{POV – Baekhyun}
Zmierzałem do
nikąd. Przeskoczyłem płytkę. I kolejną. Czuję, jakby oddychanie
nie było mi w ogóle potrzebne. Widzę tylko długą, lecz wąską
ścieżkę wyłożoną marmurem. W okół mgła i niewielkie źródło
światła dochodzące z poniektórych zawieszonych na słupie lamp.
Tło nie istnieje. Jest tylko czerń i cisza. Nie mogę zobaczyć
swych dłoni, choć naprawdę tego pragnę. Nie potrafię wydusić z
siebie ani jednego słowa. Łapię się za gardło. Nic
nie mogę.
Szybko otwarłem
powieki, od razu zasłaniając je rękami. Nieprzyjemna jasność
dobiła moje zmęczone ciało. Jęknąłem, starając się cokolwiek
zrobić, ale ból głowy był nie do zniesienia. Poczułem dotyk na
swoim czole, więc lekko drgnąłem.
- Baek, wszystko w
porządku? - usłyszałem pytanie, nie potrafiąc w obecnej chwili
zgadnąć do kogo należy.
Tak, oczywiście.
Praktycznie każdy mięsień mi nawala, ale wszystko jest ok. Parę
razy zamrugałem i głośno westchnąłem, mając nadzieję na koniec
tych katuszy. Jednak gdy próbowałem w jakikolwiek sposób, choć
nieco się podnieść – padłem w objęcia poduszki. Samodzielna
łza spłynęła po czerwonych policzkach.
- Junmyeon, zawołaj
lekarza. Natychmiast. - rozkazał ponownie ten sam głos,
najwidoczniej panikując.
Leżałem
nieruchomo przez parę minut, wpatrując się ślepo w sufit, jakby
było to mym głównym punktem zainteresowania. Modlitwy raczej na
nic się nie zdadzą, skoro i tak wyląduję w piekle. Miałem ochotę
prychnąć na swoje zachowanie, ale ostatecznie znowu wydałem
nieprzyjemny dźwięk.
Usłyszałem
niewyraźne rozmowy, jak przeczuwałem zza drzwi, które po chwili
mocno huknęły. Do środka wparowało parę osób – tak
przynajmniej wywnioskowałem po odgłosie butów. Nagle ktoś złapał
mą dłoń, pocierając czymś zgięcie przy łokciu. Poczułem
wbicie chłodnej igły, które o dziwo nie było aż tak bolesne.
Pragnąłem
jakimś cudem otworzyć usta, gdy pojawiła się przede mną znajoma
twarz. Uśmiechnął się szeroko, a ja zbyłem się na skrzywienie.
Miałem dość. Potwornie dość. Jakim cudem ja w ogóle jeszcze
żyję?
- W-w... - pierwsze
słowo starało się wyjść z mego gardła i najwidoczniej każdy w
tej chwili zamarł, oczekując na me dalsze czyny. - ...wody. -
powiedziałem słabo i cicho, ale wystarczająco bym po chwili
zauważył kątem oka szklankę z płynem i rurką.
Pomogli mi zrobić
parę łyków i wreszcie poczułem się bardziej orzeźwiony. Byłem
w duchu wdzięczny, że ktoś stara się mi pomóc. Tak czy inaczej,
nie planowałem obecnie swej śmierci. Dali mi przerwę na parę
wdechów i jakiekolwiek unormowanie się.
- Wygląda na to, że
jest dobrze. Lepiej niż przypuszczaliśmy. - stwierdził doktor,
zapisując coś w pliku swych papierów, przypatrując się mi
uważnie. - Jeszcze tylko musimy poczekać na wyniki... - zaciął
się na moment. - Będą zapewne dopiero wieczorem, a więc miejcie
na niego oko. - dokończył, zabierając niezbędne rzeczy i
wychodząc z sali.
Reszta oczywiście
natychmiastowo przysiadła wokół mnie, a jeden z wilków pomógł
mi podnieść się do półprzysiadu. Zerkali na mnie zmartwieni, a
ja tylko pokiwałem głową, by dać znać, że nie ma o co. Osoba
siedząca najbliżej, czyli Kyungsoo zabrał głos :
- Nie powinniśmy
cię dręczyć, ale jest nam cholernie przykro...
