{POV – Xiumin}
- Słucham?
Tyle potrafiłem
wydusić z siebie po usłyszeniu całej historii z ust Yesung'a,
którego miałem okazję poznać niedawno. Siedział oparty o fotel,
z założoną nogą. Jego wzrok wydawał się tajemniczy, lecz
równocześnie dziwnie zaufany. Jakby skrywał w sobie dobro i zło
jednocześnie.
Zacząłem
spoglądać we wszystkie strony, mając nadzieję uzyskania
odpowiedzi. Towarzysz ucichł na dłuższą chwilę, skupiając się
nad czymś, więc właściwie nie wiedziałem co robić.
Przebywaliśmy właśnie w jego gabinecie, który był urządzony w
fioletowo-szarych barwach. Niewielkie, ale stylowe pomieszczenie. Wyrwał mnie na tę pogawędkę od razu po przebyciu przeze mnie
porannego treningu, ostrzegając, iż musi omówić masę ważnych
spraw.
Nagle poruszył
się wyciągając z szafki jakieś opakowanie. Jak się okazało,
były to... gumy do żucia. Nieco się zdziwiłem, więc po
odpakowaniu i włożeniu sobie jednej sztuki do buzi, uśmiechnął
się i zabrał głos :
- Pewnie nie
preferujesz w ludzkich smakołykach?
Może wyglądałem
teraz dziwacznie, ale moja mina wyrażała coś w stylu kompletnej
niewiedzy. Niewiedzy co się dokładnie dzieje. Od razu pokiwałem
przecząco głową.
- Tak myślałem. -
westchnął, wbijając wzrok w sufit. - Nie musisz się martwić. Z
moich obliczeń wynika, że Drużyna Specjalna powinna pojawić się
już dziś po południu blisko naszego terenu. Ułatwię wam zadanie i
po prostu jakoś cię do nich zabiorę.
Przymrużyłem
oczy i usiadłem prosto. Miałem w głowie kompletną pustkę.
- A ta broń, o
której wspominałeś... - zacząłem nagle, więc zaciekawiony
podniósł na mnie spojrzenie. - Dałbyś radę załatwić takich
dwanaście?
W odpowiedzi
zauważyłem szeroki uśmiech i wesołe kiwnięcie głową.
- Nie ma sprawy.
- Czy jest...
- … coś jeszcze?
- przerwał mi w połowie zdania, więc zrobiłem lekko naburmuszoną
minę, przypatrując mu się jeszcze uważniej. - Oj, jest sporo.
- To może wróćmy
do najważniejszej części. - zarządałem. - Jak wygląda dokładnie
proces podpisania paktu przez dwanaście rodów mocy?
Zmarszczył brwi,
ponownie mocno się skupiając. W pewnym momencie wstał i zaczął
chodzić po pokoju, stukając butami o podłogę. Najwidoczniej bił
się z własnymi myślami. Czyżbym nie był gotowy na takie
informacje? Przecież tak czy siak byłem w to wplątany.
- Wasza szkoła
posiada bardzo ważną księgę. Niestety potrzebujecie do tego jej
bliźniaczej, choć znacznie się różniącej. Najlepiej mogę to
sprostować tak – wy posiadacie tą od Białych Wilków, lecz
niezbędna jest jeszcze ta od Czarnych.
- Gdzie niby może
znajdować się ta druga? - spytałem, pukając opuszkami palców o
biurko.
- Tutaj. -
stwierdził radośnie. - Także może to być dla was idealną
szansą.
- To dlatego szkoły
ze sobą rywalizują?
- Można tak
powiedzieć. - mruknął, zatrzymując się i opierając o ścianę.
- Lecz, kontynuując... - odchrząknął. - Po otrzymaniu obu,
Drużyna Specjalna musi udać się do wyznaczonego miejsca i odbyć
rytuał. Tylko jedna z osób przeżyje – otrzymując cechy
pozostałej jedenastki.
- Z twoich
wcześniejszych opowiadań wynika, że poprzednio władcą wszystkich
żywiołów został Sehun. - nie dawałem za wygraną. Pragnąłem
wiedzieć wszystko.
- Tak. Tą siłę
potrafi zgarnąć najbardziej przystosowana do tego osoba.
Najwidoczniej rody się co do niego pomyliły.
