*{POV - Kris}
Czytanie
ulubionego czasopisma w kompletnej ciszy sprzyja odprężeniu, no
chyba, że ktoś postara się ją przerwać. Poczułem delikatny
dotyk, próbujący pozbawić mego ucha słuchawki od telefonu. Nie
cierpiałem tego. Naprawdę. Jestem osobą skłonną do samotności,
ale co mi to wszystko da, skoro moi najbliżsi są głośni i nie
ogarnięci. Przymknąłem groźnie powieki i spojrzałem w stronę
oprawcy, z którego twarzy nie schodził szczery uśmiech.
- Duizhang! Nie
uwierzysz. - zaczął szczęśliwy blondyn, przypominający z twarzy
pandę – Do naszej, jak i przeciwnej grupy dojdą nowe osoby.
- Nowe? Ah, czyli w
końcu odnaleźli odpowiedników? - ten tylko przytaknął.
- Jak myślisz...
będą fajni? - kontynuował podekscytowany.
- To się okaże. -
prychnąłem i wróciłem do swej lektury, kompletnie ignorując
„gościa”, zresztą jak zazwyczaj.
W odpowiedzi
dostałem tylko poduszką w brzuch i trzask drzwi. To natomiast
rzecz, którą uwielbiałem – droczyć się z młodszym. Nie moja
wina, że zawsze przez to stawał się taki uroczy... niczym
zwierzaczek.
Huang Zitao...
właściwie znamy się od bardzo dawna i jesteśmy ze sobą mocno
związani. Jednak bawi mnie to jak zazwyczaj bywa zazdrosny o różne
błahe sprawy i jak szybko doprowadzam go do szału. Jestem jedną z
nielicznych osób, które potrafią go zrozumieć naprawdę i
właściwie cieszę się, że mam go obok siebie.
Odstawiłem
przedmiot na półkę i ruszyłem w kierunku okna. Okres odpoczynku
dobiega końca - jeszcze parę dni, a znów się razem zobaczymy.
Czasami mam ochotę wzbić się do nieba i sięgnąć po chmury.
Ciekawe czy dałbym radę położyć się na jednej i bez żadnych
trosk zasnąć... *
***
{POV – Chen}
- Zaraz mnie kuźwa
szlag trafi. - szeptnąłem pod nosem wkurzony zaistniałą sytuacją.
Przepraszam, ale
dlaczego nawet o godzinie dwunastej w nocy potrafi być przepełniony
cały autobus? Byłem pewien, iż będzie to bardziej genialnym
planem niż wstawanie o godzinie wczesnoporannej, ale jednak się
widocznie pomyliłem. Do tego jak na złość praktycznie wszędzie
rozwaleni na fotelach byli pijacy, czy inni... odrażający ludzie.
Zamknąłem oczy
próbując uspokoić swoje oszalałe, dość zezłoszczone serce i
mocno ścisnąłem ręce w pięści. Zapowiada się generalnie
bardzo długa i „przyjemna” podróż. Posłałem jedynie sam do
siebie pełen odrazy uśmieszek i postanowiłem póki co skupić się
na własnych myślach.
Oparłem się
zmęczony o okno i zacząłem wypatrywać kolejnej burzy.
~~~
Poczułem nagłe
szarpnięcie. Powoli mglisty wzrok próbował jak najszybciej
wyostrzyć widok na, jak się okazało bardzo dobrze mi znanego
chłopaka. Nie byle jakiego, bo od razu gdy zauważył iż łapię
jakikolwiek kontakt z rzeczywistością, zaśmiał się i przysiadł
obok. Wyciągnął ze swojej dużej oraz najwidoczniej ciężkiej
torby paczkę ciasteczek i rzucił mi ją na kolana.
- Witaj młody. Nie
widzieliśmy się parę dobrych miesięcy – posłał szeroki
uśmiech – Za jakieś 20 minut powinniśmy być u celu. Jak tam
wizja nowego roku szkolnego?
Nadal nie dość
ogarniając, wziąłem bez słowa opakowanie i je otworzyłem,
wciskając parę sztuk do buzi. Od razu po skonsumowaniu wyciągnąłem
z kieszeni kurtki ręcznik nawilżający i wytarłem dłonie. Fu,
brud. Po paru oddechach odwróciłem się w stronę rozmówcy i już
moja twarz przybrała taki sam wyraz, jak jego.
- Minseok-hyung,
nawet nie masz pojęcia jak się cieszę! W tym semestrze muszę się
wykazać, by wyrobić sobie dobrą opinię u nauczycieli. - normalnie
miałem ochotę wytulić go na powitanie, ale wizja masy zarazków...
- Tak czy siak, jak fajnie, że znowu się widzimy. Stęskniłem się
za wami wszystkimi! Szczerze w domu nie działo się nic ciekawego
przez cały ten czas wolny, eh.
Pokiwał
zrozumiale głową. Doskonale wiedział, iż przez moją obsesję
nikt nie powinien mnie dotykać, ale złamał tę regułę i się na
mnie rzucił. Na początku zacząłem się na niego wydzierać, ale z
czasem przerodziło się to w radosne śmiechy. Zdecydowanie mi tego
brakowało.
~~~
Po określonym
czasie dojechaliśmy już na miejsce. Starszy, choć niższy ode mnie
towarzysz stwierdził, że może wziąć za mnie plecak. Oczywiście
już miałem zacząć protestować, gdy sam wyrwał mi rzecz z ręki.
Podparłem się o fotel, gdy autobus nagle gwałtownie zahamował,
by złapać jakąkolwiek równowagę. Zerknąłem w stronę hyung'a i
nie mogłem wyjść z podziwu, gdyż nie drgnął nawet o centymetr.
Po chwili jednak zauważyłem małą parę dochodzącą spod jego
stóp. „Świetne rozwiązanie” - prychnąłem w myślach. Nie ma
to jak w miejscach publicznych, przy zwykłych ludziach używać
mocy.
Wyszliśmy z
pojazdu na dość mały przystanek, na... kompletnym zadupiu. Wóz
odjechał, a my sami zostaliśmy pomiędzy miliardo-kilometrowymi
łąkami i lasami. Już miałem błagać los o litość, gdy Minseok
zaczął :
- No cóż, świetne
miejsce w tym roku wybrali. - złapał mnie za rękę, a ja tylko
odskoczyłem czując nie przyjemne zimno. - Proszę, skup się teraz
na mnie, a nie na narzekaniu. - pokiwałem głową. - Zawsze marzyłem
zostać samemu na środku takiego pola i zapomnieć o wszystkim.
- ...ale
przeznaczenie wolało zmienić twe, a raczej nasze życie? Zawsze się
zastanawiałem, czemu wybrali akurat ciebie. Osobę, która chce
miewać tylko spokojny i cichy żywot. - kontynuowałem za niego.
W odpowiedzi
tylko spuścił głowę, lecz uśmiechnął się pod nosem. Nagle
odsuwając nasze bagaże bliżej ściany, wyciągnął z kieszeni
kartkę i położył ją na ziemię. Było na niej mnóstwo symboli,
które odczytać potrafi jedynie nasza rasa. Pokazał ręką, bym
przykucnął przy nim i skupił całą swoją siłę na tym
przedmiocie.
Skumulowana moc
stawała się coraz to jaśniejsza i większa, aż papier kompletnie
wyparował, a ja zostałem odrzucony na parę metrów. Usłyszałem
donośny śmiech, więc czym prędzej wstałem wściekły, poklepując
się po obolałym tyłku.
- Szlag! Co roku to
samo! - zawyłem zażenowany.
Natomiast ten
tylko podszedł do mnie i od razu zaczął przeczesywać wzrokiem po
mojej sylwetce, upewniając się czy jestem w jednym kawałku. Już
chciał coś powiedzieć, gdy przerwało nam donośne odchrząknięcie.
Zdziwieni jednocześnie odwróciliśmy się i zobaczyliśmy niskiego
chłopaka o płomiennym odcieniu włosów i wygodnych, sportowych
ciuchach. „Drogie”, czarne okulary dodawały mu wdzięku, no nie
powiem, że aż musiałem parsknąć.
- Lulu, z lumpeksu
wracasz?
Nie widziałem
jego spojrzenia, ale na bank piorunował mnie wzrokiem i wyzywał w
myśli od debili. Niebezpiecznie ponownie odchrząknął i popchnął
przed siebie inną osobę, przy okazji ponownie nas zadziwiając. Jak
mogliśmy go nie zauważyć?
- To mój dawny
przyjaciel Yixing, ale lepiej mówić do niego po prostu Lay. - ten w
odpowiedzi nieśmiało pomachał w naszą stronę. - To on właśnie
jest nową osobą w naszej drużynie, ma moc uzdrawiania!
Zaczął
komicznie wymachiwać w jego stronę rękoma, niczym koleś z reklamy
przedstawiający nowy model Fiat'a. Tylko fajerwerek w około
zabrakło. Ale muszę przyznać, że ten jego koleżka jest naprawdę
spoko. No przynajmniej po wyglądzie, bo nie przypominał po stroju
klauna niczym Luhan. Miał brązowe, dłuższe włosy, szczupłą
twarz i ubrania, jakby dopiero co wrócił z Hawaii. Się nie dziwię,
jest cholernie upalnie.
- Tak czy siak...
żadnego powitania? - wrócił do przemowy.
- Halo! Przypominam,
że to ty się wpierniczyłeś do ważnego rytuału, a do tego bez
słowa zacząłeś pokazywać nam tego oto wilczka.
- Wilczka...? -
zaczął zdziwiony „poszkodowany”.
- No to... - już
szykował się do startu. - HEEEEEJKAA! - bo co tam, niech wszyscy
dziś na mnie wskakują.
Zajęczałem
głośno z dezaprobatą, próbując ściągnąć go z siebie, a
przecież ziemia jest taka brudna i bolesna! Nie ma to jak znów
poobijać sobie zadek. Nie będę mógł usiedzieć przez co najmniej
tydzień! Xiumin i Lay zaś stali tylko na uboczu, udając, że nic
się nie wydarzyło. Po chwili wszyscy powróciliśmy do normalności,
niższy zaczął rozciągać się niczym kot, ale znów zabrał głos
:
- Co tak właściwie
robiliście?
- Proste przyzwanie.
Jak wiadomo nasza szkoła, jak i wiele magicznych muszą być ukryte,
poza zasięgiem ludzkich oczu. Jednak... co roku musimy robić to w
dwójkę i zawsze wychodzi z tego klapa.
- Rozumiem, że
macie w sobie za mało mocy? Chętnie pomożemy.
- Nic nie mów! O
dziwo ja za każdym razem muszę zostać pokrzywdzony. - zacząłem
marudzić.
Razem
przysiadliśmy wokół nowej kartki, którą wyciągnął najstarszy
i już mieliśmy działać, gdy usłyszeliśmy donośny śmiech.
Natychmiast zrobiliśmy pół obrotu i zobaczyliśmy nie zbyt przez
nas lubianą mordę.
- Dziewicza ekipa? -
zakpił krzywo wysoki, blondwłosy chłopak, ubrany w biały mundurek
szkolny z lizakiem w buzi. - Jesteście aż tak beznadziejni, że nie
potraficie po prostu pstryknąć palcem by pojawił się
zakamuflowany budynek, niczym ja? - i tak też zrobił, ujawniając
nasz cel. - Macie szczęście, że akurat dopiero co przyjechałem,
ale szkoda mi takich pokrak.
- A to kto...? -
szeptnął niepewnie nowy towarzysz.
- Oh Sehun, zjeżdżaj
z drogi i nie wpierniczaj się w nasze sprawy! Z resztą skoro nas
już wyzywasz, to na co nam pomagasz? Dzisiaj dzień dobroci, czy
jak? - prychnąłem.
Miał już do
mnie podejść i przygadać, ale najwidoczniej stwierdził, że nie
warto i po prostu odszedł w stronę szkoły. Wielka szkoda, bo
zapewne było widać jak gotuję się w środku i na zewnątrz. Przez
moment miałem nawet ochotę wziąć kamień i w niego rzucić. Te
cholerne białachy! Kiedyś powybijam ich wszystkich, przysięgam.
Spojrzałem w
stronę reszty i zauważyłem Luhana chowającego się za
przyjacielem. O dziwo trząsł się, jakby był wystraszony i do tego
bardzo poczerwieniał - niczym jego włosy.
- Dobrze się
czujesz, ge?
- Ah tak, tak. -
odpowiedział niepewnie. - Po prostu oni źle na mnie wpływają. -
pokiwałem zrozumiale głową i złapałem swoją torbę. Brunet
jedynie poklepał go po plecach i oznajmił, że trzeba już iść.
Na koniec świata
i jeszcze dalej.
***
{POV – Baekhyun}
- A więc to ty
jesteś tym nowym? - zaczął wysoki szatyn o przenikliwym wzroku i
niskim głosie. Aż po moich plecach przeszły ciarki, jednak nie ze
strachu, a zdumienia. - Opowiedz coś o sobie. - ponaglił, lepiej
usadawiając się na fotelu.
- Yy... - kompletnie
nie wiedziałem od czego zacząć - Nazywam się Byun Baekhyun, mam
19 lat, moją tajną bronią jest światło i zostałem przydzielony
do Białych Wilków...
- To już mam
wypisane w twych aktach – ciągnął bez żadnych emocji. - Chociaż
zresztą nie potrzebuję nic więcej, nie interesujesz mnie. - wstał
do półki po jakąś ogromną księgę i ponownie siadając, rzucił
ją na biurko. Schował do niej najwidoczniej moje dane i skrzywił
się nieznacznie. Zacząłem się obawiać, iż zostanę
bezpodstawnie zamordowany.
Zauważyłem, że
przypatruje mi się w kompletnym skupieniu. Może już obmyśla plan
mych tortur? Przełknąłem panicznie ślinę i jeszcze bardziej
zesztywniałem.
- Mam dla ciebie
idealną rolę w grupie. - zakończył ciszę. - Zostaniesz
szpiegiem, ale to nie wszystko. Dostaniesz jakże wielkiego zaszczytu
i zostaniesz mym sługą. - że co, proszę?
Wiedziałem, że
i tak nie mam wyboru. Koleś był przerażający, a ja nawet nie
planowałem by mieć z kimkolwiek nieprzyjemne kontakty.
Odpowiedziałem ciche „zrozumiałem” i pospiesznie, bez słowa
wybiegłem z pomieszczenia. Myślałem, że mi serce wyskoczy z
klatki piersiowej! Oparłem się zdyszany ściany i zacząłem
obserwować potężny, długi korytarz. Delikatne, beżowe ściany
idealnie wpasowywały się z białymi dywanami i ładnymi obrazami,
przedstawiającymi krajobrazy. Choć przy sali należącej do mojego
lidera powywieszane były portrety poprzednich przywódców, no i nie
powiem, że chyba praktycznie każdy wyglądał tak samo złowrogo.
Stwierdziłem, że
obecnie najlepszym wyjściem będzie nieco odetchnąć, a świetnym
miejscem do tego był główny hol szkoły. Szczerze boję się póki
co większości osób, ale może w końcu natknę się na kogoś
godnego uwagi.
Powędrowałem
szybko w tym kierunku, przy okazji uważając, by nikt mnie nie
potrącił. Ah te wady niskiego wzrostu. Gdy już się tam znalazłem
po prostu bez sił opadłem na najbliższą ławkę. Zacząłem
przyglądać się przechodzącym uczniom. Ci to nie muszą mieć
zmartwień, przynajmniej nie mają tak ważnego zadania jak ja i
pozostała 11 wilków. Właśnie. Byłem bardzo ciekawy reszty, bo
póki co poznałem Chanyeol'a i Suho, którzy byli w mojej „załodze
zagłady”. Z jednej strony wiem, że nie powinienem rozmawiać z
nikim z przeciwnej drużyny, ale hej! Jestem w końcu Byun Baekhyun.
Założę się, że są naprawdę dość sympatyczni, a ja po prostu
miałem pecha i trafiłem tam, gdzie nie chciałem.
I chyba się nie
pomyliłem, widząc i słysząc grupkę czterech osób ogromnie
roześmianych wchodzących do środka. Nie wiem czemu, ale od razu
udało się odczuć, że są do mnie podobni. Po za tym gdy weszli
parę centymetrów dalej, ich ciała pokryły czarne mundurki.
Dziwnie jest się tak ciągle na kogoś gapić, więc lepiej
przeniosę wzrok na sufit i po prostu pomyślę o czym innym.
Jednak to nic nie
dało, bo natychmiastowo poczułem czyjąś obecność. Odwróciłem
się w lewo i zauważyłem uparcie ilustrującego mnie wzrokiem
chłopaka. To był jeden z nich i szczerze wyglądał w tej sytuacji
całkiem przekomicznie, gdy tak marszczył czoło.
- Jesteś z grupy
specjalnej? - mruknął.
- Hm? Może... skąd
wiedziałeś? - zdziwiłem się.
- Przeczucie. - i
jeszcze bardziej starał się stwarzać mimikę, bym pęknął.
Zaśmiałem się niczym szaleniec, a pozostała ciekawska trójka
przystanęła obok patrząc na nas pytająco.
- Luhan, co ty
robisz biednemu uczniowi? - zaczął czarnowłosy, z bandaną na
szyi.
- Świeżak
białachów! - i wskazał na mnie palcem, niczym małe dziecko.
Nagle popatrzyli
po sobie każdy z osobna i wrócili wzrokiem na mnie.
- Nie wygląda na
kogoś złego...
- I taki nie jestem!
- wyskoczyłem.
- Właściwie to co
tak sam robisz? Już się rozpakowałeś w dormie? - kontynuował.
- Tak. Przybyłem
tutaj już wczoraj wieczorem, ale dopiero co skończyłem załatwiać
te formalniejsze sprawy. Nie znam się bardzo na tym miejscu
jeszcze...
- Chętnie cię
oprowadzimy – wtrącił. - Ale najpierw się przedstawmy. Ja jestem
Chen, ten co cię zaskoczył to Luhan, obok mnie najwspanialszy z
hyung'ów – Xiumin, no i również nowy wilczek – Lay.
Ten ostatni tylko
popatrzył błagalnym wzrokiem typu „dlaczego mnie tak nazywacie?”.
Drugi wymieniony popatrzył na rozmówcę niedowierzając jego
własnym uszom.
- Oszalałeś?! -
wybuchł.
- Cii Lulu. Trzeba
pomagać innym, prawda? A my nie jesteśmy jak biali, więc warto być
szczerym. - ten w odpowiedzi opuścił głowę. - To jak? - powrócił
do mnie.
- Baekhyun. - i
uścisnęliśmy sobie dłonie. - Ogromnie wam dziękuję za chęć
pomocy, ale jeśli to problem, to po prostu zostanę sam.
- Nie, nie. -
pokręcił przecząco głową. - No chodź! - i wskazał ręką, więc
pognałem za nimi naprzód.
W czasie drogi
wrócili do swego poprzedniego stanu. Dwóch z nich radośnie
dyskutowało, jeden nucił, a drugi do tego podśpiewywał. No nie
powiem, że są zdecydowanie ciekawą grupką. Jednak czuję się
jakby zdradzał swoich... ale co tam, raz się żyje.
- A więc oto
kafeteria – wskazał przystawając Chen. - Mają naprawdę pyszne
obiady i desery!
Kafeteria, jak to
kafeteria – zawsze pełno osób. Ale nie powiem, zdziwiłem się
widokiem ogromnego menu wyświetlanego nad miejscem wydawania
posiłków. Dało się tu znaleźć dość dużo wyszukanych i
różnorodnych dań. Już widzę w tym punkt.
- Przy okazji –
mówił dalej – Napijemy się czegoś?
Wszyscy
przystanęli na jego propozycję i od razu wzięliśmy się za
szukanie wolnego stolika. Spytał jeszcze wszystkich co dokładnie
chcą i bez wahania poszedł zamówić upragnione rzeczy. Nadal
trochę speszony wpatrywałem się dookoła, byleby uniknąć wzroku
Luhana. Czułem się jakbym już został jego śmiertelnym wrogiem,
więc było mi nieco przykro z tego powodu.
- Ty także dostałeś
list z propozycją? - zaczął bodajże Lay.
- Wstąpienia do tej
szkoły i co najważniejsze do grupy wybranych? - przytaknąłem. -
Byłem w szoku jak mało kto, ale bliscy mnie wsparli i stwierdzili,
że to coś unikalnego i powinienem z tego skorzystać.
- Właściwie to jak
się tutaj dostałeś? - spytał zaciekawiony Xiumin.
- Jeden z
nauczycieli specjalnie przybył do mego domu i nas przeteleportował.
- Eh, czy tylko my z
Chen'em mamy tak utrudnione? - zajęczał.