- Niby o co? -
burknąłem.
- Byun, pamiętasz
cokolwiek? - wtrącił blondyn z założoną ręką na ręce.
Przez dłuższy
moment zamyśliłem się, ściskając dłonie w pięści. Kompletnie
nic nie wiem. Oprócz tego przeszywającego bólu, gdy rzuciłem się
na ratunek...
- Nie. - odparłem
szczerze.
- Eh. - westchnął,
przymrużając oczy. - Miałeś szczęście.
- I to wielkie. -
dokończył dużooki. - Lecz z jednej strony my nie bardzo...
- Co takiego się
wydarzyło? - spytałem, coraz bardziej ciekawsko przypatrując się
ich posmutniałym minom.
Popatrzyli po
sobie niepewnie. W jednej chwili z cienia wyszedł Czarny, z pewnym
przedmiotem w dłoni. Podszedł zakładając dobrze mi znany
naszyjnik, który należał do mego rodu – symbol wiecznego
światła. Niestety był przełamany na wpół, więc mocno go
złapałem. Ponownie dało zauważyć się łzę, którą ktoś w
końcu starł.
- Brat Minseok'a
chciał zaatakować Sehun'a, ale poświęciłeś się dla niego. -
zaczął Suho. - Akurat niestety, bądź stety zjawili się
przedstawiciele naszej szkoły. Nauczyciel, który miał zabrać nas
na obóz, zgłosił nasze zaginięcie. Wytropiono nas w takim
momencie... trwało to dosłownie chwilę. Nikt się nie patyczkował.
Tak jak się pojawili, tak nas natychmiastowo przeteleportowali.
- Okazało się, że
podczas ataku objawiła się wokół ciebie ognista tarcza, która
nieco zneutralizowała obrażenia. Od razu zabrano cię na oddział.
- mruknął D.O
Uno momento. Jaka
tarcza? I w tej chwili chyba dostałem oświecenia, ale nie byłem
pewien czy o to chodzi...
- Podobno jakiś
prezent od lidercia. - zakpił Luhan, rozwalając się wygodnie na
łóżku obok. - Ale przynajmniej skuteczny.
Tak myślałem.
-
Podarowałem ci coś, więc bądź wdzięczny. - powiedział i wstał
w stronę rzekomej szafki, by wyciągnąć z niej jakiś dokument.
Oczywiście
miałem chęć spytać o co dokładnie chodzi, ale po prostu
pokiwałem głową.
-
Dziękuję. - ukłoniłem się i wybiegłem czym prędzej z
pomieszczenia.
Zdarzenie zaczęło
nabierać coraz więcej sensu, choć nie potrafię ukryć, iż jestem
mega zdziwiony. Mam ochotę skulić się w kulkę i nie pozwolić by
ktokolwiek miał do mnie dostęp.
- Ja... - zacząłem.
- Chanyeol i Kris
mają przewalone. Jesteśmy tu na miejscu od dwóch dni, lecz ani
razu ich nie spotkaliśmy. Tao przeżywa, że niby rada ich
zamordowała. - stwierdził ironicznie Sehun. - Patrz. - wskazał
palcem na siedzącego w kącie pomieszczenia chłopaka. Miał
porozwalane na wszystkie strony włosy i zmęczone, spuchnięte oczy.
- Nie śpi od tego czasu.
Rozszerzyłem
źrenice widząc jego stan. To było naprawdę przerażające... a co
z resztą, której tu nie ma? Co jeśli i im w jakiś sposób
odbiło...
- Jongdae ma
poważnego focha na Xiumin'a i o dziwo ciągle go unika. Mówię ci,
że normalnie jakaś brazylijska telenowela.
- Chwila. -
kontynuowałem. - Xiumin też jest z nami?
- Owszem, ale jego
obowiązkiem jest obecnie sprzątanie szkoły...
- Boję się, że
dostaniemy jakąś potworną karę. Już wolałbym szorować za niego
te głupie podłogi. - powiedział urażony Lu.
Zagryzłem wargi.
Czuję, że możemy się pożegnać z naszą 'karierą' wielkich
obrońców. Stanu mojej psychiki zdecydowanie nie da się opisać.