- Dlaczego? -
wziąłem ręce z przedmiotu i tym razem mocno je ścisnąłem.
- Proste.
Spanikował. - prychnął, przechylając głowę w bok. - Od razu co
zrobił, to spełnił skryte marzenie. Chciał cofnąć się w
czasie.
Zamurowało mnie.
Wszystko powoli zaczęło mieć sens. Nienawiść Białego do
Jongin'a również.
- Także nie miej mu
tego za złe, jak obecnie się zachowuje. - powiedział, kierując
się już w stronę swojego fotelu i wypluwając do kosza gumę.
- Skąd to wszystko
wiesz? Pewnie sam ci opowiadał... ale jakim cudem udało ci się mu
uwierzyć i zaufać? - spytałem niepewnie, spuszczając wzrok na
ziemię.
- Młody nie
potrafił w pełni nad sobą kontrolować. Zadziałał pod wpływem
impulsu, a więc nie uwzględnił, że niektórym uda się zapamiętać
co zaszło w „przyszłości”.
- Czyli są osoby,
które...
- Tak. - ponownie
przerwał, a ja zagryzłem lekko wargę nie mogąc logicznie nad tym
rozmyślać. - Z tego co wiem, to do tych wilków należą ja i …
Park Chanyeol.
Dobrze znane mi nazwisko odbiło się echem po cichej sali. Jedyne
co mogłem właśnie zrobić, to wstrzymać oddech i mocno ścisnąć
materiał spodni. Pewnie wyczekiwał ode mnie takiej reakcji, więc
dał mi dłuższą chwilę.
Siedzenie zaskrzypiało i ujrzałem przed sobą czubki eleganckich
butów. Ukucnął silnie wpatrując się w moje zapłakane,
wystraszone oczy. Zaczął delikatnie przesuwać ręką po moim
ramieniu, starając się w jakikolwiek sposób pocieszyć. Z jednej
strony byłem mu naprawdę wdzięczny.
- Będzie dobrze. - szeptnął słabo. - A teraz wypadałoby gdybyś
opuścił to miejsce. Założę się, że Jaesok właśnie cię
szuka, zważając, że jest już porze posiłkowej, a żaden z nas
się nie pojawił. - jego usta ułożyły się w cienką linię,
jakby czymś się zamartwiał.
Gdy wstał, powtórzyłem tę czynność, lekko się kłaniając i
wybiegając jak najszybciej. Nie mogę bezczynnie tylko się użalać.
Muszę coś zrobić i na czas odnaleźć przedmiot.
---
- Samodzielnie ćwiczyłeś? - spytał, zarzucając swą białą
peleryną, a ja przytaknąłem, uciekając od niego wzrokiem. - To
wspaniale! - rzekł podekscytowany, już prowadząc mnie do kąta
sali treningowej, siadając na drewnianych ławkach. - A więc czego
tak bardzo chcesz się dowiedzieć? - przy okazji machnął ręką na
jakiegoś naiwnego wilka, by przyniósł nam filiżanki herbaty.
- Podobno... skrywacie dość niebezpieczną tajemnicę. -
powiedziałem niepewnie, bojąc się jego odpowiedzi.
- Masz na myśli szkołę? Ano, owszem. - potwierdził.
- Nieco się zainteresowałem tą sprawą.
- Rozumiem. - zamilkł na moment. - Jeśli o to chodzi, to lepiej byś
wypytał się tutejszego Jongwoon'a. - powiedział, zabierając w
dłonie napój, który przyniósł o dziwo poznany przeze mnie
Taeyong. Od razu gdy mnie zauważył, uśmiechnął się pogodnie.
- Właściwie już to zrobiłem. - szczerze miałem chęć ugryźć
się w język.
- A kiedy ty niby... - jednak nie dokończył, krztusząc się płynem.
Zaczął mocno kaszleć, starając się to jakoś zatrzymać.
Młodszy chłopak podbiegł, klepiąc mego brata po plecach. Gdy
wreszcie powrócił do wcześniejszego stanu, jego oczy zaczęły
błyszczeć w odcieniu kompletnej bieli. Groźnie zawarczał,
odwracając się w stronę biednego wilka.
- Mam uczulenie na cholerną pomarańczę! Nikt cię nie nauczył,
smarkaczu?! - miał zamiar podnieść na niego rękę, ale
natychmiastowo wstałem blokując ją swoją.
