem na najbliższą ławkę. Zacząłem przyglądać się przechodzącym uczniom. Ci to nie muszą mieć zmartwień, przynajmniej nie mają tak ważnego zadania jak ja i pozostała 11 wilków. Właśnie. Byłem bardzo ciekawy reszty, bo póki co poznałem Chanyeol'a i Suho, którzy byli w mojej „załodze zagłady”. Z jednej strony wiem, że nie powinienem rozmawiać z nikim z przeciwnej drużyny, ale hej! Jestem w końcu Byun Baekhyun. Założę się, że są naprawdę dość sympatyczni, a ja po prostu miałem pecha i trafiłem tam, gdzie nie chciałem.

    I chyba się nie pomyliłem, widząc i słysząc grupkę czterech osób ogromnie roześmianych wchodzących do środka. Nie wiem czemu, ale od razu udało się odczuć, że są do mnie podobni. Po za tym gdy weszli parę centymetrów dalej, ich ciała pokryły czarne mundurki. Dziwnie jest się tak ciągle na kogoś gapić, więc lepiej przeniosę wzrok na sufit i po prostu pomyślę o czym innym.

    Jednak to nic nie dało, bo natychmiastowo poczułem czyjąś obecność. Odwróciłem się w lewo i zauważyłem uparcie ilustrującego mnie wzrokiem chłopaka. To był jeden z nich i szczerze wyglądał w tej sytuacji całkiem przekomicznie, gdy tak marszczył czoło.

- Jesteś z grupy specjalnej? - mruknął.

- Hm? Może... skąd wiedziałeś? - zdziwiłem się.

- Przeczucie. - i jeszcze bardziej starał się stwarzać mimikę, bym pęknął. Zaśmiałem się niczym szaleniec, a pozostała ciekawska trójka przystanęła obok patrząc na nas pytająco.

- Luhan, co ty robisz biednemu uczniowi? - zaczął czarnowłosy, z bandaną na szyi.

- Świeżak białachów! - i wskazał na mnie palcem, niczym małe dziecko.

Nagle popatrzyli po sobie każdy z osobna i wrócili wzrokiem na mnie.

- Nie wygląda na kogoś złego...

- I taki nie jestem! - wyskoczyłem.

- Właściwie to co tak sam robisz? Już się rozpakowałeś w dormie? - kontynuował.

- Tak. Przybyłem tutaj już wczoraj wieczorem, ale dopiero co skończyłem załatwiać te formalniejsze sprawy. Nie znam się bardzo na tym miejscu jeszcze...

- Chętnie cię oprowadzimy – wtrącił. - Ale najpierw się przedstawmy. Ja jestem Chen, ten co cię zaskoczył to Luhan, obok mnie najwspanialszy z hyung'ów – Xiumin, no i również nowy wilczek – Lay.

Ten ostatni tylko popatrzył błagalnym wzrokiem typu „dlaczego mnie tak nazywacie?”. Drugi wymieniony popatrzył na rozmówcę niedowierzając jego własnym uszom.

- Oszalałeś?! - wybuchł.

- Cii Lulu. Trzeba pomagać innym, prawda? A my nie jesteśmy jak biali, więc warto być szczerym. - ten w odpowiedzi opuścił głowę. - To jak? - powrócił do mnie.

- Baekhyun. - i uścisnęliśmy sobie dłonie. - Ogromnie wam dziękuję za chęć pomocy, ale jeśli to problem, to po prostu zostanę sam.

- Nie, nie. - pokręcił przecząco głową. - No chodź! - i wskazał ręką, więc pognałem za nimi naprzód.



    W czasie drogi wrócili do swego poprzedniego stanu. Dwóch z nich radośnie dyskutowało, jeden nucił, a drugi do tego podśpiewywał. No nie powiem, że są zdecydowanie ciekawą grupką. Jednak czuję się jakby zdradzał swoich... ale co tam, raz się żyje.

- A więc oto kafeteria – wskazał przystawając Chen. - Mają naprawdę pyszne obiady i desery!

    Kafeteria, jak to kafeteria – zawsze pełno osób. Ale nie powiem, zdziwiłem się widokiem ogromnego menu wyświetlanego nad miejscem wydawania posiłków. Dało się tu znaleźć dość dużo wyszukanych i różnorodnych dań. Już widzę w tym punkt.

- Przy okazji – mówił dalej – Napijemy się czegoś?

    Wszyscy przystanęli na jego propozycję i od razu wzięliśmy się za szukanie wolnego stolika. Spytał jeszcze wszystkich co dokładnie chcą i bez wahania poszedł zamówić upragnione rzeczy. Nadal trochę speszony wpatrywałem się dookoła, byleby uniknąć wzroku Luhana. Czułem się jakbym już został jego śmiertelnym wrogiem, więc było mi nieco przykro z tego powodu.

- Ty także dostałeś list z propozycją? - zaczął bodajże Lay.

- Wstąpienia do tej szkoły i co najważniejsze do grupy wybranych? - przytaknąłem. - Byłem w szoku jak mało kto, ale bliscy mnie wsparli i stwierdzili, że to coś unikalnego i powinienem z tego skorzystać.

- Właściwie to jak się tutaj dostałeś? - spytał zaciekawiony Xiumin.

- Jeden z nauczycieli specjalnie przybył do mego domu i nas przeteleportował.

- Eh, czy tylko my z Chen'em mamy tak utrudnione? - zajęczał.

- Tak czy siak... dokładnie nadal nie czaję o co w tym wszystkim chodzi. - wtrącił Lay.

- Xing, dowiesz się o swoim czasie. - odpowiedział jakby od niechcenia czerwonowłosy.

    Zjawił się nasz „kelner” podając każdemu to co chciał i po chwili dosiadł obok mnie. Posłał wszystkim tak szczery uśmiech, że aż zrobiło mi się lepiej na sercu.

- Jak już skończymy, to naszym celem jest chyba najciekawsza część. Prawie 20:00, wiecie co to oznacza? - spojrzał znacząco na nas.

Najstarszy wyglądał jakby miał się załamać, uderzając głową o blat, a Luhan popatrzył tylko na niego niewzruszony. Oczywiście musiałem się wpierniczyć :

- O co chodzi? Mam się bać?

- Niekoniecznie. - zapewnił. - Lecz będzie zabawnie!

    Nie wiem co mam o tym myśleć, ale mam nadzieję, że uda mi się przeżyć tutaj choć jeden tydzień.



~~~


    Nie sądziłem, że zabiorą mnie do tak zatłoczonego miejsca, jakim jest... dyskoteka szkolna. Choć wielka sala przypominała bardziej klub i oczywiście przeróżne alkohole także były serwowane. Nie przepadałem za zbyt głośnymi, szybkimi kawałkami i tańcem, ale co mi tam szkodzi. Widziałem jak każdy świetnie się bawi i może powinienem sam skorzystać?

    Chen zabrał nas do barku, gdzie każdy z nas rozsiadł się na neonowych siedzeniach.

- Powinniśmy jakoś to uczcić, co nie? Mam na myśli przyjęcie Lay'a i Baekhyun'a. - widać, że jest coraz bardziej nabuzowany. Nikt nic nie odpowiadał, więc uznał to za zgodę zamawiając drinki na swoją korzyść. Musi mieć sporo kasy.



    Piliśmy tak i piliśmy rozmawiając na dziwaczne tematy, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. W pewnym momencie na środku sali było słychać stuk, słyszany przy otwieraniu szampana i dość mocno wydzierającego się chłopaka około naszego wieku. Zdziwiony odwróciłem się do reszty i zacząłem o niego wypytywać :

- To Kim Jongin. - objaśnił Xiumin. - Kluby to jego drugi dom... albo i nawet pierwszy. Jest w twojej grupie.

- Aa. - tyle potrafiłem z siebie wydusić.

- ZACZYNAMY PARTY! - wykrzyknął na całe pomieszczenie, a reszta uczniów jedynie wesołymi wrzaskami mu zawtórowała.

    Kolejny wilk, którego okazję miałem poznać także nie wydawał się najgorszy. No oprócz tej manii imprezowicza. Mój dość już mglisty wzrok przykuł uwagę inny osobnik, siedzący w rogu sali zupełnie sam i wpatrujący się w rzekomego chłopaka z dość dziwną miną. Wyglądał jakby był smutny i wkurzony jednocześnie. Mam nadzieję, że nie będę musiał mieć z nim cokolwiek wspólnego. Miał prześmieszne wielkie oczy, przez które wydawał się również zdziwiony. Był kompletnie zagapiony w tamtego. Aż miałem ochotę podejść i spytać, co go gryzie, ale bez przesady.

    Wróciłem do reszty, a ci tylko nadal stawiali kolejki. Chen ledwo ogarniał, lecz miał w sobie masę energii szturchając śpiącego Xiumina. Zauważyłem jednak po chwili, że Lay i Luhan gdzieś zniknęli. Pewnie mają nas kompletnie gdzieś. Cóż, nie dziwię się im.



~~~



    Po pożegnaniu się i podziękowaniu nowo poznanym osobom o dość późnej godzinie, skierowałem się w stronę dormitorium, które mam dzielić z resztą mojej drużyny. Przyznam, iż świetnie się dzisiaj bawiłem i mam nadzieję, że ciągle będziemy w dobrych kontaktach.

Nim przekroczyłem próg, z cienia wyłoniła się dobrze znana mi sylwetka.

- Bardzo dobra robota za szpiegowanie naszych wrogów. Mam nadzieję, że wyciągnąłeś lub wyciągniesz z nich jakieś korzystne informacje. - był to lider Chanyeol, przez którego nadal czułem się dziwnie. To przez tą aurę.

- Jaa... - właściwie to nie wiedziałem co odpowiedzieć. Wydawało mi się jednak, że dobrze wie, iż się z nimi po prostu zakumplowałem.

- N i e w a ż s i ę z b l i ż a ć d o n i c h p o n o w n i e – ostrzegł groźnie, ujawniając swoje wściekłe czerwone oczy. - Czuć cię tą czarną sierścią na kilometr. Z resztą nie tylko tym. - dodał oburzony i pozostawił mnie samego.

    Świetnie. Mam rozumieć, że to przypał już drugiego dnia? Oh, Byun Baekhyun – jesteś skazany na wieczne katusze. 

---
A/N : Dziękuję serdecznie wszystkim tym, którzy zdołali dotrwać do końca. Nie jestem świetną pisarką, ale mam nadzieję, że fick zainteresuje choć parę osób...  ~ AxE


5 komentarzy:

  1. Okej, uwielbiam podział na grupy. Uwielbiam cię za... sama wiesz co ale to zaraz X''''D
    Chen zasługuje na pokłady miłości, bo jest genialny.
    Kris i Chanyeol są wredni :/ I o ile z tym pierwszym jestem zaznajomiona, to alternatywe charakteru tego drugiego ciężko mi przeżyć XDD mam szipa na chanbaeki, wiec give me some XD
    Luhan lumpiara ok XDDDD
    Uwielbiam to, jak Tao truje Krisowi <33

    Nnnnnnnnnnnnnnnno i moje Kaisoo :') :")))))
    wybacz i'm a kaisoo trash but you love me anyway <3

    Jongin imrezowiczka, a Kyungsoo szału dostaje. XDXD

    czekam na nastepny rozdzial. Lubie jak exo rewalizuja XDDD


    boze, tyle emotek tylko dlatego ze cie love <3 weny i wytrwalosci, bo wiem ile cie kosztowało, żeby to dokończyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na więcej. To jest naprawdę świetne. ;_;

    OdpowiedzUsuń
  3. To ten. Konstruktywny komentarz, jak obiecałam. :'|

    Pomijając kilka błędów, które bym Ci poprawiła, ale po coo, lepiej siedzieć cicho... to było zaskakująco dobrze, jak na Ciebie ofc. :v :v Także ten. Życzę weny i nie zjebania pomysłu, bo całkiem ciekawie się zapowiada~~ (pomijając NIEKTÓRE pairingi okok)
    Iiii nie wiem co jeszcze pisze się w takich komentarzach

    więc po prostu czekam na nowy rozdział, mając nadzieję, że nie porzucisz tego tak jak pewnego Keo :'|

    To ten. Koniec konstruktywnego komentarza.

    Dużo miłości od Raitooo ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Już zdążyłam Ci potruć o błędach na pv, więc teraz tylko napiszę co sądzę o rozdziale. ^^
    Jak dla mnie jest super, podoba mi się podział na białe i czarne wilki, ale, like really, jakim cudem Suszko jest wredny? Nie potrafię tego zobaczyć, bo ta kluska to nie jest badboy ani nic w tym rodzaju. Natomiast reszta (prócz Byuna, który sam już zdążył pokazać, że nie jest wredny) jak najbardziej mi tam pasuje. Kocham takiego Sehuna, więc gimme more!
    Czarne wilki to kochane wilki, no, prócz Krisa, który jest baaaad x'DD Chen i Xiu to dwie kochane kluchy, a Lu lumpeksiarz to jest po prostu.... x'DDDDDDDD Co do Xinga to jeszcze nie wiem, ale myślę, że go polubię najbardziej.
    Także ten. Nie potrafię pisać normalnych i składnych komentarzy. ;;; Czekam na kolejny rozdział. Duuużo weny życzę, hwaiting~!

    OdpowiedzUsuń
  5. O mamamia! :D Opowiadanie jest przecudne :D Ale czemu Chan musi być taką wredotą :< Ale i tak wieeelbie <3 hoho~
    Idę czytać dalej! :)

    OdpowiedzUsuń