Mam dość tej bezradności w jakiejkolwiek sytuacji. Mniejsza o
mnie, ale chciałbym zobaczyć uśmiechy pozostałych. Każdy
wyglądał niczym marionetka bez duszy, co dodawało bardziej
mrocznego klimatu.
- Jest jeszcze ktoś.
- Junmyeon przerwał ciszę. - Lee Taeyong.
2
tygodnie później
- W ten sposób
najlepiej schwytać ofiarę...
Przestałem
słuchać wykładu nauczyciela, gdyż wolałem skupić się na
szkolnym oknie. Za nim cudowna, słoneczna pogoda, a ja musiałem się
tu kisić niczym w starej klatce z niezniszczalnymi kratami. Zacząłem
stukać palcami o stolik, przypominając sobie ulubioną piosenkę,
do której często śpiewałem i do tego potańcowałem.
Może się
wydawać, iż nie mam żadnych zmartwień? Otóż nie. Zawsze je
miałem i zawsze będę mieć. Choć obecnie nie jest tak źle. Rada
stwierdziła, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty mimo iż tak
naprawdę nic nie zrobiliśmy. „Braterskie zachowanie zawsze na
pierwszym miejscu” - powiedzieli. My tylko oszołomieni
przysłuchiwaliśmy się dobrym komplementom. Brzmi świetnie? Być
może.
Obydwóch liderów
natomiast wysłano na jakiś specjalny trening, ale nikt z nas nie ma
pojęcia co na nim robią. Mają wrócić za trzy dni jak niby nic.
Boję się, że może jednak oberwali. Ocalili resztę, przejmując
na siebie obowiązki? To byłoby w stylu Czarnego... ale Białego?
Wątpię.
Przewróciłem
oczami widząc podejrzany uśmiech Chen'a, który siedział w drugiej
ławce od lewej. Po dłuższym zapoznaniu się z nimi, śmiało mogę
się domyślić, iż wpadł na jakiś głupi pomysł. On jest zdolny
do wszystkiego. Przynajmniej tyle dobrze, że obie drużynie się
dogadały. Wiadomo, że nie każdy lubi się z każdym, ale jest
coraz lepiej.
Wyjaśniono mi
całą sprawę dotyczącą ksiąg, jak i Śnieżnych, więc jestem
obecnie bardzo zmotywowany. Staram się myśleć o tym dość
optymistyczne, gdyż nie chcę nikogo zawieźć. Może się to
wydawać dziwne... czy to nadal ten sam, biedny Baekhyun? Otóż nie.
Muszę w końcu pokazać wilkom na co mnie stać i przyłożyć się
do roboty! A może po prostu zgłupiałem...
---
- Chyba
sobie jaja robią. - szeptnąłem sam do siebie, z niedowierzenim
wpatrując w tablicę ogłoszeniową. - Przecież jestem tu nowy i
nawet nie przechodziłem tego kwalifikującego egzaminu...
- To
masz problem, młody. - sprostował Chen, opierając się na mym
ramieniu.
-
Jesteś w Drużynie Specjalnej, więc... - zaczął Luhan i od razu
mu przerwałem.
-
Beznadzieja. - zagryzłem silnie wargi, wciąż nie mogąc w to
uwierzyć. - A Kyungsoo wie o swojej bitwie?
-
Pewnie tak, bo to w końcu on. Ty masz się chociaż fajnie, bo
walczysz z nieznajomą osobą, która pewnie nie będzie tak silna...
ale Sehun? Ugh, współczuję D.O. - powiedział jakby z obrzydzeniem
czerwonowłosy, zabawnie marszcząc nos.
- A ty
nadal udajesz, że nie lubisz wietrznego? - Jongdae z rozbawieniem
szturchnął go w rękę. - Przestań w końcu i leć do niego z
kwiatami.
-
Oszalałeś?! Lecz się! - wybuchł niski, wymachując dłońmi we
wszystkie strony i widocznie czerwieniejąc. - Ja nic do...
- Co
się dzieje? - wparował natychmiastowo najbardziej w tej chwili
nieproszony gość, przez którego tamten od razu się uciszył.