Spojrzałem na niego kompletnie wściekły, obnażając ostre kły.
Jae osłupiał, dziwiąc się moją reakcją, ale ostatecznie silnie
wyrwał się z mego uścisku. Jeszcze raz zerknął w stronę
wystraszonego i zarządł, by nigdy więcej się to nie powtórzyło.
- Taeyong. - zwróciłem się do niższego. - Poczekaj za drzwiami.
Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Rozumiem. - szeptnął, odchodząc zarumieniony ze wstydu.
Parę Śnieżnych wzięło się za sprzątanie mokrej podłogi, a
ja ponownie obrażony stwierdziłem :
- Nie waż się robić mu jakiejkolwiek krzywdy. Zrozumiano?
- Do mnie się tak zwracasz? - miałem wrażenie, że oberwie mi się
za bycie tak aroganckim wobec własnego, starszego brata.
I tak się właśnie stało.
---
- Panie Min...
- Przecież od dłuższego czasu jesteśmy na „ty”. - mruknąłem
lekko zirytowany, łapiąc się skroni.
Chłopak natychmiastowo zauważył mój stan, próbując panicznie
wyszukać rozsądnych słów, ale ja tylko zbyłem go machnięciem
ręki i cichym 'spokojnie'. Wolną ręką złapałem jego i
ukierunkowałem nas w stronę ogródka, który mieścił się tuż na
tyłach szkoły.
Opadłem na ziemię, opierając się plecami o najbliższy krzak.
Ten jak najszybciej ukucnął, starając się trzęsącą dłonią
zabrać mi z czoła niepotrzebne kosmyki włosów. Zrobił parę
wydechów i usiadł po turecku tuż przede mną. Jego głowa opadła,
a grzywka przysłoniła smutne oczy.
- Przepraszam. To wszystko przeze mnie. - wyjęczał, łapiąc się
za jedno ramię.
- Przestań. - syknąłem. - Jesteś tutaj jedyną osobą, która nie
życzy mi śmierci, więc ci dziękuję. - powiedziałem, łapiąc
się silnie za brzuch.
- Mógłbym to samo rzec. - odpowiedział niepewnie i podniósł
wzrok, który od razu mocno się rozszerzył. - Rana się otworzyła!
- stwierdził spanikowany, podczołgając się bliżej. - Trzeba
zabrać cię do...
- Nie. - zaprotestowałem. - Dam radę.
- A-ale...
- Powiedziałem coś. A teraz jest coś ważnego, co musisz dla mnie
zrobić... - wbił we mnie skoncentrowane spojrzenie.
~~~
{POV – Kris}
- Okej, a więc kto zabrał moją bieliznę? - spytałem zrezygnowany, kładąc rękę na biodro.
Każdy popatrzył się na mnie przez chwilę, by i tak powrócić
do dalszych czynności, czyli pakowania rzeczy po przespanej nocy.
Dopowiedziałem jeszcze coś sam do siebie pod nosem i wróciłem do
szukania przedmiotu. Po chwili podbiegł przeszczęśliwy Tao,
przytulając się do mych pleców. Cicho zamruczał, przejeżdżając
policzkiem po czarnej bluzce.
- Schowałem do mojej torby, więc się nie martw. - starałem się
przytulić mniejszego jeszcze mocniej, łapiąc go dłońmi z tyłu.
- Głupiutka panda. - burknąłem.
- Głupiutka koala. - zawtórował.
- Bleh, ohyda! - wydarł się z daleka Luhan, otrzepując śpiwór.
- To się tyczy ich czy tych okularów, które masz na sobie? -
dociął Junmyeon, któremu od razu się dostało.
Czerwonowłosy podszedł zarzucając mi przed nosem paczką z
jakimś prowiantem.
- Ostatnia sztuka dla was. - odwrócił się, lecz przystanął. - Ah
i jeszcze jedno. Proszę, nie zwracajcie się tak do siebie, wiedząc,
że jesteście wilkami. Nie mam zamiaru zadawać się z misiami! -
dumnie wypiął klatkę do przodu, gubiąc się wśród reszty.
- Zwariuję w tym przedszkolu. - podsumowałem zachowanie grup.
Zitao melodyjnie się zaśmiał, lecz gdy zauważył mój wzrok,
natychmiastowo ucichł. Wyciągnąłem z worka kanapkę z szynką i
wpakowałem mu ją do buzi, przy okazji chowając resztę rzeczy do
plecaka. Westchnąłem.
Nie mam pojęcia jak będzie wyglądać nasza dalsza podróż. Mam
wrażenie, że nikt z tych dzieciaków nie jest gotowy... a nie, to
nie wrażenie. To prawda. Nikt tutaj wystarczająco nie dorósł do
tak poważnych zadań. Coraz częściej zacząłem wątpić w
cokolwiek, ale nie dawałem po sobie poznać. W końcu jestem liderem
i nie chcę nikogo zawieźć.
- Gege... - odezwał się z pełną buzią. - Wszystko do...
- Jedz. - uciąłem. - I tak bym cię nie zrozumiał póki co. -
posłałem łagodny uśmiech i odszedłem dalej, sprawdzić stan
reszty.
Wyglądało na to, że jednak każdy powoli zdawał sobie sprawę
z powagi tego, co zamierzamy. Nikt o dziwo nie wygłupiał się, czy
śmiał. Wilki były zamyślone nad własnym światem. Zauważyłem,
że zniknęła pewna dwójka.
- Gdzie Chanyeol i Baekhyun?! - wydarłem się, nieźle zdziwiony.
- Nie mam pojęcia... - wtrącił Suho.
Zacząłem rozglądać się dosłownie wszędzie. Wbiłem na szlak
wiodący w stronę naszego celu, który znajdował się dość
niedaleko. Pewnie gdybym podszedł jeszcze bliżej, wpadłbym na jakąś
barierę. Posiadałem mapę z zaznaczonym miejscem od Sehun'a, stąd
znam dokładne namiary, ale tak czy siak nie było widać budynku.
Zapewne jest bardzo dobrze ukryty przed intruzami.
Chciałem kontynuować, gdy nagle objawił się
przede mną nieduży
ogień, a ja odskoczyłem do tyłu. Po chwili zgasł, a z cienia
wyszły dwie sylwetki.
- Oszalałeś? - jęknąłem.
- Nie możesz iść
dalej. - stwierdził z opanowaniem przywódca Białych.
- Czyli jednak. - szeptnąłem bardziej do
siebie. - Co robiliście? - zwróciłem się już do towarzyszy.
- Trenowaliśmy. - odpowiedział radosny Byun,
podbiegając do mnie. - Moja drugorzędna moc nie jest jeszcze
dostatecznie dopracowana, a więc potrzebowałem pomocy od kogoś
bardziej ogarniętego.
Mniejszy z podekscytowania chciał mnie
złapać za ramię, ale znikąd zjawił się Park łapiąc jego dłoń
i wpatrując się przenikliwie. Zszokowany nieco się oddaliłem,
patrząc na jego dziwne zachowanie. Sam
Baekhyun spojrzał na niego pytająco, a ten tylko bez słowa
odwrócił się w moją stronę.
- Atakujemy dziś? - przerwałem, próbując
wyrwać nas z tej dziwnej atmosfery.
- Oczywiście... a
nawet zaraz. - mruknął, wpatrując się we mnie jakoś tak...
inaczej. Nie potrafię tego określić. - Baek...
- zbliżył się do niego bardziej. - Nie waż się nikogo tykać,
jasne?
Spanikowany pokiwał głową, a ja
zauważyłem uśmiech ze strony szatyna. Naprawdę, co tu się do
licha wyprawia? Wysoki wyprostował
dłonie, przymykając oczy. Na jego rękach widniały symbole rodu
żywiołu ognia, czy inaczej – fenix. Powietrze
zrobiło się ciężkie, a wokół dało się zauważyć niewielkie
płomyki. Fala gorąca uderzyła w nagle widoczną, tak jak
przypuszczałem – barierę, która rozpadła się na szczątki.
- Zabawa się zaczyna. Zawołaj resztę. -
ponaglił, zerkając na mnie okradkiem.
Dałem znać, że rozumiem i wybiegłem po
wilki. Nasza chwila się zbliża. Chwila, by pokazać kto tu rządzi.
Chanyeol wszystko kontrolował, idąc
przodem niczym władca i uderzając płomieniami blisko Śnieżnych,
by ich wystraszyć. Świetlny kurczowo trzymał się tylko jego
sprawiając pozory, że w ogóle się niczego nie boi. Było dość
spokojnie. Żadnych straży, ani dodatkowych puapek na zewnątrz,
tylko paru uczniów, którzy i tak nie byli chętni do walki.
Przystanęliśmy jakieś dobre parę metrów
od mosiężnych wrot, które prowadziły do środka.
- Nie podchodź! - warknął, łapiąc i
ciągnąc do siebie niższego.
Niby nie mieliśmy teraz czasu na cokolwiek,
ale bardzo martwi mnie ich relacja. Tak jakby był jego niewolnikiem,
lecz równie kimś, o kogo może się troszczyć. Podejrzane.
Z kompletnej pustki dało się usłyszeć
donośny śmiech. Większość przybrała pozycję obronną, oprócz
pewnego blondyna. Wyszedł przed nas wszystkich i uniósł ręce.
- Dziś zero potyczek, panowie. - osoba o
nieznanym głosie zjawiła się z kłębu niebieskiego dymu, wraz
z... Xiumin'em.
- Świetnie, hyung. - stwierdził radośnie
Sehun.
- M-minseok! - wydarł się rozpaczony Jongdae,
którego natychmiast złapał Tao i Lay, by nie wybiegł oszołomiony
przed siebie.
- Dogadałem się z co poniektórymi i nie musi
być koniecznie krwawa rzeź. - mówił dalej nieznany mi,
czarnowłosy mężczyzna.
- No nie! A tak bardzo chciałem się
wykazać... - odpowiedział zawiedziony Luhan.
- Wszystko tu jest zbyt podejrzane. - burknął
Park. Czyżby czytał mi w myślach? - Skąd możemy mieć pewność,
że to nie jakaś sztuczka? I czy... on jest po naszej stronie? -
wskazał palcem na Czarnego, co spowodowało bulwers ze strony
Chen'a.
- Ma rację. To zbyt łatwe. - stwierdziłem,
czym wywołałem ze strony swojej drużyny szok. - Lub to jakiś
klon?
- Uspokójcie się. - Sese zabrał głos. - Po
prostu zaufajcie. - powiedział i podszedł do nauczyciela, kłaniając
się. - A więc co mamy robić, Jongwoon-hyung?
Nasza część ekipy stała w bezpiecznej
odległości, więc w sumie byliśmy niepewni co do Białego. Jak
mógł ot tak podejść aż tak blisko?
- Ściany mają uszy. - kolejny
niezidentyfikowany głos przemówił, a jedyne co mogłem zobaczyć,
to Baek'a, który wybiegł przed blondyna, dostając silnie ładunkiem
mocy w serce i krzyk któregoś z wilków.
---
A/N ; Jak zwykle wrzucam rozdział przed czasem kk. Mam nadzieję, że mnie przez niego nie zabijecie ^^' I jak zwykle : dziękuję wszystkim tym, którzy czytają TF, jak i komentują. Nie bójcie się również wytykać błędów, czy cokolwiek. Nie obrażę się, a wręcz na to najbardziej czekam :) // AxE
teraz wszystko robi się bardziej jasne. tutaj chodzi o księgi. coraz bardziej szkoda mi Xiumina. widać, że chłopak się tylko tam męczy. i do tego został pobity przez własnego brata. podoba mi się relacja pomiędzy Tao i Krisem. są cholernie słodcy. inaczej się prezentują Baekhyun i Chanyeol. Kris dobrze ich określił, jak pan i niewolnik, ale trudno mi w to uwierzyć. końcówka mocna. nie dość, że Chen tak emocjonalnie zareagował, gdy ujrzał Xiumina to jeszcze nieszczęsny Baek czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! :D
O NIE, Baek. Kurcze, a tak się cieszyłam z tego subtelnego Baekyeola.
OdpowiedzUsuńWow, skąd ty masz pomysły na to wszystko. Czuje się, jakbym czytała dobrą ksiażkę fantasy. Motyw z księgami mega, ale nadal nie do końca wszystko ogarniam.
Xiucheny mnie zabijają. W ogóle kocham wolf!au, dlatego takie rzeczy nawet nie wiesz jak do mnie trafiają :'/
Chan chyba teraz oszaleje ze złości. I dobrze.
Nie mogę się doczekać.
Ps. Jongwoon : DDDD