{POV – Luhan}
- Wow! -
wykrzyknąłem zdumiony, widząc poczynania młodszego. - Jak wam się
to udało?
- Po prostu ge jest
najlepszym nauczycielem pod słońcem! - zapiszczał w odpowiedzi.
Przysiadłem przy
najbliższym drzewie, tuż obok najwyższego, który był zajęty
wcinaniem kanapek. Gdy mnie zauważył, od razu podzielił się
nienapoczętym posiłkiem, a ja tylko w duszy podziękowałem, bo
właściwie umierałem z głodu. Jednak Zitao nie miał zamiaru robić
jakiejkolwiek przerwy i po prostu nadal ćwiczył, uderzając nogami,
czy to rękoma konary.
- Nie wiem czy
wiecie, ale...
- Zaczynasz
pierwszy? - wtrącił Yifan.
Spojrzałem na
niego zdziwiony, więc od razu zaczął kontynuować :
- Wiesz, takich
rzeczy to lider z reguły jako numer 1 się dowiaduje. To też nie
tak, że ciągle siedziałem z Tao w tym lesie i nic nie robiłem...
trzeba było spisywać różne raporty itp.
- Ahh – pokiwałem
zrozumiale głową.
- Musimy w tym roku
dać z siebie wszystko, by pokonać Białych. Także bierzemy się za
siebie dość intensywnie. - wstał, otrzepał się i podał mi dłoń.
- Wierzę w ciebie, Luhan.
Oczywiście
skorzystałem z jego pomocy i od razu po zjedzeniu wróciłem na
miejsce, specjalnie przystosowane do ćwiczeń. Była to po prostu
większa przestrzeń pośrodku lasu, z powycinanymi roślinami.
Zerknąłem w stronę pozostałej dwójki, która szukała coś w
swoich torbach.
- Mam! - odezwał
się blondyn, wyciągając z niej grubą księgę.
- Co to? - spytałem.
- Książka, która
nam pomoże. - brunet niespodziewanie pojawił się tuż za mną,
więc o mało co nie podskoczyłem ze strachu. - Opisuje jakimi
dodatkowymi zdolnościami potrafią się posługiwać dani władcy
żywiołów. Wiesz np. czym się cechujemy? - wskazał kiwając głową
to na siebie, to na drugiego.
- Yy, no tak. Ty
liderze oprócz mocy latania, potrafisz przywoływać smoka. - teraz
odwróciłem się w stronę „pandy” - Tao potrafi panować nad
czasem, oraz świetnie posługiwać się bronią.
- Dokładnie. -
uśmiechnął się. - A więc teraz wystarczy odkryć twoje 'drugie
ja'.
Natychmiastowo
stanęliśmy trójką obok siebie, przeczesując różne informacje
na temat danych rodów. Dzięki nim nabrałem odwagi i jestem pewien,
że uda mi się to ogarnąć!
~~~
Wykończony po
całodziennym treningu, zmierzałem w kierunku szkoły. Ciekawe czy
starczy mi choć sił, by zniszczyć niewidzialną barierę...
Właściwie mam nieco mieszane uczucia co do tej walki. Zauważyłem,
że nie jako jedyni mocno harujemy, bo ulepszyć swoje umiejętności.
Masę uczniów poddawało się ćwiczeniom nieopodal budynku.
W tych grupkach
widywałem niektóre znane mi twarze. Miałem nawet wrażenie, że
ktoś ciągle mnie obserwuje, szpieguje... ygh, wolałbym nawet nie
myśleć tak absurdalnie. Było ciemno, a zmęczenie nie pomagało mi
by cokolwiek widzieć. Podszedłem bliżej i gdy już chciałem użyć
mocy, po prostu upadłem na kolana, mocno kaszląc. Wzrok stawał się
coraz mglejszy, oddech płytki, a jedynie co poczułem, to jak ktoś
łapie mnie w pasie, bym kompletnie nie upadł.
~~~
Próbowałem
podnieść powieki, gdy nieprzyjemne światło napłynęło do mych
oczu. Po dłuższej chwili westchnąłem i już normalnie spojrzałem
na biały sufit. Wyglądało na to, że zostałem przeniesiony do
szkolnej części sanitarnej. Cisza przerywana była jedynie stukotem
powieszonego na ścianie zegara. Byłem zupełnie sam. No, nie licząc
bólu, który sprawiał mi najmniejszy ruch. „Aish, wszystkie
mięśnie mnie tak cholernie rozrywają!” - rozmyślałem z
rozpaczą, heh.
Jakimś cudem
udało mi się normalnie przysiąść. Zerkałem to i tam, nie
wiedząc co właściwie ze sobą zrobić. Na szczęście po paru
minutach pojawił się jeden z lekarzy, a z nim wraz... Oh Sehun?
Spojrzał na mnie tym swoim kpiącym spojrzeniem, a miałem wrażenie,
że zaraz odzyskam pełne siły tylko po to, by mu przyłożyć.
Doktor podszedł
bez pytania i zaczął sprawdzać mój stan, przy okazji podając
termometr, bym zmierzył temperaturę. Wilk natomiast oparł się o
łóżko obok, zakładając rękę na rękę i obserwując mnie dość
przenikliwie.
- Wygląda na to, że
masz kompletne osłabienie, młody. - starszy poklepał mnie po
ramieniu. - Ehh, teraz tak będzie. Ci mniej odporni, poprzez nawał
pracy będą do mnie trafiali. - westchnął. - Dostaniesz ode mnie
sporo witamin i pamiętaj o piciu wielu płynów. Ah i jeszcze jedno
– powinieneś przez parę dni poleżeć i odpocząć.
- Ale ja nie mogę!
- zacząłem panicznie. - Za 2 dni mam pierwszą bitwę!
- To ją
przełożycie, lub się z kimś zamienisz – proste. I nie chcę
słyszeć więcej protestów. To dla twojego zdrowia. - i wyszedł z
papierami do innego pomieszczenia, pewnie po leki.
Spuściłem głowę
w dół, zamartwiając się tym co właśnie usłyszałem. A przecież
tak bardzo chciałem dobrze! W pewnym momencie usłyszałem
odchrząknięcie, więc spojrzałem w kierunku 'naszego ukochanego'
badboy'a.
- Tak właściwie...
to pamiętasz cokolwiek z wczoraj? Mam na myśli chwilę zanim
utraciłeś przytomność.
- Hm? - zdziwiłem
się nagłym pytaniem. - Ahh, kto mnie tutaj w ogóle przyniósł? -
wtrąciłem, ignorując go. - Wydaje mi się, że ktoś mi pomógł...
- To... byłem ja –
speszył się, przekręcając głowę w bok. - Więc po prostu możesz
być mi wdzięczny. - pognał w stronę drzwi, z prędkością
wiatru.
Czy on mnie? Co?
Co? Nie mogę wyjść z szoku. Zdecydowanie w tej chwili miałem
oczy, chcące wyjść znad orbity. Otworzyłem lekko usta, by po
chwili je przymknąć. To on ma w sobie choć odrobinę dobroci? Nie
wierzę. Ten dzień powinienem wpisać do swego pamiętnika. Eh,
chwila. Lecz ja nie mam pamiętnika... a powinienem w końcu zakupić.
Lekarz w końcu
wrócił z potrzebnymi dla mnie rzeczami oraz butelką wody. Po
spisaniu wszystkiego już zamierzał odejść, a ja tylko poprosiłem,
by zawołał tutaj parę osób. Jestem ciekawy czy chociaż pamiętają
o moim istnieniu.
Gdy rozłożyłem
się w błogim spokoju na łóżku, akurat 'wrota' otworzyły się z
ogromnym hukiem. W natychmiastowym tempie do środka wleciała
większość mojej paczki, oczywiście nie szczędząc sobie darcia
się na cały budynek. Jedyne co mogłem, to skarcić siebie w
myślach. To był głupi pomysł.
- Księżniczko
nasza!
- Wszystko ok?
- Przynieść ci
coś?
- Co się dokładnie
stało?
Miliard pytań na
sekundę. Mogłem to przewidzieć.
- Okej, chłopaki...
usiądźcie, błagam.
I tak wezbrałem
się na opowiedzenie całej jakże tej urzekającej historii, a ci
tylko od czasu do czasu wtrącali nowe zagadnienia. Wolałem jednak
ominąć treść o moim 'bohaterze', bo wiedziałem, że miałbym
przechlapane.
- Będę dobroduszny
i kupię ci na stołówce twoją ulubioną czekoladę z żelkami. -
stwierdził Chen, a ja nagle dostałem kopa energii. - O, widzicie? A
może już sam potrafiłby się po nią przejść? - reszta w
odpowiedzi tylko się zaśmiała, a ja udałem, że się focham. -
Dobra, dobra. Już idę. - i pociągnął za sobą Minseok'a.
Zostałem sam z
Lay'em. Ten dobrze wiedział, że nie warto w tej chwili mnie
drażnić, więc po prostu przysiadł obok i zaczął wpatrywać się
w przestrzeń dookoła. W pewnym momencie do skrzydła wbił lider i
maknae. Najwidoczniej bardzo zaniepokojeni. Yixing tylko posłał
zdziwione spojrzenie. No tak, nie miał okazji ich poznać.
- Luhan! Dobrze się
czujesz? Proszę, powiedz, że to nic poważnego! - zaczął starszy.
- Nie, nie. -
pokiwałem przecząco głową. - Spokojnie, wyjdę z tego. -
zapewniłem.
- Tak właściwie to
chciałem użyć na tobie swojej mocy... - nagle odezwał się
przyjaciel. - Ale lekarz mi zabronił, bo stwierdził, że nie jest
jeszcze zbyt dopracowana...
- A kto to? -
wtrącił blondyn. - Nowy? Łał! Hej, ja jestem Tao! - i potrząsnął
jego dłoń.
- Yy, mnie też
miło. - odpowiedział niepewnie, zszokowany nagłym atakiem. - Jestem
Lay.
- A to nasz lider,
Kris. - kiwnąłem w stronę najwyższego.
Yixing wstał i
elegancko się ukłonił, by po chwili znów przysiąść obok mnie.
- I co teraz? -
spytał jeden z nich.
- Zobaczymy...
***
{POV – D.O}
Spoglądałem to
na kartkę, to na reklamówkę. Mam nadzieję, że niczego nie
zapomniałem... bułki, cola, ulubiona oranżada Jongin'a, podręcznik
do nauki cz. II dla mnie, no i wafelki orzechowe. Ostatnio nie
potrafię zgarnąć swych myśl do kupy, więc zamartwiam się
najmniejszymi 'problemami'. Do tego mam dzisiaj wykłady z drugimi
klasami...
Zmierzałem w
kierunku dormitorium i cieszyłem się z jednej strony, iż trwały
obecnie lekcje większości roczników, bo było kompletnie pusto po
drodze. W pewnym momencie mojej nieuwagi, mało co bym się nie
przewrócił o dywan. Ah, Do Kyungsoo!
Gdy już
przystanąłem przy drzwiach prowadzących do sypiali, którą
dzieliłem z Kai'em i Suho, usłyszałem rozmowy. Jeden głos należał
do dobrze znanej mi osoby, a drugi do już nieco mniej. Nie jestem
osobą, która bezpodstawnie kogoś podsłuchuje, ale nie mogłem się
oprzeć. Niestety słabo mi to wyszło, bo zbyt wiele nie
zrozumiałem, a do tego z tyłu wpadł na mnie Suho, którego nawet
przez moment nie wyczułem.
- No no no, co ty
wyczyniasz D.O? - zawył głośno.
- Cii! - ponagliłem
go jak najciszej. - Dobrze się czujesz?! Jeszcze nas... - i w tej
chwili drzwi się uchyliły, ukazując zdziwionych towarzyszy.
- Kyungsoo?
Junmyeon? Co się dzieje?
Świetna wpadka,
no nie powiem! Czasami żałuję, że mam w grupie co poniektórych
debili... Jak zauważyłem, drugą osobą w środku był ten nowy wilk
– Baekhyun. Ciekawe o czym tak zażarcie dyskutowali...
- A tak sobie
żartowaliśmy w dwójkę! Spotkaliśmy się w kafeterii, to i razem
przyszliśmy. - skłamał Suho. Wow, to genialny wyczyn z jego
strony.
- Oh, no okej.
Wchodźcie. - zaproponował chłopak o ciemnej karnacji, tak więc
zrobiliśmy.
~~~
- Trzeba było od
razu mówić, że chodzi o Turniej. Kyungsoo pewnie lepiej by to
wytłumaczył.
- E tam. -
zawstydziłem się lekko. - Masz szczęście, że jednak zwróciłeś
się o pomoc do Kai'a. - stwierdziłem, wpatrując się w niskiego
bruneta.
- Tak szczerze... to
wiecie cokolwiek o naszym liderze? - zaczął.
- Ściany mają
uszy. - wtrącił Jongin. - Nie powinniśmy mówić na taki temat, do
tego akurat tutaj. - podkreślił ostatnie słowo.
- Racja. -
potwierdziłem.
- No to inaczej... -
zamyślił się. - Ćwiczyłeś już cokolwiek?
- Jasne. Myślę, że
w większym stopniu jestem gotowy. - jednak widać było, że jest
nieco zmartwiony.
- A, właśnie! -
ocknąłem się. - Kai-ah, prawdopodobnie nie będziesz walczył z
lumpeksiarą.
- CO? - równocześnie
odparli trójką.
- Jest, że tak
stwierdzę 'skontuzjowany'. Pewnie dostaniesz kogoś innego...
- Eh, no to
wspaniale. Teraz moja pewność spadła o co najmniej 60%.
- A nie 69? - zaczął
Suho.
- Junmyeon... po
prostu się już zamknij!
- Za dużo spędza
czasu z Sehun'em. - powiedziałem, lecz kąciki ust mimowolnie
podniosły mi się do góry.
***
{POV – Sehun}
Stwierdziłem, że
czas nieubłaganie prędko leci. Już dzisiaj pierwsza walka, a ja
nie potrafiłem tego przeżyć. Przeżyć po raz drugi. Niby
początek, a jednocześnie blisko do samego końca. Powoli dostawałem
do głowy i wprawdzie nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Mam tego
dość. Dlaczego musiałem urodzić się kimś takim? Dlaczego nie
mogę po prostu robić tego, co lubię? Oto są pytania, na które
nikt nie zna odpowiedzi.
Właśnie idę w
kierunku miejsca, gdzie znajdę wilka, który choć trochę mi
pomoże. Był to mój były nauczyciel walki wręcz, który od
jakiegoś roku już nie naucza w szkole. Dowiedziałem się, że
nieopodal znajduje się jego chatka, więc mnie to zaciekawiło.
Zdobyłem namiary od paru spoko kumpli i wyruszyłem.
Lekko
zaniepokojny stałem przed obiektem, zastanawiając się o co
właściwie zapytać. Do tego cholerny upał nie pomagał mi w
rozsądnym przemyślaniu. Westchnąłem w końcu i podszedłem bliżej,
uprzednio pukając w drzwi.
Po jakiejś
minucie, wychyliła się z nich znana mi sylwetka. Choć na początku
się zdziwił, to po chwili z radością wskazał, abym wszedł do
środka. Nic się nie zmienił. Wciąż niższy ode mnie, ciemne
włosy porozwalane na wszystkie strony, no i standardowe okulary w
czarnej oprawce.
- Świetnie cię
widzieć mój ulubiony dongsaeng'u! Siadaj na kanapie, a ja zaraz
przyniosę coś do picia.
Chwilę
poczekałem i wreszcie dostałem kubek, z moją najukochańszą
zieloną herbatą. Ten również wygodnie się rozsiadł, lecz w
fotelu naprzeciwko. Zaśmiałem się, gdy zauważyłem, że dosypuje
do swojej aż 6 łyżek cukru. Jak to można w ogóle pić?
- Hyung. - zacząłem.
- Masz jakieś nowe informacje? Np. o... - tu się zatrzymałem. -
Śnieżnych Wilkach?
- Wiedziałem, że o
nich spytasz. - odparł, łykając płyn. - Właściwie nie mam
pojęcia, co może im wpaść do główy, lecz wyczuwam przyszły
zamach.
- Zamach?
- Tak. Doskonale
wiesz, iż nasza szkoła Dwunastu Przymierzy rywalizuje z tą
Dwunastu Łowców... nikt wprawdzie nigdy nie chciał tej drugiej. -
prychnął. - Ale w końcu musiały pojawić się osoby, które
byłyby nam przeciwne.
Zamyśliłem się
głęboko, wpatrując w pusty kominek. Odstawiłem przedmiot na
stoliku i nagle wstałem w tym jakże kierunku. Zauważyłem, że
porozstawiane na nim były zdjęcia, a w tym jedno ze mną, gdy
miałem coś ok 12 lat. Przejechałem po nim opuszkami palców i
uśmiechnąłem się pod nosem.
- Kocham przeszłość,
nienawidzę przyszłości, a teraźniejszości... nie ma. -
szeptnąłem.
***
{POV – Kai}
Powoli uczniowie
schodzili się leniwymi krokami. Nauczyciele poprzywoływali trybuny
wokół ogromnego obszaru, który mieścił się w chłodnych górach.
Widziałem jak poniektórzy w zimowych kurtkach, starają się nie
trząść. Lecz ja się nie przejmowałem temperaturą, teraz moje
myśli krążyły w kierunku meczu. Nadal nie wiedziałem z kim się
zmierzę, więc byłem trochę przerażony.
Po jakimś czasie
wszyscy zerknęli w stronę jednego z profesorów, który w szybkim
tempie pojawił się pośrodku miejsca walki. Odkaszlnął parę razy
i zaczął o dziwo, dość głośno się wydzierać, że każdy go
usłyszał.
- Witajcie moi
drodzy! Dziś rozpoczynamy pierwszą rundę Turnieju Księżycowego!
- wszyscy nagle zaczęli klaskać i dawać we wznaki, iż są
zadowoleni. - Dzisiaj zaczynamy dość ciekawie, bo bitwę stoczą
pomiędzy sobą osoby z Białych, jak i Czarnych Wilków! - wiwaty
stały się coraz to głośniejsze.
Czarni? Nie
rozumiem. Czyli jednak Luhan się nie wycofał?
- Proszę, aby
przeciwnicy wyszli na przód!
Zacząłem
bacznie obserwować z wszystkich stron i wyglądało na to, że tylko
ja posłuchałem rozkazu. Zdziwiony spojrzałem to na mężczyznę,
to na widownię. Jednak nie musiałem dłużej nacieszyć się
spokojem, gdyż centralnie z nieba zleciała pewna osoba. I już
wiedziałem, że robi się coraz ciekawiej.
Patrzył na mnie
zawzięcie swymi czerwonymi oczyma, a ja już wiedziałem, że nie
mam łatwo.
- Kim Jongin
kontra... Wu YiFan! - ostatni raz dało się usłyszeć głos psora,
a ja tylko głośno przełknąłem ślinę. No to zaczynamy zabawę.
---
A/N : Tak, wiem. Zaczyna robić się "zabawnie" // AxE
Nie zauważyłam żadnych rażących błędów. Może jedynie to, że nie powinno być "Jongin'a", tylko Jongina c:
OdpowiedzUsuńHmm, nie mogę się doczekać turnieju chociaż boje się o Kai'a </3)
Aww, bad boy Sehun ratuje LUmpeksiarę X''D cheesy af
I boże, D.O jaka żonka XDD "ulubiona oranżada Jongina" biedny, wpadł po same uszy, a jak już mówiłam, Kai zbyt głupi, żeby to zauważyć.
Ja wiem kim jest nauczyciel Sehuna i leje nadal XDDD
Nie mogę się doczekać następnego i modle się o tyłek Kai'a!
omgogmogmgomgogmogmogmgomgom *fangirl* czekam niecierpliwie na następne rozdziały
OdpowiedzUsuńOmooo wielbie to opowiadanie <3
Zawstydzony Sehun uciekający przed wzrokiem Luhana, Suho wyjący głupek i... Czy mi się wydaje, czy D.O faktycznie był lekko zazdrosny? Kurcze no, robi się coraz ciekawiej! A jeszcze to starcie Kai vs Kris! No jejciu!
OdpowiedzUsuńNie widzę żadnych rażących błędów, jedyne co mnie boli w tym rozdziale to "który był zajęty wcinaniem kanapek. Gdy mnie zauważył, od razu podzielił się nienapoczętym posiłkiem" o czym pisałem Ci już na pw. Dopiero jak wytłumaczyłaś mi, że chodzi o to, że Krisus dał mu kanapki, których jeszcze nie zaczął jeść to przestało mi to przeszkadzać, ale kiedy nie wiedziałam o co chodzi to mnie to troszkę raziło.
Nie wiem dlaczego napisałam "pisałem", może to moje drugie ja? x'DDDDDDDD
Usuń