Chen
wybuchł śmiechem, głośno klaszcząc w dłonie, na co Luhan
jeszcze bardziej się skulił, chowając za mną.
- A
nic. Jak zwykle cię obgadujemy. - stwierdził zadowolony z siebie
Czarny.
Blondyn przymrużył oczy, robiąc niepewną minę i po chwili
popchnął nas na bok, by mógł swobodnie przejść. Usłyszałem
typowe dla Jongdae „ej!” i wywróciłem oczami.
- On
się chyba nigdy nie zmieni. - zabrałem głos.
-
Owszem. - prychnął najniższy, także znikając z naszego pola
widzenia.
-
Przynajmniej uroczo wyglądał w tej sytuacji. - odpowiedział
towarzysz, śledząc wzrokiem uciekającego Lu.
Nerwowo się zaśmiałem i ruszyłem w kierunku następnej sali
lekcyjnej. Co prawda chłopcy poprawiają mi humor, ale w tej chwili
będę tylko przejęty Turniejem. Niby minęło sporo czasu, ale dla
mnie wciąż za szybko go wznowili. Uważam, że najlepiej jakby w
ogóle z niego zrezygnowano... przecież szkoła musi mieć na głowie
Śnieżnych, a nie bawić się w jakieś gry.
~~~
{POV –
Kai}
- Ty
tam! Przesuń to bardziej w prawo! - rozkazałem, krzywiąc się na
widok pracy wilków.
Niektórzy kompletnie nie dawali sobie rady, mimo że musimy uwinąć
się ze strojeniem hali do jutrzejszego wieczora. Westchnąłem z
desaprobatą wpatrując się w plan 'imprezy' i przekartkowałem
idealnie na napis „9 listopad – koniec”. Głośno wypuściłem
powietrze, gdy usłyszałem dźwięk tłuczącego się przedmiotu.
- Aish!
-
Jongin, spokojnie. Pomogę im. - znikąd zjawił się Kyungsoo z
naprawdę przejętą miną.
- Ja
już powoli nie daję rady... - wręcz wyjęczałem.
-
Zauważyłem. - mruknął. - A więc pozwól...
-
Dobra. Im więcej par rąk do roboty, tym lepiej. - lekko się
uśmiechnąłem, czochrając włosy starszego.
Posłusznie pobiegł z pomocą, a ja wróciłem do obmyślania
atrakcji. Dziesiątego rozpoczyna się ważne święto dla naszej
rasy, które zostało uchwalone tysiące lat temu i trwa dokładnie
cztery dni. Nazwano je „Heth neri”, czyli w dawnym języku
przodków – Święto wilków. Szkoła co roku organizuje różne
konkursy z tym związane i w tym niestety zostałem głównym
opiekunem.
Zauważyłem przy wejściu zdezorientowaną grupkę Czarnych.
Przeklnąłem pod nosem i ruszyłem w ich stronę, bo co tak stoją
jak deb... a nie. Przecież od teraz jesteśmy 'wspólnotą'. Musimy
się kochać i blabla. Ponownie dziś prychnąłem. Czy to nie
zabawne?
- Tak
więc idą przygotowania. - odparł Chen, machając dłonią, jakby
chciał wskazać drogę ciekawemu wydarzenia Lay'owi.
- Wow.
- tyle potrafił z siebie wydusić, popijając zimny napój.
- Coś
się stało? - spytałem niebywale uprzejmie, robiąc sztuczny
uśmiech, na co jeden z nich się skrzywił.
- Nie
sądziłem, że pod twoją władzą... wyjdzie tak średnio. -
skwitował równie wrednie Luhan.
Zacisnąłem z nerwów papier, który ciągle tkwił w mych dłoniach
i przełknąłem głośno ślinę. Uspokój się Kai.
-
Przykro mi, ale to nie moja wina, lecz pracowników.
-
Uczniów. - poprawił niższy, prostując się i z jakąś dziwną
dumą na mnie zerkając.
Dosyć, że cały dzień mam totalnie zawalony, to do tego przeciwna
drużyny stara się pogorszyć mój stan. W środku istnie wrzałem,
ale nie miałem czasu, ani chęci by to pokazywać. Westchnąłem.
