sobota, 18 kwietnia 2015

[Twelve Forces] - Rozdział II "Trening czyni mistrza"

     


   Stuk, stuk, kolejny stuk. Kroki stawały się coraz to głośniejsze, dzięki dwóm osobom, które zmierzały w ciszy do konkretnego celu. Szli z dumą i arogancją. Jeden z nich pewny siebie, a drugi nie co wątpiący. Zostali wezwani do głównej siedziby, w omówieniu paru istotnych spraw. Jednak czy mogą się spodziewać tego co ma nadejść?

    Trochę niższy bez pytania chwycił za klamkę mosiężnych drzwi, które były co najmniej trzy razy większe od nich samych. Na chwilę przystanął, lecz odważył się i w końcu wszedł pierwszy do pomieszczenia. Towarzysz jedynie postanowił powtórzyć jego czynność.

    Sala była ogromna, przyozdabiana złotymi wzorami. W około było masę jakże wielkich półek z książkami, a pośrodku biurko, przy którym siedziała pewna kobieta. Była piękna. Miała czarne, długie włosy i duże, zielone oczy. Nie należała także, ani do najmłodszych, ani najstarszych. Widać było, iż mocno ich wyczekiwała, gdyż od razu jej wzrok stał się żywszy.

- Wiecie po co tutaj jesteście? - zaczęła, a ci w ciszy skupili się na jej przemowie. - Zdajecie sobie sprawę z waszego zadania? - kontynuowała pytając, przytaknęli. - A więc... zostaną stworzone dwie grupy, ale to nie oznacza, że tak już zostanie na zawsze. Po pewnym czasie będziecie musieli połączyć siły. Tylko jeden z was – najsilniejszy stanie się władcą. Reszta będzie musiała się poświęcić dla dobra reszty. - westchnęła. - Wiem, że to marnowanie tak wspaniałych wojowników, ale cóż można na to poradzić? Co 300 lat trzeba spełnić przysięgę.

    Jeden jakby zesztywniał, spuszczając wzrok w stronę podłogi. Nie chciał na nią patrzeć, choć znał całą tą prawdę bardzo dobrze. Ten obok zaś posłał tylko dziwny uśmieszek, nie martwiąc się o nic. Wyższy podniósł głowę i wzbierając w swe płuca sporą ilość powietrza, wykrztusił z siebie :

- Obiecuję, że uratuję wszystkich. Co do jednego.



***

POV – Luhan



    Minął zaledwie tydzień od rozpoczęcia zajęć, a ja już zdążyłem przysypiać na paru lekcjach. Chociaż była pewna ciekawa rzecz, a mianowicie – nie wiedząc czemu stwierdzili, iż moja 4 klasa, jak i 3 biało dupych będzie mieć wspólne lekcje przez pewien czas. Jedyne co usłyszałem od paru osób, to coś w stylu „by nie siać ogromnej nienawiści i lepiej się zapoznać”. Prychnąłem w myślach, bo czyż to nie jest absurdalne?

Do tego w tej grupce znajdowali się Chen, Lay, Kai oraz Sehun... na myśl o tym ostatnim, aż wzdrygnąłem. Do szczęścia to oni mi nie potrzebni. Mam na myśli tych dwóch białych, bo swoich przyjaciół akurat kocham. Przerwałem rozmyślanie, gdyż nauczyciel zabrał głos :

- I jak tam pierwsze pięć dni, kochane wilkołaki?

- Tylko nie wilkołaki! - spojrzałem błagalnie. - W I L K I – przeliterowałem.

- Jakiś problem, Luhan? - odchrząknął niezadowolony odpowiedzią.

- Nie, w sumie to nic... - po co wszczynać kolejne wojny?

- Skoro tak bardzo denerwuje cię to stwierdzenie, to od teraz będę zwracał się do ciebie „szczeniaczek”. Pasuje? - typ nie dawał za wygraną, a reszta klasy tylko roześmiała się histerycznie. Przegrałem.

    Gdy rówieśnicy zaczęli już normalnie dyskutować z profesorem, ja tylko zerknąłem po uczniach z ciekawości. Jongdae ciągle coś bazgrał w zeszycie, Yixing wyglądał jakby był w transie, Kai prawdopodobnie grał pod ławką na fonie, a Sehun... bezczelnie gapił się w moją stronę. Do tego z tym cholernym lizakiem w buzi! To powinno być zakazane.

    Patrzyliśmy sobie dłuższy moment w oczy, a ten po chwili po prostu niemo się zaśmiał. Nie rozumiem o co mu chodzi. No chyba, że to jakaś opóźniona reakcja na nadanie mi nowej 'ksywki'. Posłałem mu tylko wątpiące w jego jakąkolwiek mądrość spojrzenie i powróciłem wzrokiem do tablicy. Ygh, jak on mnie wnerwia. Z resztą nie tylko mnie, a większość osób. Go w ogóle ktokolwiek lubi? Ah, zapomniałem o tym całym Suho. Jak on potrafi z nim wytrzymywać?

Skończyło się na tym, że i tak większość godziny rozmyślałem o jego istnieniu.



~~~

    Gdy zmierzaliśmy z chłopakami w stronę kafeterii, zauważyliśmy Baekhyun'a, który niczym tragarz z masą książek na rękach biegał w około tego parszywego lidercia. Nie wiem co mu zrobił, ale ani w ogóle się do nas nie odzywał, ani nie podchodził. Zupełnie nic. Wręcz miało się wrażenie, jakby specjalnie unikał nas szerokim łukiem. Jakby zapomniał o tym, że w ogóle z nami rozmawiał.

- Oo! - wydusił z siebie zszokowany Minseok.

Ja tylko przystanąłem zdziwiony i spojrzałem w kierunku rzeczy, która wywarła na nim takie emocje. Okazało się, iż była to zeszłoroczna lista wyników z Turnieju Księżycowego. Odbywa się on co roku i ma za zadanie wyłonić najlepsze wilki. Tak po prostu bardziej dla zabawy i wygrywania nagród, ale cóż – nie każdy uważa to za zbytnią frajdę. Niektórzy wręcz przesadzają podczas walk.

    Czyje imię i nazwisko znajdowało się na pierwszym miejscu z 100% rezultatem? Oczywiście : Park Chanyeol. Spojrzałem na to wszystko nieco smutno, bo zajmowałem dopiero 79. Podeszłem bliżej, by zobaczyć dokładniej uczestników i ich skutki, gdy nagle przed twarzą pojawiła się ręka. Wskazywała 5 miejsce z napisem... Oh Sehun. Odwróciłem się wrogo i zobaczyłem tę wredną twarz, która była widocznie bardzo rozbawiona.

- Naprawdę dopiero 79 miejsce? Oj, biedaczynka. - zaczął przenikliwie. - Może taki szczeniaczek jak ty, nie powinien brać udziału w takich brutalnych meczach? Jeszcze ktoś by cię zab...

- Aż tak się mną przejmujesz? Dziękuję za troskę. - posłałem sztuczny uśmiech. - A co z tobą nie tak? W ubiegłym roku miałeś bodajże drugie. Czy nie przeklinałeś wtedy pod nosem, iż wygrasz na następnych zawodach? Ups, ktoś tu chyba się pogorszył. - prychnąłem.

    Spojrzał na mnie z dość przezabawną miną i zdziwiłem się ponownie. Byłem pewien, że postara mi się ubliżyć, ale ten znów to zlał. Tak jak w dzień, kiedy przybyliśmy do szkoły. Odszedł bardziej na bok, jednakże ciągle mi się przyglądając i stwierdził :

- Chcę z tobą walczyć. Koniecznie. - i zniknął za rogiem.

    Przełknąłem głośno ślinę. Wiem, że nie jestem jakiś doskonały i wizja bitwy z kimś takim, daje mi raczej wynik zerowy. Normalnie w niego nie wierzę. Miałem ochotę podejść do ściany i zacząć walić w nią głową, gdy akurat jeden z opiekunów przyszedł by powiesić nową kartkę z informacjami.

    Jak mogłem się spodziewać, dotyczyła Turnieju. Napisane było, że aby dostać się do ćwierć finału, trzeba najpierw napisać test pisemny na co najmniej 92 punkty, lecz to zaś tyczy się jedynie nowych uczniów... szlag.

    Po pewnym czasie wróciłem do reszty, która wolała ewakuować się w tył hali, gdy tylko zauważyli obok mnie Sehun'a. Ich miny nie wróżyły nic dobrego, bo przypominały tego wyżej wymienionego. Wręcz miałem wrażenie, że Jongdae nawet nie próbuje siedzieć cicho – po prostu wybuchnął rykiem. Lekko zarumieniłem się ze wstydu, mieszanego ze złością. Gdy naburmuszyłem poliki, najstarszy mnie za nie złapał i uszczypnął, by nadać sytuacji bardziej śmiesznego kontrastu.

- Nie wnikać. Jasne?

- No oki, ale przez moment pomyślałem, że to zaproszenie na jakąś randkę. - dopiekł Chen.

    Westchnąłem zirytowany i po prostu pognałem przed siebie.



***

POV – Sehun



- Jongin mnie wkurza. - wydusiłem z siebie.

- Coś ty... a to dopiero mi nowość. - stwierdził niższy, lecz starszy przyjaciel z mojej drużyny. W sumie był mi najbliższą osobą, jaką miałem. - Ciekawy jestem czy nadal jest takim kobieciarzem. No chyba, że przez tę przerwę nic, a nic się nie polepszył w porządnym podrywaniu.

- I faceciarzem. - dodałem.

- Co? - spytał, nie bardzo rozumiejąc.

- No, bo raczej chłopczykami też nie pogardzi. - powiedziałem dumny z siebie.

    Miałem wrażenie, że blondyn zrobi fejspalma i po prostu odejdzie w stronę biblioteki, ale wolał prychnąć i uderzyć mnie w ramię. Nie mógł ukryć rozbawienia, lecz uznał, że nie powinienem dowalać aż tak suchymi sucharami.

- Patrz, o wilku mowa. - zaczął kiwając głową w stronę końca korytarza.

    Jakże w czasie musiała pojawić się jego sylwetka, wychodząca z sali wraz z Kyungsoo. Spojrzałem na nasz główny temat rozmowy z obrzydzeniem i tylko wywróciłem oczyma.

- A byłem pewien, że dzisiaj będzie dość radosny dzień. Przeliczyłem się najwidoczniej.

    Przeszedł obok patrząc ciągle z zawziętym wzrokiem w moje oczy, przy okazji poprawiając czapkę. Miałem ochotę rzucić się w jego stronę, ale Suho zablokował mnie ręką. Jedynie co mogłem to zawarczeć, ukazując swoje ostre zęby. Lecz ten jakby nic, po prostu odszedł.

- Zatłukę kiedyś tego murzyńskiego białacha! - wycedziłem groźnie.

- Spokojnie Sese! Wdech i wydech – pamiętaj.

    Zbyłem się na ciche przekleństwo pod nosem.

- Przy okazji... - kontynuował towarzysz. - Została wywieszona lista.

    Natychmiastowo spojrzałem w dane miejsce i ruszyłem. Do tego zauważyłem przyglądającego się jakże istotnej rzeczy tego małego czarnego wilka, z niezłym temperamentem. Ciekawe czy nadal ma zamiar ubierać się jak wieśniak... choć dobrym punktem jest to, iż w szkole obowiązkowe są mundurki. A co mi tam – warto kogoś podrażnić.



***

POV – Kai



    Ten typ zaczyna mnie powoli straszyć. Nie wiem czy czasami nie próbuje stać się kimś „lepszym” w oczach innych. Nie mogę ukrywać tego, jak bardzo popularny jestem tutaj i czyżby nie zżerała go po prostu zazdrość? Potrafiłem się dobrze dogadać z praktycznie każdym, oprócz z nim. Eh, ciężki orzech do zgryzienia.

    Wracaliśmy z D.O do dormitorium w kompletnej ciszy. Zauważyłem, że w ogóle od dłuższego czasu nie jest w humorze i nieco mnie to zaciekawiło. Lecz nie jestem osobą, która bezpodstawnie ingeruje w problemy innych, więc wolałem przemilczeć ten temat.

    Pierwsze co zrobiłem, to rzuciłem torbę gdzieś w kąt i ległem na łóżko, niepospiesznie się rozciągając. Przyda mi się odpoczynek przed kolejną imprezą. Postanowiłem, że dzisiaj zaszaleję jak mało kiedy! W sumie zawsze się tak tłumaczę...

    Nagle usłyszałem głośniejsze „oo!”, więc otworzyłem oczy i przechyliłem głowę tak, aby mieć lepszy widok na towarzysza. Właśnie czytał jakiś list, mając w ręce dość ładną kopertę. A wręcz wyglądała na jakąś ważną, niczym z urzędu. Popatrzył na mnie niepewnie i na chwilę się zamyślił.

- Zaczynasz pierwszą rundę.

- Że co? - wypaliłem oszołomiony.

- No Turnieju. Dokładnie za 4 dni, gdzieś w górach o godzinie 19:30. - na tę wieść przymknąłem tylko powieki i stwierdziłem w myślach „dlaczego akurat ja, nosz kuźwa”.

- Kto jest przeciwnikiem? - kontynuowałem pytania.

- Pan telekineza.

- Telekineza? Aa, już wiem. - uśmiechnąłem się łagodnie. - Oby dał mi fory.

    Kyungsoo zaśmiał się donośnie, co w jego przypadku było rzadkim zjawiskiem. Zaczął udawać, że ściera łzy po płaczu i odłożył pismo z powrotem na swoje miejsce. Patrzyłem na niego wyczekująco, ale stwierdziłem, że jednak sen jest ważniejszy. Zarąbiście. Jak ja mam się przygotować w zaledwie parę dni? Super jest być pierwszym. Naprawdę.



***

POV – Luhan



    Mój krzyk potrafiło ułyszeć chyba całe skrzydło budynku, należące do Czarnych Wilków. Zacząłem panicznie się trząść i skuliłem się za Yixing'iem, który właśnie jakby nigdy nic jadł czipsy na łóżku. Automatycznie z łazienki wybiegł półnagi Chen i sam zaczął się drzeć.

- Co się kurde dzieje?!

- Nie chcę. - szeptnąłem.

- Czego... nie chcesz? - i bez odpowiedzi, po prostu podałem mu kartkę.

    Zaczął przeczesywać ją wzrokiem i po chwili spojrzał na mnie, jak na debila.

- I co w tym takiego? - zawtórował.

- Co? Pytasz co? To już za 4 dni! Nie jestem gotowy! - zapłakałem.

    Zastanawiał się dłuższą chwilę i wrócił do wcześniejszego pomieszczenia.

- Naprawdę wiele mi pomogłeś! Dzięki!

    Nie trzeba było długo czekać, bo już po jakiś dwóch minutach wbił, kompletnie ubrany. Przysiadł na fotelu i znowu skupił swój wzrok na mnie.

- Może wymyślisz jakąś wymówkę? Np. że źle się czujesz... ja chętnie mogę z nim powalczyć. Z resztą to góry. Kolejny plus dla mnie. - odpowiedział z kpiącym uśmiechem.

- Serio? - spytałem z nadzieją, choć po chwili to i mój wyraz twarzy przybrał taki sam, jak jego gdy przeczytał już list. - Nie ma sprawy.

    Do pokoju przyszedł Xiumin, który spojrzał na nas pytająco.

- Można wiedzieć co się dzieje? Usłyszałem z korytarza jakiś dziewczęcy pisk.

    Wszyscy wybuchli donośnym śmiechem, oprócz mnie. Wstałem wściekły i wyszedłem. Mam dość ciągłych żartów ze mnie. Czemu nigdy nie dostaję szans, by to z innych się ponabijać? No oprócz Lay'a... ale to zupełnie inny wymiar.



~~~



    Kopnąłem kamień, przemierzając tereny pobliskiego drobnego lasku. Okulary przeciwsłoneczne, dres oraz ręce w kieszeniach to kompletnie mój styl. Zazwyczaj jak miałem spacerować, to tylko z towarzystwem, lecz w tej chwili nic mi nie robi ten fakt.

    Nie chciałbym wyjść na absolutnego mięczaka. Dlaczego ktoś za mnie miałby się narażać? Powinienem obmyślić jakąś nową taktykę i wziąć się za trening. Najgorsze jest to, że rada szkoły mimowolnie bez żadnego pytania wybiera uczestników. A z racji, że jestem w grupie specjalnej, to już w ogóle... żadnej dyskusji nawet.

    Nagle przystanąłem i usłyszałem szelest. Wyostrzyłem swój wzrok, jak i węch, nasłuchując ostrożnie. Chciałem przybrać już formę wilka, ale zza krzaka wyskoczył niewinny jelonek. Odetchnąłem z ulgą, gdy ktoś natychmiast uwiesił się mi na ramię.

- Patrz, twoja rodzina! - usłyszałem znajomy głos.

    Niedowierzając zobaczyłem osobę, której nie widziałem ani razu od początku roku szkolnego i byłem pewien, że wyparował. Jego oczywisty uśmiech nie chciał zejść z dość zmęczonej twarzy.

- Tao! - wykrzyknąłem, a ten od razu się we mnie wtulił.

- Też miło mi cię widzieć, mały Lu-ge.

- Co tu robisz? Dlaczego w ogóle się nie pojawiłeś przez ten tydzień?

- Ah, nie martw się o to. Kris-ge postanowił, iż musimy przećwiczyć własne siły dość intensywnie, a rada się na to zgodziła. - mówił z determinacją. - Dali nam półtorej tygodnia.

- Łaa, właśnie też tego potrzebuję. A gdzie Yifan? - spytałem ciekawski.

    Jak na zawołanie ujawnił się przed nami chłopak, spadając z pobliskiego drzewa.

- Zitao, gdzie ty znowu ucie... aa, cześć Luhan! - zaczął dość nieogarniając. - Wybacz, szukałem go. - wskazał na blondyna.

    Ukłoniłem się przed nim, a ten powtórzył czynność. Większość ma do niego ogromny szacunek, więc dziwnie bym się poczuł, gdybym miał się z nim przywitać, tak jak z młodszym.

- Matko, jak cudownie widzieć waszą dwójkę! - ci tylko posłali szczere uśmieszki.

- To co, zechciałbyś z nami poćwiczyć? - zaproponował najwyższy. - Staram się pomóc maknae w uwolnieniu drugiego poziomu mocy.

- Drugiego? Tylko nieliczny potrafią go opanować w tak młodym wieku...

- Masz rację, to zależy od osoby. A Tao praktycznie już się to udaje. - stwierdził dumnie.

- Naprawdę?! - nie potrafiłem ukryć szoku. - Co to takiego? Mogę wiedzieć?

- Taniec Ostrzy.

***

POV – Baekhyun



- Nie za szybko się to wszystko dzieje? - zacząłem. - Mam na myśli ten cały Turniej... nie znam się za bardzo jeszcze na zasadach tej szkoły.

- Nie, to normalne. Sprawdzają, czy uczniowie choć troche się polepszyli, no i czy w ogóle zechciało im się ruszyć tyłki przez czas wolny. - odparł szatyn.

    Pokiwałem zrozumiale głową i wróciłem to studiowania książki, którą mi polecił. Choć nawet bym tego tak nie nazwał. Były to notatki stworzone przez Chanyeol'a, które ujawniały dotychczas odkryte przez niego słabe, jak i mocne strony różnych osób. Oczywiście najbardziej zainteresowali mnie Czarni i jakże się zdziwiłem widząc, że wcale nie są tacy słabi, jak to większość Białych mówi.

- Z kim chcesz walczyć? - spytał tym swoim niskim, mrocznym głosem.

- Jaa... sam nie wiem. - powiedziałem szczerze.

- Mogę nieco namieszać, byś stoczył bój z osobą, którą wybierzesz. - spojrzałem na niego dość zdziwiony. Aż takie miał kontakty? Czy może po prostu wilki się go tak boją, że aż przystają na jego rozkazy?

- Dobrze, zastanowię się... - stwierdziłem niepewnie. - Póki co czas na mnie!

    Wziąłem do ręki przedmiot, którym byłem wcześniej zajęty i jak najszybciej opuściłem miejsce. Mam nadzieję, że nie zauważył moich panicznych, wystraszonych ruchów. Choć założę się, że właśnie siedzi sam i się po prostu ze mnie śmieje. Lecz chwila. On i śmiech? W sumie nie wyobrażam sobie...

    Muszę prędko spotkać się z tym całym Jongin'em i omówić sprawy jego bitwy. Chciałbym się dowiedzieć na czym to mniejwięcej polega, a założę się, że on odpowie mi prędzej, niż nasz lider. Może dlatego, że go akurat bałem się spytać...



~~~



12 królestw o niesamowitych zdolnościach współgra ze sobą w harmonii i zupełnym ładzie. Obowiązuje ich przymierze, które co pewien czas muszą odnawiać. Niegdyś byli podzieleni na dwa światy. Jeden zwykły, a drugi odbity. By nie siać wojen, każdy z przywódców zjawił się na spotkaniu, na którym omówiono zasady paktu. Zadecydowali o założeniu szkoły dla najzwyczajniejszych, młodych wilków. Ją również podzielili na dwa sektory – Biały oraz Czarny. Wiedząc, że nie da się wymazać przeszłości, zrezygnowali z połączenia ich. Do dziś dwie grupy rywalizują ze sobą, choć nie mogą wszczynać poważniejszych spraw.

Powstała zwana „Grupa Specjalna” składająca się z osób o różnych żywiołach. Mają za zadanie nie dopuścić do gorszych konfliktów, jak tych sprzed tysięcy lat. Jednak by przysięga się spełniła, muszą zostać sojusznikami. 


---
A/N : Przepraszam, że takie krótkie i ponownie bez ładu ;_; Lecz nie chciałabym tak przyspieszać fabuły, wolę by nieco się to wszystko ciągnęło... // AxE

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawi mnie ten turniej, wszystkie moje myśli teraz krążą wokół tego i pewnie mój komentarz będzie mało sensowny, ale no, staram się ^^
    Sehun, który nie lubi Jongina to dla mnie coś pięknego. Cały czas spotykam się z motywem SeKai lub friends forever jeśli chodzi o tych dwóch. Cieszę się, że tutaj jest inaczej. Mam nadzieję, że Sese nadal będzie taki trochę tajemniczy, trochę badboy, bo uwielbiam go w takiej postaci. Luhan... Ja... Lu jest kochaną kobietką, naprawdę.
    Jeśli chodzi o komentarz z częścią "ciocia dobra rada" to jedyne co mam tututaj do powiedzenia to: nie przepraszaj! Dłuższe wprowadzenie w fabułę jest lepsze niż takie rach-ciach i koniec opowiadania. Poza tym, staraj się układać części chronologicznie. Tak jak w wypadku spotkania Sehuna i Lu pod tablicą z ogłoszeniami (?). Choć nie wyszło to źle, ponieważ czasami najpierw podaje się sytuację, a później wyjaśnia co i jak, to myślę, że lepiej by to wyglądało, gdyby na pierwszy ogień poszła perspektywa Thehuna i to w jakim celu tam podszedł, a potem perspektywa LUmpeksiary z tym co się stało. Aczkolwiek jak napisałam wcześniej, to nie razi i czasem można spotkać taki opis sytuacji. ;)
    I nie bierz niczego zbyt mocno do siebie czy też nie zmieniaj zaraz jak Ci ludzie napiszą. To ma być Twoje ff, więc niech jest po Twojej myśli. Ja tylko piszę swoje zdanie na ten temat, aby może w jakiś sposób Ci pomóc w rozwijaniu umiejętności.
    Hwaiting~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że koleżanka u góry podziela moje zdanie, bo też rzygam tym motywem SeKai. Sama nie lubię o nich pisać, osobiście. Ale odkładając moje "sentymenty" na bok - zaczyna robić się coraz ciekawiej. Turniej zapowiada się interesująco. Uwielbiam Jongina w tym. I uwielbiam to, że Kyungsoo nie chce odstąpić go nawet na krok. (Jezu wiem, że to faworyzm sorry :( )
    O fabule dużo na razie nie mogę powiedzieć, ale naprawdę zapowiada się coś fajnego. I widać dużą poprawę w składni i w ogóle jakoś milej się czyta ten rozdział. Coraz lepiej ci idzie. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że historia bardzo mi się podoba. Motyw wilków i rywalizacji na serio zachęca do czytania. Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania tego opowiadania w najbliższym czasie. Nie przejmuj się tym, że fabuła nie jest szybka, ponieważ to tylko wzmaga ciekawość oraz zniecierpliwienie na kolejne rozdziały. Cieszę się, że pojawiają się standardowe pairingi. I jeszcze ten Chanyeol. Podoba mi się jego postać.
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bożejakmniewymęczyłytewszystkiepaskudnepairngifufufufu ;;;

    Ale mimo to przeczytałam. A to już coś oznacza, prawda? c: Bo gdyby fabuła i styl byłyby ta dupne, jak pairngi, to nawet dla Ciebie bym tu nie zajrzała. :v Mimo to zajrzałam i przeczytałam do końca. Tak więc bardzo ładnie, 3+ ~~ No i weny życzę, czekam na ciąg dalszy, niekoniecznieztymipairingami. c:

    OdpowiedzUsuń