- Tak czy siak...
dokładnie nadal nie czaję o co w tym wszystkim chodzi. - wtrącił
Lay.
- Xing, dowiesz się
o swoim czasie. - odpowiedział jakby od niechcenia czerwonowłosy.
Zjawił się nasz
„kelner” podając każdemu to co chciał i po chwili dosiadł
obok mnie. Posłał wszystkim tak szczery uśmiech, że aż zrobiło
mi się lepiej na sercu.
- Jak już
skończymy, to naszym celem jest chyba najciekawsza część. Prawie
20:00, wiecie co to oznacza? - spojrzał znacząco na nas.
Najstarszy
wyglądał jakby miał się załamać, uderzając głową o blat, a
Luhan popatrzył tylko na niego niewzruszony. Oczywiście musiałem
się wpierniczyć :
- O co chodzi? Mam
się bać?
- Niekoniecznie. -
zapewnił. - Lecz będzie zabawnie!
Nie wiem co mam o
tym myśleć, ale mam nadzieję, że uda mi się przeżyć tutaj choć
jeden tydzień.
~~~
Nie sądziłem,
że zabiorą mnie do tak zatłoczonego miejsca, jakim jest...
dyskoteka szkolna. Choć wielka sala przypominała bardziej klub i
oczywiście przeróżne alkohole także były serwowane. Nie
przepadałem za zbyt głośnymi, szybkimi kawałkami i tańcem, ale
co mi tam szkodzi. Widziałem jak każdy świetnie się bawi i może
powinienem sam skorzystać?
Chen zabrał nas
do barku, gdzie każdy z nas rozsiadł się na neonowych siedzeniach.
- Powinniśmy jakoś
to uczcić, co nie? Mam na myśli przyjęcie Lay'a i Baekhyun'a. -
widać, że jest coraz bardziej nabuzowany. Nikt nic nie odpowiadał,
więc uznał to za zgodę zamawiając drinki na swoją korzyść.
Musi mieć sporo kasy.
Piliśmy tak i
piliśmy rozmawiając na dziwaczne tematy, ale nie przeszkadzało mi
to zbytnio. W pewnym momencie na środku sali było słychać stuk,
słyszany przy otwieraniu szampana i dość mocno wydzierającego się
chłopaka około naszego wieku. Zdziwiony odwróciłem się do reszty
i zacząłem o niego wypytywać :
- To Kim Jongin. -
objaśnił Xiumin. - Kluby to jego drugi dom... albo i nawet
pierwszy. Jest w twojej grupie.
- Aa. - tyle
potrafiłem z siebie wydusić.
- ZACZYNAMY PARTY! -
wykrzyknął na całe pomieszczenie, a reszta uczniów jedynie
wesołymi wrzaskami mu zawtórowała.
Kolejny wilk,
którego okazję miałem poznać także nie wydawał się najgorszy.
No oprócz tej manii imprezowicza. Mój dość już mglisty wzrok
przykuł uwagę inny osobnik, siedzący w rogu sali zupełnie sam i
wpatrujący się w rzekomego chłopaka z dość dziwną miną.
Wyglądał jakby był smutny i wkurzony jednocześnie. Mam nadzieję,
że nie będę musiał mieć z nim cokolwiek wspólnego. Miał
prześmieszne wielkie oczy, przez które wydawał się również
zdziwiony. Był kompletnie zagapiony w tamtego. Aż miałem ochotę
podejść i spytać, co go gryzie, ale bez przesady.
Wróciłem do
reszty, a ci tylko nadal stawiali kolejki. Chen ledwo ogarniał, lecz
miał w sobie masę energii szturchając śpiącego Xiumina.
Zauważyłem jednak po chwili, że Lay i Luhan gdzieś zniknęli.
Pewnie mają nas kompletnie gdzieś. Cóż, nie dziwię się im.
~~~
Po pożegnaniu
się i podziękowaniu nowo poznanym osobom o dość późnej
godzinie, skierowałem się w stronę dormitorium, które mam dzielić
z resztą mojej drużyny. Przyznam, iż świetnie się dzisiaj bawiłem
i mam nadzieję, że ciągle będziemy w dobrych kontaktach.
Nim przekroczyłem
próg, z cienia wyłoniła się dobrze znana mi sylwetka.
- Bardzo dobra
robota za szpiegowanie naszych wrogów. Mam nadzieję, że
wyciągnąłeś lub wyciągniesz z nich jakieś korzystne informacje.
- był to lider Chanyeol, przez którego nadal czułem się dziwnie.
To przez tą aurę.
- Jaa... - właściwie
to nie wiedziałem co odpowiedzieć. Wydawało mi się jednak, że
dobrze wie, iż się z nimi po prostu zakumplowałem.
- N i e w a ż s i ę
z b l i ż a ć d o n i c h p o n o w n i e – ostrzegł groźnie,
ujawniając swoje wściekłe czerwone oczy. - Czuć cię tą czarną
sierścią na kilometr. Z resztą nie tylko tym. - dodał oburzony i
pozostawił mnie samego.
Świetnie. Mam
rozumieć, że to przypał już drugiego dnia? Oh, Byun Baekhyun –
jesteś skazany na wieczne katusze.
---
A/N : Dziękuję serdecznie wszystkim tym, którzy zdołali dotrwać do końca. Nie jestem świetną pisarką, ale mam nadzieję, że fick zainteresuje choć parę osób... ~ AxE
Okej, uwielbiam podział na grupy. Uwielbiam cię za... sama wiesz co ale to zaraz X''''D
OdpowiedzUsuńChen zasługuje na pokłady miłości, bo jest genialny.
Kris i Chanyeol są wredni :/ I o ile z tym pierwszym jestem zaznajomiona, to alternatywe charakteru tego drugiego ciężko mi przeżyć XDD mam szipa na chanbaeki, wiec give me some XD
Luhan lumpiara ok XDDDD
Uwielbiam to, jak Tao truje Krisowi <33
Nnnnnnnnnnnnnnnno i moje Kaisoo :') :")))))
wybacz i'm a kaisoo trash but you love me anyway <3
Jongin imrezowiczka, a Kyungsoo szału dostaje. XDXD
czekam na nastepny rozdzial. Lubie jak exo rewalizuja XDDD
boze, tyle emotek tylko dlatego ze cie love <3 weny i wytrwalosci, bo wiem ile cie kosztowało, żeby to dokończyć.
Czekam na więcej. To jest naprawdę świetne. ;_;
OdpowiedzUsuńTo ten. Konstruktywny komentarz, jak obiecałam. :'|
OdpowiedzUsuńPomijając kilka błędów, które bym Ci poprawiła, ale po coo, lepiej siedzieć cicho... to było zaskakująco dobrze, jak na Ciebie ofc. :v :v Także ten. Życzę weny i nie zjebania pomysłu, bo całkiem ciekawie się zapowiada~~ (pomijając NIEKTÓRE pairingi okok)
Iiii nie wiem co jeszcze pisze się w takich komentarzach
więc po prostu czekam na nowy rozdział, mając nadzieję, że nie porzucisz tego tak jak pewnego Keo :'|
To ten. Koniec konstruktywnego komentarza.
Dużo miłości od Raitooo ♥♥♥
Już zdążyłam Ci potruć o błędach na pv, więc teraz tylko napiszę co sądzę o rozdziale. ^^
OdpowiedzUsuńJak dla mnie jest super, podoba mi się podział na białe i czarne wilki, ale, like really, jakim cudem Suszko jest wredny? Nie potrafię tego zobaczyć, bo ta kluska to nie jest badboy ani nic w tym rodzaju. Natomiast reszta (prócz Byuna, który sam już zdążył pokazać, że nie jest wredny) jak najbardziej mi tam pasuje. Kocham takiego Sehuna, więc gimme more!
Czarne wilki to kochane wilki, no, prócz Krisa, który jest baaaad x'DD Chen i Xiu to dwie kochane kluchy, a Lu lumpeksiarz to jest po prostu.... x'DDDDDDDD Co do Xinga to jeszcze nie wiem, ale myślę, że go polubię najbardziej.
Także ten. Nie potrafię pisać normalnych i składnych komentarzy. ;;; Czekam na kolejny rozdział. Duuużo weny życzę, hwaiting~!
O mamamia! :D Opowiadanie jest przecudne :D Ale czemu Chan musi być taką wredotą :< Ale i tak wieeelbie <3 hoho~
OdpowiedzUsuńIdę czytać dalej! :)