Nic innego mi nie pozostaje, jak grzecznie ich wyprosić.
- Skoro
pokazaliście koledze salę, to już możecie sobie pój...
-
Właściwie to tylko przechodziliśmy. - przerwał szatyn. - Tak przy
okazji wyszło. - spojrzał z rozbawieniem na robotę wilków i
ponownie jego wzrok utkwił na mnie. - Czy Kyungsoo wie o walce?
Zrobiłem pytającą minę, nie wiedząc dokładnie o co chodzi.
Czyżby Biały zamierzał się z kimś pobić? Nic mi o tym
niewiadomo.
- Ah,
to ty nie wiesz? - kontynuował. - Trwa Turniej.
Jeszcze bardziej mnie zszokowali. Parę razy zamrugałem i od razu
odwróciłem się w poszukiwaniu wymienionego chłopaka. Nie wierzę, że
szkoła zdecydowała się na tak ważny krok. Czy wszyscy tu do
reszty oszaleli? Święto i Turniej jednocześnie. Na pewno będzie
zero zamieszania. Mhm.
Na
moje szczęście towarzysz skończył robotę i szedł w naszą
stronę, najwidoczniej sam się dziwiąc widokiem tak wielkiej bandy.
Przystanął zaraz obok mnie i o dziwo pierwsze co zrobił, to
głęboko się ukłonił i radośnie wyszczerzył. Czasami mam
wrażenie, że z nim też zaczyna dziać się coś złego.
- Hejo.
Co jest? - zaczął, a ja go dźgnąłem. Ta reakcja mnie
przestraszyła, a on tylko posłał piorunujące spojrzenie. Jakby
wymagał ode mnie gościny. Naprawdę ktoś w to wierzy?
-
Właściwie to nic takiego. - powiedział niski, łapiąc Yixing'a za
dłoń i powoli odwracając się w stronę drzwi. Władca piorunów
natomiast stanął bokiem, przypatrując się nam dość uważnie.
- Ej,
chwila! - zawołał niezadwolony, lecz ci zniknęli w ciemnościach.
-
Wracamy do pracy. - stwierdziłem niewzruszony, chcąc w końcu
wrócić do tego co ważne, ale Czarny zabrał głos.
-
Powodzenia z Sehun'em! - odparł głośno się śmiejąc i mijając
próg.
Na
samo usłyszenie tego imienia przystanąłem, a mniejszy się
wzdrygnął jakby przeszła po nim fala mrozu.
- No
pięknie.
---
A/N ; Przepraszam, że dosyć iż rozdział wyszedł dość krótki, to do tego musieliście długo czekać ;_; Niestety ostatnio kompletnie nie mam pomysłów, weny czy czegokolwiek, no i wychodzi... nudno. Postaram się wykombinować coś ciekawego na następny raz. Pragnęłam po prostu wstawić rozdział jeszcze przed moim wyjazdem... a właśnie. Życzę wam wszystkim udanych i bezpiecznych wakacji! :) No to chyba tyle ode mnie~ // AxE~
woah woah woah <3wspanialy rozdział <3 ahh aż się nie mogę doczekać dalszego rozwoju zdarzeń ^^ chwała ci ze wstawilas teraz rozdział <3 dziękuję i udanego wyjazdu tobie również <3 weny weny i wgl ;>
OdpowiedzUsuńOjeju uratowali Xiu <3 Czekam na kolejny rozdział i więcej Chena z niecierpliwością! xD
OdpowiedzUsuńHwaiting!~~
A więc Chen ma focha, nie dziwię się w sumie.
OdpowiedzUsuńKocham Baekyeola tutaj i w ogóle coraz bardziej zaczynam się przekonywac do tego pairingu dzięki twojemu fikowi. Coraz lepiej radzisz sobie z opisami. Wstęp był świetnie rozpisany. Jestem ciekawa, gdzie wysłali Chanyeola i Krisa. Pewnie coś ważnego.
Boję się o D.O ;;; Kai chyba zawału dostanie XD biedni </3
nie mogę się doczekać, co dalej. Pisz szybko i remember - dużo kaisoo i baekyeola pls XD thx
+nadal ciekawi mnie wątek sehuna
Kiedy nowy rozdział? Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuń